Kiedy obaj mężczyźni wyszli przed Karczme, Leo zaprowadził Jaskra w stronę zamku, który znajdował się nieopodal nich.
- Dokąd mnie prowadzisz?
- Musisz coś zobaczyć, będziesz zachwycony.
Kiedy udało im się wyjść z ciasnych uliczek przebiegających przez chaty innych mieszkańców, dotarli na rynek, ktory znajdował się naprzeciwko wielkiej, oświetlonej milionami kolorowych świateł, twierdzy.
- Wohoho, ale jak to jest możliwe?- Jaskier stanął jak wryty w ziemie i spoglądał w górę na wielką świecącą budowle.
- Na zamku i w mieście pracują czarodzieje i czarodziejeki, którzy swoją magią, oświetlają całą Metinnie. Te wszystkie latarnie, które omijaliśmy po drodze też były zasilane magią. Kiedy nastaje dzień, wszystko tutaj gaśnie.
- Niewiarygodne, to miejsce to istny cud. Powinni wszędzie używać takiej techniki, to ułatwiłoby wszystkim życie. - Stali tak jeszcze przez chwilę wgapiając się w twierdze, gdy Leo zaproponował aby przenieśli się na jedną z umieszczonych z tyłu ławek.- Ostatnio jak tutaj bywałem, nie było takich atrakcji. Czyżby coś się tutaj jeszcze zmieniło?
- Taaak, nawet nie wiesz ile. Całe królestwo rok temu przeżywało straszną katastrofę. Król Torque wyruszył wraz ze swoją armią pomagać królestwie Temerii walczyć z wojskami Nilfgaardu. Niestety całe ich siły poległy, razem z nim. Przez śmierć króla, królowa Ilsa popełniła samobójstwo, zatruwając się trucizną, przyrządzoną przez jednego z czarodziei.
- Zasrany Nilfagaard... A więc kto teraz sprawuje tutaj władze?
- Wiesz dobrze że para królewska nie posiadała nigdy dziecka, więc władze objęła siostra Ilsy, Rayla, wraz z jej mężem, królem Talarem.
Jaskier pokiwał znacząco głową, i zaczął wpatrywać się w wybrukowany chodnik, jakby ten wydawał się być ciekawszy od oświetlonej twierdzy.
- Wszystko tutaj wydaje się być takie... prostsze. Mógłbym tutaj nawet zostać na dłużej. Ale kto by wtedy zaopiekował się Geraltem? Płotka by za mną tęskniła.
- A gdybyś ty odjechał, ja bym tęsknił. - Leo popatrzył się w stronę Jaskra, który wciąż był wpatrzony w dół. - Jaskier. Nie pamiętasz ile razem kiedyś przeszliśmy? - Bard w końcu oderwał wzrok od ziemi i popatrzył się na przyjaciela. - Proszę, zostań tu ze mną, razem będziemy tutaj szczęśliwi, na zawsze. - Nagle brunet zaczął niebezpiecznie zbliżać twarz w stronę twarzy Jaskra, i zatrzymał się, kiedy poczuł jak powoli dotyka jego czoła. Miało prawie dojść do pocałunku, gdyby nie Jaskier, który w pewnym momencie się otrząsnął.
- Nie, Leo, ja nie mogę. Jaa, jaa, ja już z tym dawno skończyłem. - Jaskier odsunął się trochę od mężczyzny, wysuwając dłoń, spod jego dłoni.
- Aha, no jasne... Mogłem się tego spodziewać. Przecież ty jesteś zauroczony w tym cholernym Wiedźminie, przez cały czas o nim mówisz, nawet nie zdając sobie sprawy, jak mnie to irytuje.
- Co, nie, ja po prostu, po prostu, jesteeem... - Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć.- Kobieciarzem.
- Ha, no jasne.
Nastała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał brunet.
- Ostatnio widywałem się z twoją matką. - Jaskier szybko odwrócił głowę w stronę mężczyzny.
- Że co?
- Ostatnimi czasy często przychodziła do mojego sklepu. Niedawno odkupiła ode mnie nowy smyczek do wiolonczeli.
CZYTASZ
Ani Słowa
Lobisomem♪ W dużej sali duży stół, a przy nim niewiast tłum, gospodarz zgięty wpół, bije łycha w szklanę. Cicho chciałbym toast wznieść, jak można to na cześć, Wiedźmina, którego miecz uratował życie naszeeeeheeeej! ♪ ♪ Racja brachu! Wypi...