rozdział pierwszy.

622 30 65
                                    

- Eren!
   Z przyjemnego spoczynku zwanym snem, do wylądowania twarzą na podłodze. Koniomordy postanowił zbudzić naszego kochanego bruneta z owej przyjemności. Właśnie mu się śniło jak to Marco walił konia końskiej grzywie. Eren tylko na niego spojrzał, od razu przypomniał mu się jego sen. Zaczął się śmiać jak dziecko z reksia, który ukradł kiełbaske z okna.
 
   Podniósł się oraz zabrał swój mundurek po czym pognał do łazienki się przebrać. Powtarza się to co na codzień, czyli
• wbicie się w mundurek,
• czesanie włosów i nakładanie żelu,
• szczotkowanie zębów,
• psikanie się dezodorantem i perfumami i takie tam inne.

   Chłopak spojrzał na sterte ubrań po czym wydarł się na całą pare.
- Kto robi pranie!!
- Kolej Armin'a! -krzyknął Reiner.
- W cale nie! Kolej Erena!
- Ja robiłem już pranie! -odparłem wściekły- dobra jezu! Babą sie znowu zapłaci po dyszce i cacy!
- Racja! -wydarł się Kirshiten.
- Ty to sie zamknij bo zapłacisz.

   Wyszedłem z łazienki i spakowałem potrzebne na dzisiaj książki.
- Słyszeliście że mamy nowego nauczyciela? -spytał blondyn o włosach za ucho.
- Mamy? Czego uczy? -wypytałem.
- Niemieckiego, jest naszym nowym wychowawcą, stary pierdziel którego zwolniono podobno ćpał, Eren ty serio jesteś jakiś zacofany z informacjami -powiedział Jean przez co się wściekłem. Miałem właśnie mu wyrąbać, kiedy z drzwi dobiegł dźwięk pukania.

   Do naszego pokoju wmaszerował wysoki, przystojny o jasnej cerze, czarno włosy mężczyzna w czarnej bluzie tyle, że zamiast kaptura miał zielony golf oraz czerwone rurki z dziórami na kolanach. Patrzył na nas jak na idiotów po czym odsunął mnie od Jean'a.
- Za kogo ty sie masz!? -warknąłem.
- Za twojego wychowawce smarkaczu. -odszczekał mężczyzna.

   Wszyscy patrzyli na niego jak na boga. Nasz nowy nauczyciel, a wyglądał tylko na studenta. I jeszcze sie odezwałem do niego bezczelnie, nie dostałem opierniczu? W tedy spojrzałem na stojącą przed drzwiami reszte klasy, zauważyłem tam Marco, znowu przypomniałem sobie o śnie, wybuchłem śmiechem, a wszyscy na mnie sie gapili w tej niezręcznej sytuacji.

   Spojrzałem na na wychowawce, patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić.
- A wy tu czego? Nie macie nic lepszego do roboty? Za -spojrzał w zegarek na nadgarstku, miał zgrabne dłonie- 3 minuty i 32 sekundy dzwonek na lekcje! No już! -psorek rozgonił reszte klasy- co do was, poinformuję o bójce waszych rodziców.

   Na te słowa cały pokój się roześmiał prócz mnie i profesora. Za chuja nie było mi do śmiechu, spojrzałem na nich prawie płacząc, Armin mnie przytulił.
- I czego sie śmiejecie głupie bachory -spytał szatyn.
- Może tak nie wiem... Myśli niech pan zanim coś powie? Może któreś z nas nie ma rodziców? Może któremuś rodzice wpadli w wypadek i już n-nie żyją? Może któregoś rodzice zostawili i był... sam? Przez całe życie... -mówiłem dalej, a z każdym słowem chciało mi się bardziej płakać. Kiedy zadzwonił dzwonek nie wytrzymałem i rozkleiłem się na oczach wszystkich w pomieszczeniu.

   Patryli na mnie jak na niewinne dziecko, stałem tylko patrząc w podłoge. Płakałem bezradnie, każdy chyba w tej chwili domyślił się o co mi chodziło. Ze mną i z moim zachowaniem...

   Nauczyciel mnie obiął, poczułem ciepło, takie przyjemne ciepełko od mamy lub taty, którym darzyli mnie gdy byłem młodszy, ale odepchnąłem go, otarłem łzy i tym samym chwycąc torbe wyszedłem w strone klasy nic nie mówiąc, a mój przyjaciel Armin podreptał za mną, jak i nauczyciel i reszta pokoju. Pierwsza lekcja odbyła się w sali numer 110. Nauczycielka mówiła jaka to Ymir mądra, w sumie nie była taka mądra, ale okej.

   Myśli nadal nie dawały mi spokoju, było mi strasznie smutno a dzisiaj miałem ochote tylko płakać i poprzytulać sie do kogoś.. Szkoda tylko że na całym świecie nie ma kogoś takiego.

Wyjątkowy uczeń | ereri ZAWIESZAM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz