Kiedy podeszli bliżej do murów ogradzających miasto, skierowali się w stronę bramy, która czekała na nich otwarta. Przeszli przez nią, poczym znaleźli się w środku tętniącego życiem miejsca.
- Hm, dziwne, pierwszy raz widzę miasto zapełnione istotami różnego gatunku. - Geralt patrzył się w stronę różnych straganów i rynku, na którym bawiły się ludzkie dzieci z dziećmi, które wyglądały jakby ktoś rzucił na nie urok.
- Nie bywałeś nigdy w Metinni? To miasto dziesięciu światów, które jest najbardziej tolerancyjnym miastem na tych ziemiach. Tutaj, osoby różniące się wyglądem zewnętrznym, znajdują spokój i ukojenie. Każdy kto tutaj wstąpi, bywa tak samo traktowany jak pozostali ludzie, nie zważając na jego różniące się poglądy.
- Nie wiedziałem że w ogóle istnieją takie miejsca.
- Otóż istnieją, i jak się okazuje, miewam tutaj mojego przyjaciela, który prowadzi swój własny zakład muzyczny. Musimy do niego zajechać, aby mi odsprzedał strunę do lutnii. Ty oczywiście za nią zapłacisz, w końcu jesteś mi tego winien Geralt.
Jechali tak uliczkami, mijając różne sklepy z dziwnymi produktami, dostosowanymi do potrzeb nie tylko ludzi. Mijali również stragany, urozmaicone chaty i różne inne intrygujące budynki. Po drodze również dało się zobaczyć ogromny, majestatyczny zamek, który wynurzał się spod dachów mniejszych budowli.
- To tutaj, jesteśmy. Bądź tak miły i pomóż mi zejść. - Geralt podszedł do Jaskra podnosząc go i stawiając na ziemi, poczym wziął go za ramię i pomógł dojść do drzwi sklepu.
Wchodząc do środka, ujrzeli mnóstwo przeróżnych instrumentów, które były zawieszone na ścianach i na sznurze, który ciągnął się od ściany do ściany. Po prawej stronie znajdował się drewniany blat, za którym nie było jeszcze widać sprzedawcy, a po kolejnej stronie, znajdował się duży kamienny kominek, w którym płonął słaby ogień. Jaskier był nadal oparty o ramię Geralta i w takim ustawieniu postanowili czekać na sprzedawcę, który w końcu wyszedł z drugiego pomieszczenia, mieszczącego się obok drewanianego blatu.
- Jaskier?! - Sklepikarz stanął jak wryty obok drzwi, prowadzących do drugiego pomieszczenia, z otwartymi rękoma. Miał on długie, gęste, czarne włosy, które były spięte w kucyk, szczupłą twarz z dobrze widocznymi kośćmi policzkowymi, wysokim wzrostem i dobrze wymodelowaną sylwetką. - Co ty tutaj robisz?! Sto lat cię nie widziałem. - Mężczyzna podszedł do trzymającego się blisko Geralta, Jaskra, mocno go ściskając, na co ten odwzajemnił jego uścisk.
- Haha, cześć Leooo. Faktycznie sporo lat minęło odkąd się widzieliśmy. Jak ci idzie interes? Nadal ci siostra dobytek kradnie?
- Ah, przeprowadziła się do Rivii miesiąc temu, znalazła tam dobrze płatną pracę. Ostatnio również mi się poszczęściło, król z Tretogoru złożył zamówienie na dwadzieścia sztuk najlepszej jakości skrzypiec. Zostałem nieźle wtedy wynagrodzony, a wszystko co dostałem, wydałem na materiały do instrumentów. A teraz ty opowiadaj co u ciebie? To twój nowy wybranek?
- Um, co, że Geralt? Nie, nie, niee,
on, on jest tylko moim przyjacielem. - Geralt popatrzył się na niego z irytacją. - Przyszedłem po strunę do mojej lutnii, a uwierz mi że ten tutaj mnie zabije, jeżeli się nie pośpieszymy.- Mało gadatliwy ten twój "przyjaciel". Nie chciałbyś może wieczorem wyjść gdzieś ze mną na piwo? Ja stawiam.- Popatrzył się na Jaskra z uśmiechem na twarzy, poczym zaczął grzebać po różnych półkach, w których znajdowały się struny do instrumentów szarpanych.
- Wydaje mi się że bym mógł. Zostaniemy tu na parę dni, prawda Geralt?
- Jeżeli będzie dobre piwo. - Powiedział i popatrzył się w stronę Leo, który zignorował jego groźne spojrzenie.

CZYTASZ
Ani Słowa
Manusia Serigala♪ W dużej sali duży stół, a przy nim niewiast tłum, gospodarz zgięty wpół, bije łycha w szklanę. Cicho chciałbym toast wznieść, jak można to na cześć, Wiedźmina, którego miecz uratował życie naszeeeeheeeej! ♪ ♪ Racja brachu! Wypi...