*Z perspektywy Geralta*
- GERAAAAAAAALT - Wiedźmin będąc w lesie i szukając dwóch mężczyzn, których zauważył Jaskier, usłyszał wrzask znanego już mu dotąd idioty.
- Kurwa - Odparł i zaczął biec w stronę rozbitego na polanie obozu. Kiedy już tam dotarł, nie znalazł tam Jaskra. Zaczął się denerwować i myślec jakie stworzenie mogło go pożreć. Jednak odrzucił tą drastyczną myśl, kiedy w oddali zobaczył dwie osoby, ujeżdżające konie, które galopowały po wydrążonej prosto ścieżce.
- Płotka, szykuj się, znowu dwóch mężczyzn uwzięło mi się na bardzie. - Podszedł do konia, który zaczął niespokojnie stukać kopytami o ziemię i szturchać Wiedźmina swoim łbem. - No wiem, też bym wolał jeszcze spać. - Poklepał konia po boku, a następnie zaczął mu nakładać siodło i uwalniać go od wędzidła.
Po wykonaniu czynności, wsiadł na Płotkę i wyruszył w stronę drogi, po której niedawno pędziły dwa inne konie, których już nie było widać.
*Z perspektywy Jaskra*
Jaskier, kiedy trochę oprzytomniał, zobaczył że wciąż siedzi na biało czarnym koniu, a sprzodu zasiaduje mężczyzna, od którego niedawno narobił się mocnego gonga w twarz, kiedy ten zaczął mu gadać i błagać aby go wypuścił. Z tyłu, już nie galopem, tylko kłusem, szedł kolejny koń wraz z dobrze znanym mu drugim mężczyzną.
Jaskier, zdał sobie sprawę, że nie jest uwiązany, więc zaczął powoli staczać się z konia, bez obmyślenia jakiegokolwiek planu ucieczki.
- Ejejejejej, a ty dokąd się toczysz, chcesz sobie narobić kolejnego guza cwaniaczku? - Meżczyzna, odwrócił się w stronę Jaskra i w ostatniej chwili, kiedy ten już miał spaść z konia, podtrzymał go ręką i ponownie usadowił na jego miejscu. - Myślisz że zdołałbyś nam uciec? Prędzej by cię tutaj coś zeżarło. Lepiej siedź i się nie ruszaj, to dla ciebie najbardziej stosowna opcja. - Jaskier chciał już coś powiedzieć, ale kiedy pomyślał sobie o niedawnej próbie zabrania głosu, zabolał go niedawno nabity guz.
Jadąc w stresującej ciszy, Jaskier zaczął się powoli martwić, że Geralt nie za bardzo przejął się zniknięciem barda, pewnie nawet skakał ze szczęścia, że w końcu udało mu się go pozbyć. Jednak w chwili załamania, przypomniał sobie o różnych sytuacjach, w których Geralt ratował Jaskra z różnych gównianych sytuacji, gdzie Wiedźmin ani razu nie odpuścił ratunku chłopaka. Pozostało mu po prostu czekać, czekać na przybycie jego "zbawiciela" .
Wciąż jednak nie wiedział, dlaczego Geralt ciągle go ratował, skoro ten przez cały czas go wkurwiał swoimi pieśniami, nie wyparzonym językiem czy też poezją, którą czasami mu recytował. Chociaż musiał przyznać, że bywały takie momenty, kiedy Geralt z ukrytym zaciekawieniem słuchał niektórych dzieł Jaskra i nawet mógł u niego zauważyć jakieś pojawiające się emocje na jego twarzy. Czasami nawet zdarzało się tak, że obaj śmiali się z różnych głupot. Wtedy takie momenty bard mógł zaliczyć do niezwykle wyjątkowych. Lubił kiedy Wiedźmin się śmiał, czy też nawet się uśmiechał, sprawiało mu to wtedy dużą satysfakcję, że udało mu się poprawić humor Geraltowi i zobaczyć go w takim stanie.
Przypomniały mu się również sytuację, w których kiedy Wiedźmin zasypiał pierwszy, a Jaskier jeszcze nucił ciche pieśni przy słabo palącym się ognisku, zauważył że Geralta męczyły nocne mary. Często wydawał niespokojne dźwięki, kręcił się i wymawiał imię jakiejś osoby, o imieniu Ciri. Raz chciał go nawet zapytać kto to jest, ale bał się, że znowu tylko niepotrzebnie zdenerwuje Wiedźmina. Kiedy właśnie tak patrzył na śpiącego mężczyznę, którego męczyły koszmary, chciał mu w jakiś sposób pomóc, miał nawet parę takich chwil, w których Geralt zaczynał znowu niespokojnie wierzgać podczas snu, wtedy podchodził do niego i jakby nigdy nic kładł na jego ramieniu jego dłoń i tyle wystarczyło, aby Wiedźmin przestał męczyć się z drażniącym go snem. Kochał wtedy patrzeć jak Geralt się uspokaja i ponownie zapada w kojący sen.
Może jednak Wiedźmin darzy go jakimś małym uczuciem. Bo co sprawiało, że jednak przez cały czas z nim wytrzymywał i nie zostawił go jeszcze na pastwę śmierci. Chociaż jakby nie patrzeć, to właśnie nadarza się taka sytuacja, gdzie możliwe przyjdzie mu niedługo umrzeć, a wielki pan Geralt jeszcze nie raczył się tutaj zjawić. Może za cicho krzyczał?
- Eris, zatrzymaj się. - Nagle z przemyśleń, wyrwało go gwałtowne zatrzymanie się konia. - Ktoś tam stoi. - Jaskier wychylił się w prawo, aby móc zobaczyć, kto stoi na przodach drogi. Ujrzał tam osobę, która ukrywała się pod czarnym płaszczem. To jedyne co zdążył zobaczyć, bowiem mężczyzna siedzący przed nim zasłonił go ręką, kryjąc go swoim ciałem.
- Kto tam stoi Bonhart? - Zapytał z tyłu siedzący na koniu mężczyzna.
- Lepiej zawróćmy, wolę unikać teraz jakichkolwiek kłopotów. - Mówiąc to, koń mężczyzny zmienił kierunek i odwrócił się w stronę niedawno zajmującej tyły osoby.
- Znasz inną trasę? - Jaskier odwrócił się teraz, aby bardziej się przyjrzeć sylwetce stojącej zanim osoby.
- Skręcimy na wschód i przejedziemy na około, będzie bezpieczniej. - Gdy Jaskier wciąż był wpatrzony w zakapturzoną osobę, która wciąż stała i nie odrywał wzroku od oddalającej się od niego dwójki, w końcu zrzuciła z siebie płaszcz i odsłoniła swoje prawdziwe oblicze.
- Hahaha, Geralt! Ohoho, teraz to macie przesrane...
- Co ty powiedziałeś? - Nagle Jaskier zeskoczył z konia, a zdezorientowany i przestraszony mężczyzna nie zdołał wykonać żadnego ruchu. Kiedy leżący już na ziemi Jaskier, zobaczył jak postać z daleka, wyjmuje swój wielki miecz i trafnie rzuca pierwszemu mężczyźnie w głowę. Po tym zdarzeniu, osoba niedawno siedząca na koniu, opadła prosto na ziemię.
- A więc jednak przyszedłeś po swojego barda? - Eris, siedząc na koniu, patrzył się na Wiedźmina, który podszedł do zabitego niedawno mężczyzny wyjmując z jego twarzy miecz. - Jeżeli mnie zabijesz, to udowodnisz że jesteś bezlitosnym rzeźnikiem za którego cię uważają, zabijającym niewinnych, którzy tylko wyrównują rachunki z takimi jak ten tutaj! Cholernym, KŁAMLIWYM, CHU... - Geralt wykonał ostateczny ruch, wsadzając swój miecz prosto w klatkę piersiową mężczyzny, który tak samo jak przed nim poprzednik, spadł bezwładnie z konia, na którym niedawno zasiadywał. Nastała cisza, oczy Geralta zrobiły się intensywnie żółte, a jego oddech znacząco przyśpieszył.
- Ja również wyrównuje swoje rachunki. - Geralt stał tak jeszcze przez chwilę, wgapiając się w ciała dwóch poległych mężczyzn.
- Uhuhu, to było nieziemskie. Normalnie idealny materiał na balladę. Dzięki Geralt, dobrze mieć takiego przyjaciela - Jaskier podszedł do Wiedźmina i poklepał go po ramieniu.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi. - W tym momencie Jaskier, który podchodził do jednego z koni upadł na ziemię, amortyzując swój upadek rękoma.
- Kurwa, Geralt, pomóż... - Geralt podbiegł do Jaskra, podając mu powoli rękę, aby ten mógł bezpiecznie wstać.
- Nie wyglądasz dobrze. - Wiedźmin wziął Jaskra pod ramię, żeby potem pomóc mu usiąść na jednym z koni, które zostały po dwóch mężczyznach.
- Nie no, serio? Raz od jednego dostałem w brzuch, że o mało co nie zemdlałem, później, kiedy grzecznie prosiłem aby mnie uwolnili, walnęli mnie w głowę, tak że obudziłem się z niemiłosiernym bólem, a i jeszcze później, jak chciałem coś powiedzieć, dostałem w twarz!
- Hm, mógłbyś choć raz trzymać język za zębami Jaskier. - Uśmiechnął się w stronę barda, a następnie poprowadził go na koniu w stronę wyjścia z wąwozu, gdzie czekała na nich Płotka.
CZYTASZ
Ani Słowa
Werewolf♪ W dużej sali duży stół, a przy nim niewiast tłum, gospodarz zgięty wpół, bije łycha w szklanę. Cicho chciałbym toast wznieść, jak można to na cześć, Wiedźmina, którego miecz uratował życie naszeeeeheeeej! ♪ ♪ Racja brachu! Wypi...