Notka od autorki: Witajcie, przyjaciele! Wszystko wreszcie uspokoiło się w Forcie Parsonów; dlatego też mogę z podnieceniem przedstawić wam nowy rozdział. Chcę tylko o czymś wspomnieć; wielu ludzi nazywało mnie „mizoginką". To oznacza „osobę, która nienawidzi kobiet". Przyjaciele: wcale nie nienawidzę kobiet! Sama jestem kobietą! A co takiego zrobiłam, żeby sobie na to zasłużyć? Najwyraźniej wystarczyło stwierdzić, że kobiety są kochające, troskliwe i dobre. No faktycznie – jakież to nienawidzące z mojej strony! Jestem po prostu starą, niemiłą bigotką, co? Czekaj – wcale nie! Takie stwierdzenie wcale nie jest bigockie!
A teraz; to prawda, że wielu ludzi korzysta z tego, co napisano w Biblii, żeby wytłumaczyć się ze swojej nienawiści do kobiet. I to jest okropne. W dodatku istnieją ludzie, którzy są przekonani, że kobiety są głupie, albo „gorsze od mężczyzn". Przyjaciele: wcale w to nie wierzę! Wierzę, że kobiety mają w sobie specjalne dary i wcale nie są gorsze od mężczyzn. Właściwie, to uważam, że; gdyby zalety kobiet były częściej szanowane; to znacznie lepiej by się wszystkim żyło na tym świecie! A ci wszyscy tak zwani chrześcijanie, którzy nienawidzą kobiet i uważają je za głupie, czy gorsze od mężczyzn, albo że Bóg wcale nas nie szanuje; cóż, pewna kura domowa ma ochotę porządnie natrzeć im uszu ;)
A teraz powiedzcie mi; czy to brzmi wam mizoginistycznie?
Harry Potter podszedł nerwowo do stołu pana Snape'a. Inni młodzi ludzie w czerwono–żółtych czapkach zrobili to samo. Pan Snape wstał w milczeniu; i wskazał głową, żeby chłopcy i dziewczęta ruszyli za nim; po czym wyszedł z Wielkiej Sali posuwistym krokiem.
Zaprowadził ich do niewielkiej klasy z kilkoma biurkami. W ciszy wskazał gestem, żeby maluchy porozsiadały się na nich. Tak zrobiły. Stanął przed nimi, mając za sobą czarną tablicę.
– Witajcie w Hogwarcie, Szkole Modlitw i Cudów – powitał ich przyjaźnie starszy, ale wciąż przystojny, na swój dostojny i surowy sposób.
Maluchy siedziały w pełnej szacunku ciszy.
– Wszyscy wybraliście czapkę Gryffindoru? – zagaił pan Snape; i podniósł brew.
– Tak, panie Snape – odpowiedzieli chórem wszyscy uczniowie.
– Cóż – powiedział pan Snape; po czym wyprostował swoją rozbudowaną sylwetkę na jej pełną, imponującą wysokość. – Chciałbym powiedzieć wam, że ten wybór was uszczęśliwi; albo że dzięki niemu wasze życia będą łatwiejsze; ale nie będę was okłamywał. Po świecie krążą mroczne siły; i nie lubią chrześcijan. A kiedy mówię chrześcijan; mam na myśli czapki Gryffindoru. Uwielbiają czapki Hufflepuffu; ponieważ czapki Hufflepuffu wierzą we wszystko, co ci ludzie mówią, tak długo jak dodadzą do swojej filozofii plakietkę „Chrześcijaństwa"; dzięki czemu czapkom Hufflepuffu jest łatwiej. Powszechnie twierdzą też, że nie lubią czapek Ravenclawu; ale zaraz potem udają, że ekstremizm Krukonów dotyczy wszystkich chrześcijan; więc czapki Ravenclawu im pomagają.
Harry zmarszczył brwi z zaskoczeniem. Wielebny był tak gościnny wobec innych czapek; zastanawiał się, czemu pan Snape zwracał się do nich tak bezpośrednio. Uważał szczerość pana Snape'a za odświeżającą; ale zastanawiał się też – czy szczerość w połączeniu z nienawiścią do innych, nie była dokładnie tym, co zobaczył w czapce Dracona? Uważał, że inne czapki się mylą; ale nie chciał, że pan Snape nienawidził ich za to! Chciał im pomóc!
– No i, oczywiście, są jeszcze czapki Slytherinu. Czapki Slytherinu będą wam mówiły, że znajdują się pod wieloma względami po tej samej stronie co czapki Gryffindoru. Nie dajcie im się jednak oszukać! Ich przywódca współpracuje z... Voldemortem!
Po klasie poniosło się echem zszokowane i pełne zgrozy westchnienie. Harry przyłożył dłonie do ust w próbie uciszenia swojej zgrozy; ale i tak był zszokowany. Jego nowy przyjaciel nie tylko wyznawał boginię; ale też bratał się z Voldemortem?! Wszystkie maluchy ponownie westchnęły; tym razem z jeszcze większym strachem. Gdzieś z tyłu młody chłopak o równo przyciętych włosach i odpowiednio ubrany, podniósł rękę.
– A co z konstytucją? – wyartykułował swoje pytanie Dean Thomas. – Czy nie pamięta o pierwszej poprawce?
Pan Snape pokręcił ze smutkiem głową.
– Obawiam się, że nie. A Voldemort pracuje poprzez nich i wszystkich wykorzystuje. Niebawem: przepadną wszystkie nasze wolności.
Dean Thomas po raz kolejny podniósł rękę.
– A czemu Voldemort tak strasznie nienawidzi chrześcijan? – zagaił wyraźnym głosem.
– Tego nikt nie wie – odpowiedział ostrożnie pan Snape. – Tym niemniej – już pracuje na naszą niekorzyść; i zbiera sobie zwolenników; i możliwe, że tylko czapki Gryffindoru będą w stanie go powstrzymać.
Harry był podenerwowany; ale zacisnął mocno pięści. Bał się, ale był gotów stawić czoła temu złu!
CZYTASZ
Hogwart, Szkoła Modlitw i Cudów
FanfictionChrześcijańska wersja Hogwartu i historii o Harrym Potterze jako takim. Czego chcieć więcej? Nie moje dzieło, ja tylko tłumaczę! Oryginał do znalezienia na https://www.fanfiction.net/s/10644439/9/Hogwarts-School-of-Prayer-and-Miracles