Trochę smutno mordeczko

1.2K 110 90
                                    

Geralt właśnie szedł drogą, prowadzącej do lasu, którą wczoraj przemierzali razem z Jaskrem, aby trafić do miasta. Ciągle nie mógł przestać myśleć o tym jednym idocie, bez którego było teraz cholernie cicho. 

-....geraaaaalt.... - Nagle z daleka usłyszał właśnie jego głos. Z początku myślał że to skutek uboczny tego zioła, słyszenie tego co się chce usłyszeć, gdy nagle wołanie zaczęło się znacznie nasilać.

- Geraaaaaaaalt! - Wciąż nie mógł uwierzyć że słyszy ten irytujący głosik i czy to wszystko dzieje się naprawdę, aż w końcu zrozumiał że to nie były żadne urojenia.

- GERAAAAAAAALT, ODSUŃ SIEEE, NIE PANUJE NAD TYYM. - Wiedźmin powoli zaczął obracać głowę do tyłu. Kiedy zdążył ją całkowicie obrócić zobaczył Jaskra ujeżdżającego osła, który był tuż za nim. Kiedy bard zbliżył się wystarczająco blisko tyłu Płotki, mniejsze zwierzę gwałtownie zahamowało powodując że Jaskier poleciał wprost na siedzącego na koniu i obserwującego całą sytuację Wiedźmina. Ten pod wpływem jego ciężaru spadł razem z nim na ziemię. Geralt tak przez chwilę leżąc i zwijając się z bólu, próbował wstać, zrzucając z siebie Jaskra, który jęcząc, stoczył się na ziemię.

- Jaskier!!! - Kiedy obolały Wiedźmin podniósł się z ziemi, schylił się do powoli wstającego barda i podniósł go do góry trzymając mocno jedną ręką za granatowy materiał, tak że ten, nie dotykał nogami podłoża. Zobaczył że z barda ust powoli zaczyna spływać krew. Jaskier patrzył mu się ledwo co przytomny i przestraszony w oczy, wiedząc że niedługo dostanie mocno w twarz. Kiedy zobaczył że Geralt podnosi ściśniętą dłoń w pięść i kieruje ją w jego stronę, zakrył szybko swoimi rękoma odsłoniętą twarz.

Geralt, kiedy zobaczył przestraszonego Jaskra, chroniącego się przed uderzeniem, powstrzymał się i powoli opuścił zaciśniętą dłoń, a Jaskra powoli postawił na ziemię.

- J-ja przepraszam Geralt... Nie powinienem do ciebie wracać, ale, m-mam bardzo ważną sprawę i chce żebyś mi pomógł. - Jaskier popatrzył się na Wiedźmina, u którego niedawno szybki oddech zaczął zwalniać, a iskrzące żółte oczy powoli wracały do normalnego stanu.

- O co chodzi? - Bard stał chwilę w ciszy, aż w końcu postanowił podzielić się tym co miał na myśli.

- Chcę zobaczyć moją matkę... Ona, ona, wciąż żyje i nadaża mi się okazja, kiedy w końcu mogę się z nią spotkać, to jedyna mi bliska osoba. - Geralt wpatrywał się w Jaskra, który błagającym wzrokiem również patrzył się w jego strone. - Wczoraj, dostałem list od Leo, znaczy, od mojej matki, ona mu go dała, kiedy dowiedziała się że mnie zna. Jakieś   dwa tygodnie temu była w Metinni, tak mi powiedział.

Jaskier zaczął powoli wyjmować list z jego kieszeni i wyciągać go z koperty. Podał go Geraltowi, który wpatrując się w barda, postanowił w końcu przyjąć skrawek papieru, na którym było pismo, które po chwili zaczął odczytywać. Kiedy skończył, skierował ponownie wzrok na Jaskra.

- Vengerberg?

- Tak, to przecież tylko jeden dzień drogi, prawda? Chcę do niej dotrzeć, a nie zostać zabitym w ciągu godziny. Więc, gdybyś tylko mi mógł pom...

- Pomogę.

- Naprawdę?! Ty tak na serio?! Och, Geralt, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham! Będę ci dziękować przez całą drogę, śpiewając piękne ballady na twoją cze...

- Żadnego śpiewania.

- Jasne, bez śpiewu przez cały, jeden, dzień... dam radę, przecież to bardzo proste. Pamiętasz jak przez cały dzień prawie nic nie mówiłem? Dzień bez śpiewania będzie dla mnie pestką.

Ani SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz