Jane obudziła się późno. Słońce wisiało już wysoko nad miastem, pogrążonym w swojej codzienności. Wydarzenia z nocy wydawały jej się jedynie snem. Opuściła swoje łóżko zaspana, pospiesznie umyła się i ubrała. W telefonie znalazła wiadomość od Clary. Przyjaciółka informowała ją, że bezpiecznie dotarła do domu.
Przez jej głowę przetaczały się tysiące myśli, kiedy Jane zeszła na dół do kuchni i zastała ojca, ze ścierką na ramieniu, mieszającego coś na patelni. Zapach smażonych jajek wypełniał kuchnię. Potem Jane zobaczyła nakrycie, świeże pieczywo i parującą herbatę.
Mieszkali we dwójkę w dwupoziomowym mieszkaniu w domu z czerwonej cegły przy North Astor. Jane lubiła to miejsce, wprowadzili się tutaj jeszcze z mamą. Jej ulubionym miejsce była kuchnia, z ciężkimi, kamiennymi blatami i widokiem na mały ogródek za domem.
- Cześć. – Jane usiadła przy kuchennym stole i wbiła wzrok w zieleniące się drzewa za oknem.
- Cześć skarbie. – Henry Potter uśmiechnął się do córki i podszedł do niej z rozgrzaną patelnią. Jednym płynnym ruchem zsunął jajecznicę na talerz Jane. – Słyszałem, że późno wczoraj wróciłaś.
- Czyli pracowałeś do niewiadomo której? – Jane pogrzebała w jajecznicy na talerzu.
- Wierz mi, pisarz musi pisać, kiedy ma wenę. To nie praca od dziewiątej do siedemnastej.
Henry Potter był wysokim, chudym mężczyzną z burzą rudych loków i piegami na nosie. Niebieskie oczy Jane odziedziczyła po nim. Podobnie jak niezbyt duże usta. Ojciec nosił okulary w cienkich, drucianych oprawkach. Gubił je w bałaganie w swoim gabinecie zdecydowanie za często.
- Ciągle to powtarzasz. – zauważyła Jane, kiedy Henry zsunął na swój talerz drugą porcję jajecznicy.
- Bo to nadal jest prawda. – odparł Henry i ugryzł duży kawałek bułki pszennej.
Zjedli w spokoju, choć pytania w głowie Jane pojawiały się z każdą kolejną minutą. Jej ojciec był zwykłym człowiekiem, ale matka wciągnęła go w nadnaturalny świat, kiedy tylko się poznali. Na pewno wiedział więcej od niej.
Kiedy wkładała naczynia do zmywarki a Henry siedział z gazetą przy stole popijając herbatę, Jane odwróciła się do niego z widelcem w ręce.
- Mogę ci zadać pytanie? Naprawdę, muszę ci zadać pytanie.
- O ile to nie pytanie o to, czy pożyczę ci auto, to strzelaj.
- Ile jest jeszcze takich jak ja? Takich osób?
Henry spojrzał na Jane poważnie, a potem się uśmiechnął.
- Jesteś moją jedyną i wyjątkową córką. Niepowtarzalną.
- Nie, nie. – Jane oparła się biodrem o blat. – Chodzi mi o takich jak ja.
- Oh. – Henry wydął usta i zamyślił się na chwilę. Wglądał, jakby nigdy nie chciał usłyszeć takiego pytania. Wyglądał, jakby żałował, że nie zapytała o pożyczenie samochodu. Podrapał się nerwowo po karku. – Cóż, nie wiem. Nigdy nie kontrolowałem populacji zmiennokształtnych.
Jane pokiwała głową. Otworzyła usta, potem je zamknęła, a potem znów otworzyła i wreszcie wydobył się z nich dźwięk.
- A... A czy to możliwe... Czysto hipotetycznie... No wiesz, że jestem ostatnią.
Henry spojrzał na córkę tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Jane obserwowała jak przez twarz ojca przemykają różne emocje. Choć główną emocją pozostawało przerażenie. Henry zdjął na chwilę okulary, potarł kąciki oczu a potem przeczesał palcami rude loczki.

CZYTASZ
Shapeshifter - teen wolf
FantasyJane Robin Potter jest ostatnią ze swojego gatunku, a to oznacza, że jej życie znajduje się w niebezpieczeństwie. Do watahy Prawdziwego Alfy dociera informacja o polowaniu na ostatnią na świecie zmiennokształtną. W wyścigu, w którym stawką jest życ...