Rozdział 15

2K 145 74
                                    

Poczuł jak jego ciało, jest zatrzymywane przez chude ramiona. Z przymkniętymi powiekami podniósł głowę, widząc przed sobą Sasuke. Czarnowłosy z lekkim zaniepokojeniem przyglądał się niebieskookiemu, próbując utrzymać go w ramionach, do czasu aż Koho nie poda jasnowłosemu laski do oparcia się.

- Chyba powinieneś jeszcze odpocząć - odezwała się czerwonooka ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Musimy porozmawiać - odparł, wyrywając się z zamyśleń. Był zdziwiony, że jego ciało nie zareagowało w żaden sposób na dość bliski kontakt z Uchihą. Do tej pory jedynym, który go dotykał bez jakichkolwiek konsekwencji, był Kurama. Naruto zawsze jednak tłumaczył to sobie tym, że przecież jego rudowłosy przyjaciel robił to w jego umyśle, gdzie materialność była sprawą zawiłą.

Widząc stan kolegi z drużyny czarnowłosy, pomógł mu usiąść przy palącym się jeszcze ogniu, i zajął miejsce obok, chcąc przypilnować chłopaka w razie problemów. Sam nie rozumiał swoich działań jednak coś, podpowiadało mu, aby nie zagłębiać się we własne powody.

- Proszę, niech panicz trochę zje. - Do blondyna podeszła Koho z jeszcze ciepłą zupą, którą jedli na kolacje. Na jej twarzy, tak jak na każdej innej, widniały znaki zmartwienia. Ona jednak jako medyczka wiedziała dokładnie, dlaczego stan dwunastolatka był taki, a nie inny. Nie zmieniało to jednak jej uczuć, które z każdym grymasem bólu na delikatnej chłopięcej twarzy, pogłębiały się.

- Dziękuję. - Naruto przyjął ostrożnie naczynie, posyłając jej lekki uśmiech. Czuł ból rozchodzący się po jego ciele, jak gdyby jego mięśnie z każdą nadchodzącą chwilą, zbliżały się do popękania w tysiącach najróżniejszych miejsc. - Tak więc zaczynajmy - odparł, widząc Taichiego, który ledwo powstrzymywał się przed przypomnieniem wszystkich o jego pytaniu. Blondyn pomimo zaciekawienia, nie chciał przysparzać swoją niecierpliwością jeszcze większych problemów. - Na początku chciałbym się zapytać, gdzie dokładnie jesteśmy. Koho-san wyjawiła mi, że las należy do Kraju Ognia - powiedział, po czym napił się zupy, uważając, aby nie upuścić miski.

- Już jutro dotrzemy do Konohy - odezwał się Kakashi, patrząc uważnie na ucznia. Lekkie drgania dłoni nie uszły jego uwadze, a problem z oddychaniem blondyna był aż nadto widoczny.

- Rozumiem. - Kiwnął głową. - Co do twojego wcześniejszego pytania Taichi-san. Chodziło mi jedynie o to, że przeciwnicy prawdopodobnie chcieli tylko, sprawdzić kto znajduje się w palankinie. Oczywiście nie jest to pewne, ale z tego, co wywnioskowałem z szybkich tłumaczeń Koho-san, nikt z nas nie został skrzywdzony, a oni sami uciekali po najmniejszej ranie.

- Po ich reakcji można stwierdzić, że się przestraszyli - odezwał się mężczyzna.

- Tak, faktycznie - zgodziła się Mami. - Od razu, gdy zobaczyli panicza, uciekli.

- Mnie jednak zastanawia ich pochodzenie. - Naruto położył miskę na ziemię i potarł dłonie, próbując zdziałać cokolwiek przeciwko drganiom. - Nie często się zdarza, aby zobaczyć shinobi bez ochraniaczy ze znakami wioski. Nawet gdy atakują innych.

- Nie zauważyłam żadnych specjalnych technik klanowych - odparła Koho. Czarnowłosa, dzięki podróży z Tsunade, potrafiła rozpoznać skąd, kto pochodzi. Nawet malutkie wioski, gdy miały jakikolwiek dostęp do ninja, odznaczały się czymś specyficznym. Jednak w tym wypadku, osiemnastolatka nie wyłapała żadnego znaku szczególnego, nawet w wyglądzie. W końcu czarne płaszcze z kapturami oraz maski nie były zbytnio do godziwe, aby było inaczej.

- Musimy porozmawiać o tym z Hokage. - Mariko zabrała naczynie, z którego chwilę wcześniej jadł długowłosy. - Na miejscu trzeba będzie również napisać list do Uzushiogakure - orzekła, poprawiając w tej samej chwili swoje rude włosy.

Historia Niebieskiego Bohatera - NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz