Rozdział 10

2.9K 180 41
                                    

Chwilę po dziwnym pojawieniu się wuja Naruto do domu wbiegł inny, nieznany konoszanom blondyn w stroju tutejszych shinobi.

– Naruto-dono! – krzyknął zdyszany. – Tetsu-dono wysłał po ciebie Fumio-sama, gdzie on jest? – zapytał, rozglądając się dookoła.

Za ściany wyszedł wcześniej wspomniany mężczyzna z kanapką w ustach.

– Fumio-sama, dlaczego jeszcze nie przyszliście? – spytał.

– Gdzie? – Zdziwienie pojawiające się w oczach Namikaze tak zmieszało zebranych, że zmęczony biegiem shinobi rzucił się na kanapę, nie zwracając uwagi na to, czy wypadało, czy raczej nie.

– O co chodzi Yūta-san? – odezwał się Naruto.

– Tetsu-dono wysłał po ciebie Fumio-sama, żeby ten przyprowadził cię na przesłuchanie – wyjaśnił. – Przywódca stwierdził, że powinieneś przy tym być – dodał ciszej, jakby niepewnie.

– Przepraszam was – blondyn zwrócił się do drużyny siódmej. – Jak słyszeliście, muszę iść. Porozmawiamy później – dodał i wstał, rzucając wujowi zdenerwowane spojrzenie.

Nie był to pierwszy raz, gdy starszy nie przekazał mu jakiejś ważnej informacji z powodu swojego roztargnienia. Mimo to Naruto za każdym razem denerwował się coraz bardziej, ledwo powstrzymując się od pokazania swojej drugiej strony. Czasami przez myśli chłopca przechodziły pytania, jak właśnie ten mężczyzna mógł być nazywany Strażnikiem Tajemnic. Może jego sekretem była słaba pamięć i właśnie dzięki niej nigdy jeszcze nikomu nie wydał żadnego sekretu.

– Dokończymy rozmowę, jak wrócisz – odezwał się Kakashi, zerkając niepewnie na ucznia.

Przesłuchanie? Był prawie pewien, że miało to związek ze znalezionymi mieszkańcami Kraju Wiru. Nie był jednak przekonany, czy dwunastolatek powinien być przy takiej procedurze i czy posiadane później przez niego informacje nie były zbyt drastyczne.

Niebieskooki kiwnął głową z lekkim uśmiechem i wyszedł wraz z pozostałą dwójką blondynów.

Dojście do miejsca przesłuchań zajęło im chwilę. Musieli zejść na sam dół, a później skierować się za Budynek Administracyjny, gdzie obok góry stało dwóch shinobi. Kiwając im jedynie głowami, bez słowa skierowali się w głąb korytarza, który pojawił się po stworzeniu przez jednego ze stróży pieczęci. Mimo że zapach nie należał do najprzyjemniejszych, a wilgoć była spora, cała trójka bez najmniejszego grymasu zaszła dwa piętra niżej, będąc już kilka metrów pod ziemią. Krople wody spływały po kamiennych ścianach aż na podłogę, na której co jakiś czas formowały się to nowsze kałuże. Atmosfera nie należała do najprzyjemniejszych, ale czego można było się spodziewać po więzieniu, którego na dodatek przez większość czasu nie używano. Legenda Uzushiogakure głosiła, że pracownicy tego miejsca podpadli któremuś z przywódców i zostali zmuszeni do nudnej pracy w nie najprzyjemniejszych warunkach. Słysząc to kiedyś, Naruto ledwo powstrzymał śmiech. Jego rodzina faktycznie potrafiła w wyrafinowany sposób zemścić się na ludziach.

W końcu weszli do jednego z pomieszczeń odgrodzonego od reszty metalowymi kratami i drzwiami. Na środku siedziała czwórka nieznanych dwunastolatkowi mężczyzn. Nie byli oni przypięci w żaden sposób do krzeseł, jednak dookoła nich stali przygotowani na każdą ewentualność ninja. Pośród nich blondyn rozpoznał swojego dziadka, ciotkę, która razem ze swoim mężem stała z boku oraz pracowników legendarnej klatki.

Nie było ich dużo. Jedynie ósemka shinobi, z których dwójka dowodziła dwoma zespołami. Mimo nie częstego używania podziemi, każdy z pracowników odbył specjalny trening w Budynku Shinobi, gdzie też czasami przyjmowali jakieś zadania.

Historia Niebieskiego Bohatera - NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz