Rozdział 29

14.9K 360 54
                                    

Jeszcze kilka dni spędziliśmy w szpitalu. Wszystko było w porządku, tylko lekarze chcieli poobserwować moich chłopców, ze względu na to, że byli bliźniakami. 

W tym czasie zdążyła odwiedzić nas moja mama. Na całe szczęście sama, bo nadal nie przywykłam do obecności jej partnera. Mimo wszystko cieszę się, że jest szczęśliwa i kogoś sobie znalazła. 

Wpadli także Alice z Matt'em oraz oczywiście rodzice Nathana. 

-Kochanie, jesteś pewien, że w naszym domku wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Wiesz, że nie chciałabym aby dzieci od razu coś złapały.- powiedziałam chcąc się upewnić. 

-Tak skarbie. Wszystko w porządku. Ekipa już skończyła i zabrała wszystkie rzeczy. Nie masz się o co martwić. Wszystko będzie dobrze.- odpowiedział mi spokojnie.

W tym samym czasie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a zaraz potem do środka weszła Kate z Paulem. 

-Witajcie kochani!- zaczęła od progu i ucałowała nas wszystkich.- Jak się czujecie? Jak nasze małe skarby?- zapytała.

-Bardzo dobrze. Właściwie to już tylko czekamy na wypis i możemy wracać do siebie.- uśmiechnęłam się. 

-To wspaniale! Bardzo się cieszę, może pojedziemy tam razem z wami i troszkę posprzątam, bo mój syn pewnie nieźle nabałaganił.- zaśmiała się.

-Mamo!- zaprotestował Nathan.- Mogę ci zagwarantować, że wszystko jest przygotowane na przyjazd moich synów  i tak naprawdę nie ma czego sprzątać. Każdą wolną chwilę spędzałem tutaj, ewentualnie w biurze, gdy działo się coś ważnego. Ten pokój stał się ostatnio moim drugim domem.- tym razem to on się zaśmiał, a ja mu zawtórowałam.

-Ale oczywiście możecie wpaść, jeśli chcecie. Zawsze jesteście mile widziani.- powiedziałam, gdy już udało mi się powstrzymać śmiech. 

-Wspaniale! A więc zadecydowane, jedziemy z wami.- uśmiechnęła się kobieta i wraz ze swoim mężem podeszli do Matthew i Alex'a. 

-Nathan, powiedziałeś im?- szepnęłam.

-Nie. 

-To skąd będą wiedzieć, gdzie mają jechać?

-Spokojnie, ja to załatwię.- odpowiedział mi i się uśmiechnął. 

-Co tak szepczecie gołąbeczki?- zapytała Kate, wyraźnie zaciekawiona. 

-Och, nic takiego mamo, tylko pomyśleliśmy, że skoro i tak jedziecie do nas, to może po drodze wpadniemy na cmentarz do taty i brata Leny?- powiedział praktycznie na jednym wdechu. 

-Hmmm, myślę, że to dobry pomysł, na pewno chciałabyś z nimi porozmawiać.- powiedziała.

-Dokładnie tak. Czasami czuję, że potrzebuję coś z siebie wyrzucić, a to dla mnie chyba najlepsza forma.- odpowiedziałam jej. 

-Dobrze, w takim razie poczekajmy na was wypis i ruszajmy w drogę.

-Tato, pojedziesz za mną dobrze? Nie jestem pewien, czy znasz tą część miasta, bo prawdę mówiąc nie pamiętam, żebyśmy tam jeździli.- powiedział Nathan.

-Tak masz rację. Tak będzie najlepiej. Przynajmniej się z matką nie zgubimy.- zaśmiał się Paul. 

Na wypis nie musieliśmy długo czekać. Do wyjścia byliśmy gotowi już kilkadziesiąt minut później. Nathan wziął oba nosidełka, w których  były dzieci i ruszył przodem, a ja zaraz za nim. Oczywiście państwo Black również szli z nami. 

Pogoda była średnia, zdresztą nic w tym nowego, bo przecież w marcu jak w garncu i pogoda może być nieprzewidywalna. Widziałam minę pani Kate, która na myśl o mnie w takiej pogodzie na cmentarzu pewnie dostawała białej gorączki. 

Twoja na zawsze ( W Trakcie Poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz