Uciekinierka - Kara

97 8 0
                                    

Wzięłam rękę Alice i wybiegłam z domu najszybciej, jak potrafiłam. Dotarłyśmy na przystanek komunikacji miejskiej i wsiadłyśmy do autobusu. Krople deszczu bębniły cicho w szyby. Objęłam ramieniem Alice, a ona wtuliła się we mnie. Po raz pierwszy w życiu... Czułam się naprawdę potrzebna.
Gdy Alice zasnęła, czuwałam, patrząc dokąd jedziemy. Po drodze minęliśmy jeden z wielu sklepów CyberLife w Detroit. W witrynie stała androidka - model AX400 - idealna kopia mnie. Wiedziałam jednak, że różniliśmy się. Ona była tylka maszyną... Ja... Ja jestem żywa.
Po około pół godziny autobus zatrzymał się w jednej z dzielnic śródmieścia. Kierowca autobusu kazał nam wysiadać. Obudziłam Alice i zaczęłyśmy kierować się do wyjścia.
- Czy napewno nie możemy tu zostać? Nie mamy dokąd pójść, na zewnątrz leje, a mała jest bardzo zmęczona. - próbowałam go przekonać.

- Bardzo mi przykro, ale nie możecie tu zostać. Autobus wraca do zajezdni i wyjeżdża z tamtąd dopiero jutro. Musicie wyjść.
Powoli wysiadłam z Alice i trzymając ją za rękę, podeszłam z nią do przystanku, bowiem cała przemokła.
- J-Jest... Mi bardzo... zimno... - powiedziala Alice, trzęsąc się z zimna.

- Chodź... Znajdziemy jakieś schronienie. - podałam jej rękę i poszłyśmy w kierunku pobliskiego skrzyżowania.
Po lewej stronie zauważyłam motel - idealne miejsce na jedną noc dla Alice. Podeszłam do wejścia energicznym krokiem. Już chciałam wejść, ale ujrzałam napis na drzwiach: "Zakaz wstępu androidom". Co więcej jeden nocleg kosztował 40$, a my byłyśmy bez żadnych pieniędzy.
- Co się dzieje? Nie wchodzimy do środka? - zapytała Alice.

- Nia mamy pieniędzy... - odpowiedziałam jej. - Muszę pozbyć się też tego uniformu... -
Wtedy zauważyłam pralnię całodobową po drugiej stronie ulicy.

- Chodź Alice... Ogrzejesz się tam. - powiedziałam, po czym przeszłam przez jezdnię i weszłam do pralni.

W środku siedział jeden człowiek ze słuchawkami na uszch. Jako że godzina była już nocna, spał on smacznie. Alice usiadła w kącie, a ja podeszłam do jednej z pralek, gdzie znalazłam suche ubrania, należące do śpiącego człowieka. Pasowałyby idealnie na mnie i Alcie. Otworzyłam pralkę, ale nagle poczułam, że ktos szarpie mnie za uniform.
- Co ty robisz, Kara? To nie jest nasze! - wyszeptała Alice.

- Wiem, ale ty potrzebujesz suchych ubrań, a ja muszę pozbyc się tego uniformu. - odpowiedziałam.

- Ale to kradzież. Tak nie wolno! - nalegała Alice.

Westchnęłam. - Wybacz Alice, ale my ich bardziej potrzebujemy. - powiedziałam i zaczęłam wyciągać ubrania z pralki.

Alice 🔽 - zaufanie

Włożyłam suche ubrania do koszyka. Wtedy zauważyłam bordową czapkę i zieloną kurtkę na kolanach śpiącego człowieka. Powoli je zabrałam, uważając, by nie obudzić go. Gdy miałam już wszystko, podeszłam do Alice i przebrałyśmy się.
Wyszłyśmy z pralni. Teraz wyglądałam już jak człowiek. Brakowało nam tylko pieniędzy. Wtedy ujrzałam sklep całodobowy za zakrętem. Cały czas miałam w kieszeni broń, którą zabrałam z domu Todd'a.
Chwyciłam Alice i szybko poszłyśmy w kierunku sklepu. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Szybko się obróciłam. Był to android, który zajmował się wywózkami śmieci.
-Wyglądacie na zagubione. - powiedział android.

- Nie mamy, gdzie się podziać... - odpowiedziałam z dozą nieufności.

- Chyba wiem kto może wam pomóc. - powiedział podając mi rękę, bym pobrała od niego adres.
Powoli chwyciłam jego ramię i zamknęłam oczy. Widziałam dom człowieka nazywazjącego się Zlatko. Mieszkał on na obrzeżach.
- Ale to na drugim końcu miasta. Potrzebujemy czegoś tutaj! - odpowiedziałam, otwierając oczy, ale android już wsiadł do śmieciarki i odjechał.
- Chodź Alice... - wyszeptałam i poszłyśmy do sklepu.
W środku działało ogrzewanie. Sprzedawca siedział przy ladzie, oglądając telewizję. Gdy podeszłam do kasy wstał.
- Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - zapytał.

Dla mnie... Nie jesteś tylko maszyną...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz