Wraz z Alice dojechałyśmy wieczorem na adres, który podał nam android zeszłej nocy. Gdy stanęłam przed ogrodzeniem, naszym oczom ukazał się duża rezydencja. Oceniłam, że pochodzi z lat 20. 20 wieku. Styl rustykalny. Dom jednak powoli przemieniał się w ruinę.
Powoli podeszłam do drzwi i chciałam nacisnąć dzwonek, gdy nagle Alice odezwała się.
- Nie podoba mi się tu. Chodźmy. Mam złe przeczucie. - poprosiła Alice.- Spokojnie. Poprosimy o pomoc i wyruszymy dalej. Przy odrobinie szczęścia może nawet do Kanady... - dodałam Alice otuchy, ale w głębi czułam niepokój.
Nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzył nam zaniedbany mężczyna po 50.
- Czego? - zapytał szorstko.- Ty jesteś Zlatko? - spytałam. - Powiedziano nam, że możesz nam pomóc.
- Przykro mi, ale nie wiem o czym mówisz. Żegnam. - odpowiedział, chcąc zamknąć nam drzwi, ale szybko powstrzymałam go.
- Proszę... Nie mamy dokąd pójść. - błagałam.
Mężczyzna westchnął i otworzył szerzej drzwi.
- Wejdźcie. - zaprosił nas ruchem ręki do środka.
Powoli weszłyśmy. Zlatko zamknął za nami drzwi, wziął nasze płaszcze powiesił i zaprosił do salonu. Poszłyśmy za nim. Usiadłam z Alice na kanapie, a mężczyzna nalał sobie whiskey i usiadł na przeciwko nas.
- Defekt, tak? - zapytał z zaciekawieniem.- Tak... - odpowiedziałam. - Uciekłyśmy od właściciela, zaraz po tym jak... Jak próbował zabić Alice...
Musimy przekroczyć granice... To nasza jedyna szansa... Policja ściaga nas, a ja... Ja muszę zapewnić Alice bezpieczeństwo. - przedstawiłam mu naszą historię w skrócie.- Tak... Kanada to dobry kierunek na ucieczkę... Zieleń... Bezkresne łąki... I brak praw dla androidów. - zaśmiał się Zlatko. - Pomogę wam! Najpierw jednak musimy... Usunąć Ci nadajnik... Policja nie może was znaleźć...
- Nadajnik? - zapytałam zaniepokojoma.
- Tak... Każdy android taki ma, by móc go namierzyć. Ale spokojnie. To zajmie chwile. Chodź za mną. Dziewczynka może tu zostać. - powiedział wstając i udąc w kierunku piwnicy.
- Nie. Ona ma być zawsze ze mną. - odpowiedziałam chwytając Alice za rękę.
Poszłyśmy za mężczyzną do piwnicy. Było tam ciemno i pełno kurzu. Zlatko otworzył jedne z drzwi i weszłyśmy do środka. Stała tam ogromna maszyna służąca do operacji na androidach.
- Mogłabyś stanąć tu. - poprosił mężczyzna, wskazując na podest maszyny, po czym zaczął zajmować się aparaturą.
Spełniłam jego prośbę. Nagle chwyciły mnie ogromne szczypce, unieruchowiły moje ręce, a w bój kark wbiła się igła.
- Dziwne... - zaczął Zlatko. - Nadajniki defektów często przestają działać same z siebie... Dlatego jest je tak trudno znaleźć. Usuwanie Ci go mijałoby się z celem...- Ale powiedziałeś... - zaczęlam zaniepokojona.
- Defekty. - przerwał mi Zlatko. - Przychodzą do mnie po pomoc. Ja je wabię obietnicą wolności i... resestuję je.
- Co? NIE! JA NIE CHCĘ BYĆ RESETOWANA! ALICE! - krzyczałam i probowałam wyrwać się maszynie.
- No patrzcie państwo. - powiedział Zlatko zdumiony. - Defekt, który chce być mamą... Plastik ma ochotę posiadania... potomstwa. Fascynujące.
- Kara! - Alice pobiegła do mnie i chciała mnie wyrwać, ale nie udało jej się. Proces resetu już się rozpoczął.
- Uwierz mi... Tak będzie lepiej. Żadnych marzeń... Żadnych rozczarowań... Prawie Ci zazdroszczę. - powiedział i pociągnął Alice za włosy, siłą wywlekając ją z pokoju.
-Connor-
Gdy samochód Hank'a zatrzymał się, wyjrzałem przez okno. To właśnie tu androidka się udała.
- Skąd wiesz, że są właśnie tu? Przecież to ruina. - zapytał Hank.- Gdy defekt chciał mi przekazać wirusa, dostałem dostęp do jego pamięci. To tu właśnie się kierował. - odpowiedziałem i wyszedłem na zewnątrz, a Hank za mną.
Jako że padało, mój garnitur szybko stał się mokry. Powoli podeszliśmy z Hankiem do drzwi i zapukaliśmy. Nikt nie odpowiedział.
- Policja Detroit. Proszę otworzyć. - nalegał Hank.
Nagle usłyszeliśmy pisk małej dziewczynki z środka.
- Cholera... Odsuń się. - rozkazał Hank i wywarzył drzwi.
Naszyn oczom ukazał się mężczyzna, który ciągnął dziewczynkę za włosy na schodach.
- Puść ją! - rozkazał Hank, celując w podejrzanego.
Męzczyzna powoli uniósł ręce do góry. Nagle poczułem, że ktoś ciągnie mnie za marynarkę. Powoli obróciłem głowę i ujrzałem tam dziecko, które uciekałi z defektem.
- Musicie jej pomóc! Błagam! On ją za chwile zresetuje! - prosiła przez łzy dziewczynka.
Nie mogłem pozwolić na utracenie wspomnień defekta. Pobiegłem do piwnicy i ujrzałem androidkę, przypiętą do maszyny. Komputery wskazywały na reset w 90%. Połączyłem się z nimi, zatrzymałem proces i uwolniłem defekta. Androidka spadła na ziemię i powoli wstała. Jej pamięć musiała naprawić straty. Rozejrzała się po pokoju niepewnie, po czym zapytała.
- Gdzie jest Alice? - spytała zaniepokojona.- Na górze. Jest bezpieczna. Musimy zadać wam kilka pytań na komisariacie. - odpowiedziałem beznamiętnie.
- Dobrze... - defekt lekko pokiwała głową i skierowaliśmy się do głównego holu.
Nagle androidka popchnęła Hanka i wzięła dziewczynkę za rękę.
- Alice! Musimy uciekać! - powiedział defekt i zaczął biec na zewnątrz.
Chwyciłem pistolet Hanka na ziemi i wycelowałem w androidkę. Gdybym strzelił, padłaby na ziemię martwa. Chciałem pociągnąć za spust, ale wtedy... Ona tylko się broniła... Chciała uratować tą dziewczynkę. Powoli opuściłem broń. Defekt po raz ostatni spojrzał na mnie. Połączyła się ze mną. W głowie usłyszałem cichy głos."Dziękuję"
Androidka otworzyła bramę i uciekła wraz z dzieckiem.
Niestabilność programu ⏫ - 69%
- Może tak będzie lepiej... - powiedział Hank.
Hank ⏫ - sympatia
Nie wykonałem swojej misji... Z wyboru... Co się za mną dzieje? Zebraliśmy dowody z domu mężczyzny. Torturował androidy i kradł je. Oprócz tego przemoc nad dzieckiem... Przynajmniej 30 lat więzienia. Aresztowaliśmy go i zabraliśmy na komisariat. Odpowie za swoje zbrodnie.
-----------------------------------------------------------
Wiem... Powinnam jeszcze dodać Luther'a, ale... To jest ten typ postaci, której nie lubię, ale jeśli ma umrzeć, robi mi się przykro.
CZYTASZ
Dla mnie... Nie jesteś tylko maszyną...
FanfictionFanfiction dotyczące Detroit: Become Human. Będę przezentować wydarzenia z gry, które... Mogą różnić się w większym, mniejszym stopniu, lub być kompletnie inne. Akcja będzie skupiać się na relacji Kary z... Sami zobaczycie. Okładka nie należy do mni...