Lolzdzial 1

1.6K 121 60
                                    

Był ciemny wieczór, kiedy obaj przyjaciele zdążyli rozbić obóz i przysiąść razem przy ognisku, które odstraszało różne okropne stworzenia, czające się w głębinach ciemnego lasu.

Spędzili ten wieczór tak jak zawsze, przy cichym graniu Jaskra na lutni i gadce barda z Geraldem, która tak naprawdę nie była gadką, tylko rozmową Jaskra z samym sobą. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, że Wiedźmin rzadko z nim rozmawiał, jedyne co najczęściej od niego słyszał w odpowiedzi na jego różne przemyślenia, to oczywiste "hm".

Raz na dzień, kiedy z nim przebywał, zdażyło się, że Geralt powiedział coś więcej, ale to najczęściej było spowodowane zdenerwowaniem ze strony Wiedźmina, z tego powodu że Jaskrowi nie chciało się choć na chwilę zamknąć mordy.

Tak czy inaczej, kiedy obaj zdążyli najeść się wcześniej złowioną i przyrządzoną na ognisku rybą, Geralt jak co wieczór poszedł nakarmić i napoić Płotkę, nie omijając z nią krótkiej rozmowy, w której jak w przypadku z Jaskrem, również kończyła się bez odpowiedzi. W czasie kiedy Geralt opiekował się Płotką, Jaskier kończył pisać swoje dzieło, nad którym ostatnio  poświęcał dużo czasu.

Po skończeniu czynności, obaj towarzysze szykowali się do snu. Geralt jak zwykle sypiał po jednej stronie przygaszonego ogniska, a Jaskier po drugiej. Jednak dzisiaj dziwnym trafem, bard postanowił zmienić ten zwyczaj i jakby nigdy nic, kiedy Wiedźmin gasił ognisko, usadowił się obok miejsca spania Geralta.

Z początku Wiedźmin nie zrozumiał czemu Jaskier tak postąpił, jednak nie przejął się tym za bardzo i położył się tuż obok niego.

Na niebie tej nocy widniała pięknie widoczna droga mleczna, która ozdabiała ciemność milionem pięknych gwiazd. W pobliskim lesie dało się słyszeć dźwięki, pochodzące od różnorakich potworów i dzikich zwierząt.

Minęło sporo czasu, aż Geraltowi udało się zasnąć. Coraz częściej myślał nad prawem niespodzianki i o przeznaczeniu, które cholernie go już wkurwiało i nie dawało spokoju każdej nocy. Kiedy w końcu udało mu się zasnąć, kolejna irytująca rzecz dała sobie we znaki.

- Geralt?
Geraaalt,
Geraaaaaalt,
GERA... - Wiedźmin odwrócił się w stronę Jaskra i w ostatniej chwili zdążył zakryć mu usta swoją dłonią, zanim bard wydarł kolejny raz jego imię.

- Jaskier, do cholery! - Zaczął mówić głośnym szeptem. - Tak bardzo chcesz zwabić tutaj na nas jakiegoś potwora?! - Jaskier czekając w ciszy aż Geralt zabierze mu dłoń z buzi, powoli zaczął się denerwować.

- T-tam, tam, ktoś był. I to nie jeden ktoś, tylko dwa ktosie. Stali w głębi lasu, z pochodniami i patrzyli się w naszą stronę. Podniosłem się, aby im się bardziej przyjrzeć, ale zapewne  mnie zauważyli i przygasili ogień. - Nastała chwilowa cisza, w której  Geralt nie mógł odwrócić wzroku od głębi sąsiadującego lasu.

- Kurwa. Na pewno nas śledzili.

- Och, nie wątpię, dlatego chyba powinniśmy się stąd jak najszybciej wynieść, zanim przyślą tu po nas profesjonalnych morderców od zabijania bezbronnych bardów.

- Nie. Zostajesz tu, a ja idę na zwiady.

- Chwila, czy ciebie już do reszty pogięło. Nie mo...

- Zostań. Rozumiesz? Zaraz wrócę. - Odparł chłodno, po czym wziął leżące obok niego miecze i skierował się w stronę lasu zostawiając Jaskra samego na ciemnej polanie.

- Cholera. Świetnie! Cudownie! Normalnie zarąbiście! Najlepiej zostawić swojego najlepszego przyjaciela na pastwę losu. Prawda Geralt?!! - Jakiser powoli zaczął się denerwować, chodząc od jednej do drugiej strony, trzymając się ręką za głowę.

- Co ja mam teraz zrobić, zginę tutaj, normalnie zginę. A wszystko przez to, że wielkiemu Wiedźminowi nagle zachciało się bawić w detektywa. - Jaskier przysiadł na chwilę na kamieniu, który spoczywał na przeciwko zgaszonego ogniska.

- Chwila, może uda mi się jeszcze rozpalić ogień, może ci mordercy okażą się być wampirami i kiedy zobaczą ogień nie będą w stanie się tutaj zbliżyć. Nie no chwila, coś nie tak...Czy wampiry boją się w ogóle ognia. - Jaskier siedział tak w dłuższym zastanowieniu, przypominając sobie różne chwilę, kiedy razem z Geraltem napotykali na drodze wampiry, które i tak nie zachowywały się jak te z rządzą mordu każdego kogo napotkają.

- Płotka? A tobie co się stało? Nie hałasuj tak bo zaraz nas ktoś usły... - Nagle Jaskier poczuł za sobą czyjś ciepły oddech, przewidywał już najgorsze, chociaż miewał nadzieję że to Geralt znowu robi go za idotę i  próbuję wywołać u niego zawał serca. W końcu postanowił się powoli obrócić i zobaczyć kto tak naprawdę za nim stoi i tym razem miał nadzieję że to Geralt.

Okazało się, że to nie był zdecydowanie on, lecz mężczyzna ubrany w lekką zbroje, z ciemnymi włosami i dość młodo wygladającą twarzą. Był większy od Jaskra i na pewno przewyższał go siłą. U boku nosił miecz, a na szyji miał ozdobną bliznę. Kojarzył mu się z pewnym mężczyzną, którego kiedyś spotkał.

- Kurwa. - Zdążył to powiedzieć, zanim osoba pochwyciła go i przykryła mu ręka usta.

- W końcu cię mam ty cholero, teraz zapłacisz za swoje wszystkie wyrządzone czyny. - Jaskier próbował się uwolnić z ramion mężczyzny, ale niestety ten trzymał go za mocno, więc jedyne co robił, to go spowalniał, rzucając się na wszystkie strony. Mężczyzna ciągnął go w stronę lasu, gdzie jak już później zauważył, stała druga postać, do której powoli zaczęli się kierować. Kiedy się do niej zbliżyli, tak że Jaskier mógł wyraźnie zobaczyć jej twarz, wiedział, że wpadł w niezłe gówno.

- No, no, no... kogóż ja tu widzę? Haha, dawno się już nie widzieliśmy, prawda Jaskrze? - Mężczyzna siedzący na swoim wierzchowcu, wyglądem przypominał elfa, o długich, prawie że białych włosach i szczupłej sylwetce. Zeskoczył z konia i podał drugiemu mężczyźnie linę.

- Masz, zakryj mu tym usta, a tym zwiaż ręce. - Drugi mężczyzna przyglądał się niechętnie dwóm materiałom, których nie chciał przyjąć.

- Ty go zwiąż, myślisz, że jestem tutaj od wykonywania brudnej roboty? - Zirtyowany odpowiedzią przyjaciela mężczyzna, odetchnął i powoli zaczął dobierać się do uwięzionego Jaskra. Ten zaczął się szarpać, próbując chociaż uwolnić usta, od dłoni trzymającej go osoby. Cudem, kiedy poczuł że mężczyzna powoli rozluźniał uchwyt, wyszarpał mu się i od razu po tym zaczął biec z powrotem w stronę obozowiska.

- GERAAAAAAALT! UPROWADZAJĄ MNI - Wtem na jego nieszczęście upadł, potykając się o wystający z ziemi kamień. Obolały Jaskier, kiedy chciał się już podnieść, coś go  stuknęło mocno w tył głowy. Jedyne co pamiętał z tamtej chwili, to lichła ciemność.

A więc to na tyle, jeżeli komuś to się spodobało i cokolwiek z tego zrozumiał to na dole jest taka gwiazdka chyba, można na nią kliknąć.

Ani SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz