Notka od autorki: Witajcie, przyjaciele! Przepraszam wszystkich, na których prywatne wiadomości nie byłam w stanie odpisać; ale jesteśmy koszmarnie zajęci w naszym Forcie Parsonów; a praca mamuśki nigdy się nie kończy! Stokrotne dzięki wszystkim wspaniałym przyjaciołom, dopytującym się o zdrowie moich maleństw. Wygląda na to, że choroba drugiej jednak nie była zapaleniem płuc; a zwykłą grypą. Ostatnich parę dni było naprawdę ciężkich; ale teraz już wszyscy Parsonowie są w jak najlepszym zdrowiu. Uff!
Harry Potter wrócił do stołu czerwonowłosych. Dopiero teraz zauważył, że wszyscy nosili czarno–zielone czapki z daszkiem i wzorem węża. Harry niepewnie usiadł przy Ronaldzie; który nie miał czapki; ponieważ, jak Harry, był nowy.
– To jak – zaczął nerwowo Harry; i wgryzł się w gruby, soczysty kawałek idealnie usmażonego bekonu. – Którą czapkę wybierzesz dla siebie?
– Och, z całą pewnością ślizgońską – zadeklarował z pewnością Ronald; po czym zaczął jeść owsiankę rękami. – Moja cała rodzina to Ślizgoni. – Wskazał na niezliczone ilości rudych głów przy stole; a wszyscy zwrócili się ku Harry'emu z uśmiechem i pomachali mu. – Też powinieneś zostać Ślizgonem! Będziemy mogli razem się tym zajmować!
– Hm – mruknął z namysłem Harry; i zabrał się za swojej jajka. – A czemu nie opowiesz mi o tym, w co wierzą Ślizgoni?
– Jasne! – odpowiedział z ekstazą Ronald; jedząc dalej swoją owsiankę. – No, przede wszystkim, wierzymy w Biblię.
– To wspaniale! – zareagował wesoło Harry; i napił się soku pomarańczowego. – Ja też w nią wierzę. Może jednak będę w stanie zostać Ślizgonem?
– Ale czekaj, to nie wszystko! – ciągnął z podekscytowaniem Ronald; i popił owsiankę mlekiem. – Gryfońskie czapki też wierzą w Biblię. Ale Ślizgoni mają więcej. Mamy też księgę pełną wskazówek, jak być dobrym człowiekiem i całą grupę Ślizgońskich czapek, które mówią nam, co mamy robić.
Harry zmarszczył swoje niewinne, dziecięce brwi; i nabrał sobie trochę owsianki na łyżkę; i zakwestionował z zaskoczeniem:
– Po co wam to wszystko, skoro macie już Biblię?
Ronald zarechotał głośno; i wepchnął sobie więcej owsianki do ust; i odpowiedział:
– Czemu mielibyśmy mieć tylko Biblię, skoro możemy mieć więcej? Przecież to zupełnie, jakbyśmy modlili się tylko do Boga!
Harry jęknął ze zgrozą, wgryzając się kolejny plaster bekonu.
– Oczywiście, że modlę się tylko do Boga! Do kogo innego miałbym się modlić?
– A co z Maryją? – zaoponował ze złością Ronald, z ustami pełnymi owsianki. – Musisz ją przynajmniej czcić!
– Masz na myśli mamusię naszego Pana? – zapytał skandalicznie Harry; przeżuwając swój bekon. – Wcale jej nie czczę?
– No to Bóg cię nienawidzi! – oznajmił Ronald prosto z mostu; kawałki bekonu wyleciały mu z ust, kiedy to mówił.
Harry był niepewny; bo wciąż nie wiedział wszystkiego o tym całym Chrześcijaństwie; ale nie sądził, żeby Bóg znienawidził go tylko za to, że nie wyznaje jego mamusi. Wręcz przeciwnie – miał wrażenie, że Bóg chciał, by ludzie wyznawali wyłącznie Jego.
– Nie słuchaj go – skomentował senny, wyniosły głos zza Harry'ego.
Harry obrócił się; i zobaczył dziewczynkę mniej więcej w swoim wieku. Jej blado–żółte włosy były splecione w warkocze; i miała na sobie tęczową koszulkę, zabarwioną metodą tie–dye, oraz kwiaty we włosach. Wszędzie na ubraniach miała naszywki ze znakiem „pokoju" i osłów.
– Nie powinieneś zostawać Ślizgońską czapką – ciągnęła pewna siebie dziewczyna; jadła coś, co miało wyglądać jak bekon; ale nie pachniało i nie smakowało jak bekon. Brakowało mu tego wędzonego, mięsnego smaku, jaki bekon powinien mieć. Zamiast tego smakowało jak zmielone razem warzywa, które ktoś potem zabarwił na czerwono. Fuj! Harry wolał już zjeść prawdziwy bekon. – Są zanadto rygorystyczni.
Harry wydał z siebie sceptyczne hmm. Nie był przekonany do tego całego Ślizgoństwa; ale z pewnością nie przyszło mu do głowy słowo „rygorystyczni"!
– Powinieneś stać się czapką Hufflepuffu – poinstruowała go arogancko dziewczyna; w dalszym ciągu skubiąc swoje śniadanie. – Ja tak zrobię.
– A w co wierzą czapki Hufflepuffu? – zastanowił się na głos Harry; i wgryzł się w swój prawdziwy bekon. Och, jak strasznie chciał już znaleźć swoją prawdziwą czapkę!
– Puchoni wierzą w Biblię; ale tylko częściowo – wyjaśniła spokojnie Luna; wciąż żywiąc się tym czymś. – Nie wierzymy w nic, co tyczy się cudzołóstwa, picia czy socjalizmu; ale naprawdę podoba nam się Mateusz 7,1; i w sumie nic więcej. Jesteśmy naprawdę zabawni i wydajemy się mili i pełni tolerancji, tak długo, jak się z nami zgadzasz!
Wówczas w stołówce poniósł się echem szyderczy śmiech. Młody człowiek, mniej więcej w wieku Harry'ego, z przylizanymi do tyłu włosami o kolorze jeszcze jaśniejszego blondu nawet of Luny, w bezrękawniku i bojówkach, kroczył powoli między rzędami stołów.
– Proszę cię, zignoruj tę idiotkę – powiedział bezczelnie Draco, przeciągając leniwie zgłoski. – Naszej Lunie wydaje się, że może sobie pozwolić na karierę, mimo że jest kobietą; a kobiety są durne.
Harry zagapił się na tę okropną osobę. Jak można mówić takie rzeczy!
– Kobiety nie powinny robić kariery, ale to nie dlatego, że są głupie! – zakrzyknął z oburzeniem Harry. – Kobiety wcale nie są głupie! Kobiety nie powinny robić kariery, ponieważ kobiety są troskliwe i kochające, przez co ich dary najlepiej sprawdzają się w domu!
Draco westchnął niepewnie.
– Rozcieńczasz prawdę! Kobiety są gorsze od mężczyzn!
– Wcale nie! – wypalił odważnie Harry. – To ty wykręcasz prawdę, żebyś mógł się tłumaczyć ze swojego okrucieństwa! Kobiety nie są gorsze od mężczyzn! Kobiety i mężczyźni po prostu różnią się między sobą!
Luna uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
Draconowi wyraźnie zaczynało brakować już argumentów – ciężko się kłócić, kiedy samemu miota się wyłącznie nienawiścią! – ale wreszcie coś wymyślił.
– No, ja przynajmniej nie siedzę przy stole z czapkami Slytherinu! Nienawidzę Ślizgonów!
Ronald zaczął płakać w swoją owsiankę.
– Ja wcale ich nie nienawidzę! – zadeklarował bezczelnie Harry. – Wydaje mi się, że powinni się stać gryfońskimi czapkami; ale to tylko dlatego, że ich kocham! Poza tym, nasz Pan zawsze jadał z grzesznikami!
– Dzięki, Harry – wyszeptał łzawo Ronald.
– Ale... Ale... i tak powinieneś po prostu stać się czapką Ravenclawu, jak ja – wypalił wściekle Draco. – Bo i tak jesteśmy najlepszą czapką.
– Chyba chciałeś powiedzieć „czapką, która wszystkich nienawidzi" – poprawił go sprytnie Harry; po czym wskoczył na stół; i opadł na kolana; i wzniósł ręce do sufitu Wielkiej Sali; i zawołał: – Boże drogi, podjąłem decyzję! Jestem CZAPKĄ GRYFFINDORU!
Notka od autorki: Niech wam Bóg błogosławi!
Mateusz 7,1: Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.
CZYTASZ
Hogwart, Szkoła Modlitw i Cudów
FanficChrześcijańska wersja Hogwartu i historii o Harrym Potterze jako takim. Czego chcieć więcej? Nie moje dzieło, ja tylko tłumaczę! Oryginał do znalezienia na https://www.fanfiction.net/s/10644439/9/Hogwarts-School-of-Prayer-and-Miracles