Notka od autorki: Witajcie, przyjaciele! Długo zastanawiałam się, czy w ogóle ciągnąć tę historię dalej; ale po długich modlitwach uznaliśmy z mężem, że to właśnie powinniśmy zrobić. Chcemy, żeby nasze maleństwa mogły przeczytać dobrą, chrześcijańską literaturę; a w naszym świecie czasami naprawdę o nią ciężko! Dlatego będę musiała jakoś sobie poradzić.
– Miło pana poznać, Wielebny Dumbledore – odparł Harry z entuzjazmem; po czym wstał. – To miejsce jest naprawdę piękne!
Wielebny uśmiechnął się szeroko.
– Ależ, dziękuję, młody człowieku! – Jego głos miał wyraźny, południowy akcent, dzięki czemu Harry z miejsca poczuł się przy nim bezpiecznie. Zrozumiał, że Wielebny musiał być człowiekiem bożym.
– Ten maluch był wychowywany w koszmarnych warunkach – zadeklarował Hagrid z niepokojem. – Każdego dnia zajmowała się nim opiekunka. Jego ciotka uważała go za część jej idealnego życia. Traktowała go jak swój wielki dom, interesującą karierę, szybki samochód.
Dumbledore pokręcił ze smutkiem głową.
– Szkoda, że nikt jej nie powiedział: w czasie wychowywania dzieci należy skupić się na potrzebach dzieci. Nie dorosłych. Właśnie dlatego nazywa się to wychowywaniem dzieci!
Hagrid kiwnął mądrze głową.
Dumbledore odwrócił się do Harry'ego i ogłosił stanowczo:
– Od jutra zaczniesz swoje zajęcia. Dzisiaj spędzisz po prostu na rozgoszczeniu się w swoim dormitorium. Ale najpierw, co powiesz na zjedzenie obiadu ze mną i moją rodziną?
– Naprawdę? – Harry westchnął z podekscytowaniem. – Jeszcze nigdy nie brałem udziału w rodzinnym obiedzie!
– No to pozwól z nami! – ryknął ciepło Dumbledore; po czym uklęknął. Wszyscy wokół niego zrobili to samo. Wznosząc ku niebu swoje potężne, masywne, męskie dłonie, Dumbledore zawołał głosem jeszcze potężniejszym od Hagrida: – Panie, zabierz nas do kuchni!
Niespodziewanie wszyscy znaleźli się w gustownie przystrojonej kuchni!
– Wow! – krzyknął z podziwem Harry. Wciąż przyzwyczajał się do potęgi modlitwy! Czasami przyjmujemy wszystkie wspaniałości, jakie otrzymujemy dziennie od naszego Pana, za codzienność; dopiero kiedy w naszym otoczeniu pojawia się ktoś zupełnie nowy, zaczynamy rozumieć, jak bardzo jesteśmy błogosławieni! – To było niesamowite!
Hagrid uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Bóg to niesamowity koleś.
– Dokładnie – zaśmiała się żona wielebnego, po czym opadła na kolana i wzniosła w górę ręce. – Boże drogi, zastaw, proszę, stół błękitnym obrusem i niedzielnymi naczyniami, oraz podaruj nam wypieczono na złoty brąz bułeczki, polane mięsnym sosem, kremowe purée z ziemniaków, kukurydzianką zapiekankę mojej cioci Eleonory, kukurydzę z masłem, a na deser czekoladowe ciastka z malinami.
Wszystko to pojawiło się na stole dokładnie tak, jak poprosiła o to żona wielebnego, znakomicie przyrządzone i pysznie pachnące. Harry'emu szczęka opadła. Ta kobieta była jakby wyjęta z Księgi Przysłów, 31!
– Hermiono! – przyzwał ją głośno wielebny. – Pora na obiad!
Momentalnie i z radosnym posłuszeństwem jedenastoletnia dziewczynka w ślicznej, różowej sukience i z kokardą o tym samym kolorze we włosach, zbiegła ze schodów. Podbiegła do swojego ojca; i uśmiechnęła się do niego zwycięsko, jak tylko córki potrafią.
– Witaj w domu, tatusiu! – Uśmiechnęła się, po czym odwróciła do jego żony. – Czy mogę pomóc ci jakoś w obiedzie, mamusiu?
– Wszystko już przygotowane, dzięki Bogu – odparła z gracją jej matka. Hermiona kiwnęła mądrze głową.
– Hermiono, chcę żebyś poznała Harry'ego Pottera, naszego najnowszego ucznia w Hogwarcie, Szkole Modlitw i Cudów – przedstawił wspaniałomyślnie Dumbledore. – Harry, chciałbym żebyś poznał Hermionę Granger, moją ukochaną córkę.
– Miło mi cię poznać – odpowiedziała słodko Hermiona, uśmiechając się nieśmiało.
Harry prawie nie był w stanie na to zareagować. To była najpiękniejsza, młoda kobieta, jaką w życiu spotkał. Tak strasznie różniła się od wszystkich dziewczyn w publicznej szkole; które skupiały się głównie na zrobieniu kariery, zupełnie jak bohaterki „Seksu w wielkim mieście". Ta niewiasta była obrazkiem niewinności i boskości.
– A teraz – wymówił sympatycznie Dumbledore – czas zjeść!
Kiedy święci mężowie, kobiety i młodzi ludzie zabrali się za zesłaną im przez ich Pana pyszną mannę; rozmowa między dorosłymi skręciła na bardziej ponure tematy. Harry nasłuchiwał uważnie; nie rozumiał; ale był bardzo zainteresowany.
– Nadchodzą mroczne dni – wymówił grobowym głosem Hagrid, między kęsami zapiekanki. – Siły zła nadchodzą; a młodzi ludzie z Hogwartu mogą okazać się być naszą ostatnią nadzieją!
– Księga psalmów 127,5 – odniósł się z powagą Dumbledore, a pozostali pokiwali ze zrozumieniem głowami. Hogwart może okazać się ostatnią nadzieją dla sił dobra na tym świecie!
Notka od autorki: Niech wam Bóg błogosławi!
CZYTASZ
Hogwart, Szkoła Modlitw i Cudów
FanfictionChrześcijańska wersja Hogwartu i historii o Harrym Potterze jako takim. Czego chcieć więcej? Nie moje dzieło, ja tylko tłumaczę! Oryginał do znalezienia na https://www.fanfiction.net/s/10644439/9/Hogwarts-School-of-Prayer-and-Miracles