Stephen czekał, czego zwykle nie robił. Zawsze, kiedy się gdzieś umawiał, liczył na punktualność reszty. I wielokrotnie zdarzało się, że po prostu pisał osobie spóźnionej, że jednak z umówionego spotkania nici. Teraz też z chęcią, by to zrobił. Już nawet sięgał po telefon w chwili, kiedy zobaczył, że tej dziewczyny nie ma.
Naprawdę zrobiłby to, tylko prawda była taka, że naprawdę chciał zasłynąć, tak jak kiedyś udało to mu się, jako lekarz. Był czarodziejem, na pewno najlepszym w całej tej szkole, ale jednak reszta świata magów uwielbiała uświadamiać mu, że nie jest dla nich nikim wielkim, ani zasłużonym. Ciągle podchodzili do niego z niepewnością, strachem i wręcz czasami odrazą, jaką było to, że nie odrzucił świata materialnego. Stephen sądził, że reszta jest po prostu zazdrosna, że Przedwieczna wybrała właśnie jego i to on ocalił ostatnio świat, łamiąc przy okazji kilka zasad i nie dostając, według nich, należytej kary. Więc gdyby odkrył, w jaki sposób coś tak cennego, jak wiedza ukryta w tej książce, dostała się w ręce kogoś tak zwykłego, jak tamta dziewczyna, na pewno, chociaż trochę zabłysnąłby w ich oczach i dał kolejny dowód, że zasługuje na zaufanie.
Do tego musiał się dowiedzieć, skąd Luna wiedziała rzeczy, o których powinna nigdy się nie dowiedzieć.
Pierwsza z nich, było to, że wiedziała, bądź miała ogólne pojęcie, kim jest Przedwieczna i ogólna niewiara w racje podjętej przez nią decyzję. Strange zdawał sobie sprawę, że gdyby nie ciągły respekt i szacunek, jaki zmarła nauczycielka nadal posiadała, zostałby wyrzucony i pozbawiony wszelkich należytych mu zadań i tytułów, jak strażnik sanktuarium w Nowym Jorku.
Do tego dochodziło coś bliższego jego życia w szkole i jego ogólnej reputacji osoby, która potrafi dowiedzieć się wszystkiego za pomocą dedukcji. Było to małe pocieszenie i niezadowalająca go sława, w porównaniu z tą, na którą zasłużył w Kamar-taj, ale której ciągle mu odmawiano, jednak to zawsze było czymś. Na początku to było tylko pocieszenie, ale z czasem polubił to i naprawdę cieszył się, że ją miał. Dzięki temu nie był tylko tym dziwnym chłopakiem, który jest jakimś czarodziejem.
Istniała jednak jeden ważny fakt, który nie pozwalał mu całkowicie cieszyć się sławą. Prawda była taka, że cała wiedza, którą się chwali, nie została wcale zdobyta przez dedukcję i łączenie ze sobą pozornie nieistotnych szczegółów. On odkrywał te wszystkie rzeczy tylko i wyłącznie dlatego, że kiedy popołudniami pozwalał swojemu ciału odpocząć, a sam w postaci ciała astralnego przemierzał korytarze szkoły i sam wszystko sprawdzał, przeszukiwał i podsłuchiwał. A potem, z udawaną obojętnością, opowiadał wszystko Everettowi, który potem to rozpowiadał z dodatkowym podekscytowaniem i emocjami.
A wszystko zaczęło się przez przypadek, kiedy w pierwszym miesiącu jego pierwszego roku nauki w szkole, tak jak codziennie po południu zostawił swoje ciało na łóżku, a sam zajął się własnymi sprawami. Tylko wtedy nie chciał poznawać żadnych tajemnic. Wtedy chciał się jedynie przygotować na sprawdzian. Nic więcej.
Niestety Everett chyba pragnął zrobić mu na przekór i właśnie wtedy wdał się w sporą, telefoniczną kłótnię chyba z własną matką. Stephen naprawdę się starał go ignorować, jednak kiedy po raz dziesiąty czytał jedno zdanie i ciągle nic nie rozumiał. Nawet jego idealnie wszystko zapamiętująca pamięć nie dała rady. Miał wrażenie, że ona po prostu się wyłączała, jeśli w sprawę wchodziło uczenie się logiki. Wtedy podjął decyzję, że musi gdzieś zwiać i schować się przed wszystkimi ludźmi do czasu, aż zrozumie porąbane zasady dedukcji, jakie serwował im nauczyciel, najpewniej jakichś psychopata.
Odczekał i się ewakuował. Na początku zachowywał pełną ostrożność, wymijał ludzi na korytarzach oraz wybierał przejścia, które były mniej zatłoczone. Jednak w momencie, kiedy Stark przez niego przelazł, zrozumiał, że nic nie mogą mu zrobić. Był niewidoczny i nic go nie powstrzymywało. Mógł robić, co tylko chce. Pójść, gdzie tylko chce. Zobaczyć, co tylko chce.
CZYTASZ
Marvel Avengers Academy Junior Year
FanfictionRok szkolny się zaczął i wszyscy chcąc, nie chcąc, muszą wrócić do nudnego obowiązku uczniowskiego. Dotyczy to też Avengersów, którym jest szczególnie trudno się pozbierać po wakacjach spędzonych w willi Starka. Bohaterowie jednak nawet się cieszą...