A Geralt to koniara 5

879 93 38
                                    

Kiedy obaj mężczyźni wyszli przed Karczme, Leo zaprowadził Jaskra w stronę zamku, który znajdował się  nieopodal nich.

- Dokąd mnie prowadzisz?

- Musisz coś zobaczyć, będziesz zachwycony.

Kiedy udało im się wyjść z ciasnych uliczek przebiegających przez chaty innych mieszkańców, dotarli na rynek, ktory znajdował się naprzeciwko wielkiej, oświetlonej milionami kolorowych świateł, twierdzy.

- Wohoho, ale jak to jest możliwe?- Jaskier stanął jak wryty w ziemie i spoglądał w górę na wielką świecącą budowle.

- Na zamku i w mieście pracują  czarodzieje i czarodziejeki, którzy swoją magią, oświetlają całą Metinnie. Te wszystkie latarnie, które omijaliśmy po drodze też były zasilane magią. Kiedy nastaje dzień, wszystko tutaj gaśnie.

- Niewiarygodne, to miejsce to istny cud. Powinni wszędzie używać takiej techniki, to ułatwiłoby wszystkim życie. - Stali tak jeszcze przez chwilę wgapiając się w twierdze, gdy Leo zaproponował aby przenieśli się na jedną z umieszczonych z tyłu ławek.- Ostatnio jak tutaj bywałem, nie było takich atrakcji. Czyżby coś się tutaj jeszcze zmieniło?

- Taaak, nawet nie wiesz ile. Całe królestwo rok temu przeżywało straszną katastrofę. Król Torque wyruszył wraz ze swoją armią pomagać królestwie Temerii walczyć z wojskami Nilfgaardu. Niestety całe ich siły poległy, razem z nim. Przez śmierć króla, królowa Ilsa popełniła samobójstwo, zatruwając się trucizną, przyrządzoną przez jednego z czarodziei.

- Zasrany Nilfagaard... A więc kto teraz sprawuje tutaj władze?

- Wiesz dobrze że para królewska nie posiadała nigdy dziecka, więc władze objęła siostra Ilsy, Rayla, wraz z jej mężem, królem Talarem.

Jaskier pokiwał znacząco głową, i zaczął wpatrywać się w wybrukowany chodnik, jakby ten  wydawał się być ciekawszy od oświetlonej twierdzy.

- Wszystko tutaj wydaje się być takie... prostsze. Mógłbym tutaj nawet zostać na dłużej. Ale kto by wtedy zaopiekował się Geraltem? Płotka by za mną tęskniła.

- A gdybyś ty odjechał, ja bym tęsknił. - Leo popatrzył się w stronę Jaskra, który wciąż był wpatrzony w dół. - Jaskier. Nie pamiętasz ile razem kiedyś przeszliśmy? - Bard w końcu oderwał wzrok od ziemi i popatrzył się na przyjaciela. - Proszę, zostań tu ze mną, razem będziemy tutaj szczęśliwi, na zawsze. - Nagle brunet zaczął niebezpiecznie zbliżać twarz w stronę twarzy Jaskra, i zatrzymał się, kiedy poczuł jak powoli dotyka jego czoła. Miało prawie dojść do pocałunku, gdyby nie Jaskier, który w pewnym momencie się otrząsnął.

- Nie, Leo, ja nie mogę. Jaa, jaa, ja już z tym dawno skończyłem. - Jaskier odsunął się trochę od mężczyzny, wysuwając dłoń, spod jego dłoni.

- Aha, no jasne... Mogłem się tego spodziewać. Przecież ty jesteś zauroczony w tym cholernym Wiedźminie, przez cały czas o nim mówisz, nawet nie zdając sobie sprawy, jak mnie to irytuje.

- Co, nie, ja po prostu, po prostu, jesteeem... - Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć.- Kobieciarzem.

- Ha, no jasne.

Nastała niezręczna cisza, którą w końcu przerwał brunet.

- Ostatnio widywałem się z twoją matką. - Jaskier szybko odwrócił głowę w stronę mężczyzny.

- Że co?

- Ostatnimi czasy często przychodziła  do mojego sklepu. Niedawno odkupiła ode mnie nowy smyczek do wiolonczeli.

Ani SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz