Pierogi są zajebiste 3

1K 96 102
                                    

- Ała! To boli, mógłbyś robić to ostrożnej?!

- I będzie boleć jeżeli będziesz się tak wiercić! - Geralt jeszcze mocniej zacisnął bandaż, który obkrecał wokół złamanej nogi Jaskra, przez co wywołał u niego głośne syknięcie.

- Jasna cholera, Geralt! Czy ty nie potrafisz panować jakoś nad swoją siłą?

- Hm. - Odpowiedział złośliwie, kiedy właśnie skończył bandarzować Jakrowi wszystkie rany wraz ze złamaną nogą. - Spróbuj wstać.

- Ale po co? Żebyś znowu patrzył jak upadam, przecież to nie ma sensu. Wątpię żeby coś się zmieniło od tych paru godzin. A poza tym, po tym jak mi ją opatrzyleś, jeszcze bardziej mnie boli.

- Pomogę ci, spróbuj. - Podał Jaskrowi rękę, tak aby mógł spokojnie zejść z konia. Kiedy ten już postawił zdrową nogę na ziemi, na chwilę się zawahał przed stawieniem kolejnej, ale w końcu się przełamał i to zrobił.

Powoli wysunął prawą nogę na przód i dalej próbował dostawić do niej tą złamaną. Udało mu się i dalej zaczął chodzić trochę śmielej, lecz wciąż powoli, ze względu na ból który nie chciał ustąpić.

- Chodzisz, proponuję więc iść. - Jaskier popatrzył się załamany na Geralta.

- No ty sobie chyba teraz kurwa żartujesz. Nie dość że dzisiaj mnie porwano, okaleczono i w dodatku złamano mi nogę...

- Sam ją złamałeś.

- Nie, niee, nie przerywaj mi Geralt, co ty nagle taki gadatliwy się zrobiłeś? HMM? Nie będę iść taki kawał do miasta, dlatego że ty nie chcesz abym dotykał PłOooTkiIi... - W tym momencie Geralt podniósł barda i posadził go na konia, stojącego obok Płotki. - No tak, jest jeszcze jeden. Cholera. A wiesz co, nawet mi się podoba i chyba sobie go nawet przygarnę. Odkąd stracił swojego jeźdźca, na pewno czuje się bardzo osamotniony, tak jak JA. I nawet chyba mnie polubił, tak konikuu, tiaak?? - Kiedy Jaskier zaczął głaskać konia po łbie, ten zaczął parskać i wykonywać bardzo gwałtowne ruchy.

- Ej, spokojnie mała, nie wierzgaj tak bo w końcu z ciebie spadnę, a tego byś raczej nie chciała, plawdaa?

W końcu zwierzę stanęło na dwóch tylnich nogach i zsunęło Jaskra z jego grzbietu.

Kiedy Jaskier czuł że zaraz spadnie  na ziemię i zapewne znowu sobie coś złamie, ku jego zaskoczeniu nic się takiego nie wydarzyło.

- O matko, Geralt, niezły masz refleks, prawie bym znowu przyrąbał twarzą o ziemię. - Jaskier, kiedy uświadomił sobie że za długo znajduje się w ramionach Wiedźmina, zaczął powoli obracać wzrok w stronę jego twarzy, przygladajc się jego intensywnie żółtym oczom, które były skupione na stojącej nieopadal Płotce. Zaczęli się do niej powoli zbliżać.

- Co się gapisz?

- Nie, nic, ja, ja tylko... Chcesz mnie posadzić na Płotce? To trochę dziwne, ale jak najbardziej się z tym zgadzam, patrząc na to, że ten drugi cholerny koń właśnie nam uciekł.

Kiedy oboje już siedli na Płotkę, skierowali się w stronę drogi do miasta.

Minęła godzina, która dziwnym trafem została spędzona w niezręcznej ciszy. Geralt zasiadał na przodach Płotki, a Jaskier siedział tuż za nim, trzymając się siodła, żeby nie zaliczyć kolejnego upadku na twarz.

- Kim oni byli? - Ciszę nagle przerwał twardy głos Geralta.

- Oni, onii... Nie byli nikim ważnym. Wiesz, kolejni goście, którzy uwzięli się na mnie za nic wielkiego. - Jaskier zaczął niespokojnie przewijać rękoma i kwasić minę. - No dobra, tak naprawdę ci dwaj byli bliskimi kuzynami królowej Cintry.

Nagle Geralt zatrzymał konia i odwrócił się wkurzony w stronę Jaskra.

- Że co kurwa?!

- Nooo, chciałem ci to wcześniej powiedzieć ale wiedziałem że tak zareagujesz. Ale słuchaj, nic się nie stało, na pewno Calanthe nie będzie ci miała tego za złe. Widziałem jak jej wpadłeś w oko, nic nam nie będzie, zobaczysz. Wystarczy że się z nią prześpisz i wszystko ci wybaczy.

- Jaskier, erotyka nie jest kluczem do rozwiązywania problemów. Za co oni chcieli cię ukarać?

- Przespałem się z narzeczoną jednego z tych, którzy mnie porwali. - Wiedźmin słysząc to uderzył się dłonią w twarz i z powrotem popatrzył się zażenowany na Jaskra.- Geralt, nie wkurzaj się na mnie, królowa nawet nie zna dobrze swoich kuzynów, jestem tego na sto procent pewien że nawet ich na oczy nie widziała. - Geralt patrzył się jeszcze przez chwilę na Jaskra, po czym postanowił olać całą sprawę i odwrócił się z powrotem w stronę drogi biegnącej do miasta.

- Wiesz co Geralt, nigdy nie jechałem tak blisko ciebie. Chcę przez to powiedzieć, że siedzę sobie teraz z tobą na Płotce, jak gdyby nigdy nic, a ty nie masz nic przeciwko temu. Niedawno nie mogłem nawet do niej podchodzić, a teraz na niej sobie siedzę. Ale wiesz co jeszcze zauważyłem, że stałeś się bardziej rozmowny, naprawdę. Jestem z ciebie bardzo dumny, potrafisz do mnie powiedzieć coś jeszcze więcej niż tylko "hm". Oczywiście, wiem że to nie pierwszy raz kiedy normalnie rozmawiamy ale...

- Jaskier! Jak nie przestaniesz w końcu gadać to przywiąże cię liną do Płotki i będę za sobą ciągnąć!

- Oh. A wiesz co mi się przypomniało, miałem takiego przyjaciela...

- Mhhh... - Odetchnął zirytowany opowiesciami Jaskra Wiedźmin, który dalej postanowił siedzieć cicho.

Kolejne godziny mijały, kiedy Jaskier zdążył już przestać gadać i zamiast tego wyjął swoją lutnie, na której postanowił zagrać pieśń. Oparty o plecy Geralta zaczynał powoli grać na instrumencie.

- Booooguuuroooodziiiiiiicaa dziiiiewiiiicaaa...

- Nie, Jaskier, oddawaj tą gitarę!

- To nie jest gitara tylko lutnia dla profesjonalnych bardów, tylko ja, mogę ją trzym... - Geralt skierował swoją głowę w stronę barda i wyszarpał mu instrument z ręki. - Tak, tak, nie wolno! Oddawaj mi to Geralt, to nie należy do ciebie!

- A Płotka jest niby czyja?

- No dobrze, ale, ale, proszę, nie popsuj jej tylko, to bardzo delikatny instrument, wystarczy jedno za mocne pociągnięcie o strunę i już można ją uszko... - W tym momencie Geralt pociągnął za jedną strunę, która wnet oderwała się od strunnika i zawisła na jednym końcu.

- Ups.

- Aa, aaa, aaaaaa, Geraaalt!!! Coś ty narobił, oddaj mi to! - Jaskier wychylił się po instrument, który trzymał Wiedźmin w jednym ręku, poczym łatwo wyrwał mu go z dłoni i powrócił na swoje miejsce. - I co ja teraz zrobię?! Jak ja mam dalej komponować moje cudowne pieśni skoro nie mam na czym grać?!

- Za parę godzin dotrzemy do miasta, wytrzymasz.

- Jak mogłeś mi to zrobić Geralt! Sam będziesz płacić za naprawę mojego cudownego instrumentu. Mówiłem ci przecież że jest on wyjątkowo delikatny, a w szczególności w twoich rękach!

Dalsza podróż minęła na opłakiwaniu przez Jaskra swojej lutnii i Geralcie, który przez całą drogę nie parsknął nawet jednym słowem. Podróżowali tak jeszcze przez parę godzin, kiedy w końcu zobaczyli mury wielkiego miasta.

Ani SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz