Geralt, jadłeś cebólasza?

667 67 20
                                    

             *Trzy miesiące później*

- Jaskier, łap! - Wiedźmin zwinnie odciał kolejne atakujące go kończyny Leszy i szybkim ruchem wyjął i rzucił ku Jaskrowi mniejszy i lżejszy miecz.

- Geralt, pamiętasz jak ci mówiłem że nie skrzywdzę żadnego niewinnego zwierzęcia?! - Jaskier szybko podnosząc broń, pochwycił ją dwoma rękoma i trzymał ją na przeciwko swojej twarzy.

Zaczął powoli oddalać się w tył od dwóch warczących i zapienionych białych wilków, które skradały się do mężczyzny z coraz większą chęcią mordu.

- H-hej pieski, wiem że tak naprawdę nie chcecie mnie skrzywdzić, a ja nie chce skrzywdzić was, może by tak po prostu...- Nie dokończył bo z wielkim pędem jeden z wilków skoczył w jego stronę z wysuniętymi, ostrymi kłami. Na szczęście udało mu się odeprzeć jego atak, po przez dobre zamachnięcie mieczem.

Pokonane zwierzę opadło mocno na ziemię, turlając się i zatrzymując na trawie, bez okazania jakiejkolwiek oznaki życia.

Wiedźmin dalej toczył walkę z drzewnym potworem, który nie miał zamiaru przestać wzywać to nowych wron czy też wilków, które nie pozwoliły mu się skupić tylko i wyłącznie na jednym celu.

Lesza nie stawał się być ani trochę osłabiony i nie przestawał zacięcie walczyć. Każde jego odcięte ramię, odrastało dosłownie w parę sekund, co utrudniało Geraltowi zbliżenie się do punktu, który mógłby szybko unieszkodliwić potwora.

Wiedźmin z każdą sekundą tracił kontrolę nad całą sytuacją. Chmara wron latała mu nad głową, utrudniając widoczność pola walki i kolejnej nowej watchy rozwścieczonych wilków.

Kiedy Geralt odpierał kolejne ataki dzikich zwierząt, Duch Lasu wykorzystał okazję i trącił go mocno swoim ramieniem, przez co Wiedźmin bezwładnie opadł na ziemię.

- Geralt! - Jaskier siłując się z jednym z wilków, powalił go swoim mieczem i stanął bezradnie patrząc się na leżącego, nieprzytomnego Wiedźmina, do którego powoli zbliżał się wielki potwór.

- Co zrobić, co zrobić... - Bard zaczął panikować kręcąc się od jednej do drugiej strony. - Geralt mówił, że słabym punktem tego dziadostwa to głowa. - Jaskier stał jeszcze tak przez chwilę wpatrując się w powolnie zmierzającą do Wiedźmina Lesze. - Spokojnie Geralt, nie panikuj! - Wykrzyknął i od razu zaczął biec w stronę o metr większego od niego potwora, który przybrał bardzo korzystną pozycje dla Jaskra, przez którą nie mógł go zobaczyć.

  Kiedy Lesza chciał wykonać ostateczny cios, który pozbawił by Wiedźmina życia, Jaskier w ostatniej chwili zamachnął się i rzucił celnie  mieczem w tył czaszkowatej głowy potwora.

Niestety, jak na nie szczęście, miecz którym zaatakował, zamiast pozbawić potwora głowy, mocno ugrzązł w samym jej środku. Lesza, zostawiając pół przytomnego Wiedźmina, powoli odwrócił się ku nowemu celowi.

- Cholera. - Jaskier zaczął panikować i pierwszym ruchem, który wykonał, była szybka ucieczka. Rozwścieczony potwór zaczął gonić swoją ofiarę, mimo tego, że Jaskier przewyższał go w dużym stopniu szybkością i w porównaniu do niego, ruchy jakie wykonywał Lesza, były znacznie mniej energiczne.

Kiedy tak uciekał, na przeciwko niego zaczęły pojawiać się  śnieżnobiałe wilki, które wygrzebywały się powoli zza drzew lasu. Jaskier szukał drogi ucieczki, ale gdzie nie spojrzał, zaczęły otaczać go groźno nastawione dzikie zwierzęta. Z tyłu za nim, zaczęła się wynurzać wysoka sylwetka Leszy, która powoli zaczęła się zbliżać do już  bezbronnego mężczyzny.

Ani SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz