Pov. Zoe
Jest cholernie zimno. Palce u stóp i dłoni już nie czuje. Nie umiem poruszyć żadną z kończyn. Czuję, że umieram. Ciekawe, kiedy znajdą moje zwłoki. Ktoś zadzwoni po policję, potem zrobią sekcję zwłok, stwierdzą że ćpunka jak każda inna i że zdechła z zaziębienia - nic ciekawego. Nawet nie morderstwo, nie ma czego badać, nuda. Gdybym miała czym, nacinałabym już sobie kolejne skrawki skóry na ścierpłych nadgarstkach. Wszyscy kiedyś umrzemy, i chuj z tym jak żyliśmy. Życie to trochę zabawy połączonej ze smutkiem, miłością i nienawiścią, rywalizacją i braterstwem, szczęściem i ekscytacją, szacunkiem i żalem, dumą, honorem, porażkami, zwycięstwami i przegranymi. Jest całkiem prawdopodobne, że moje zaraz się skończy. W sumie im wcześniej, tym lepiej ale nie chciałam zdychać w takich warunkach. Chociaż, co za różnica.
Zaczęła bardzo boleć mnie głowa. Widziałam coraz mniej, i już nie trzęsłam się z zimna, jednak niska temperatura wciąż była bardzo odczuwalna. Ciężko mi było oddychać. W końcu utraciłam kontakt ze światem.
Pov. Narrator
- Halo? Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Stanley? (...) Chciałbym panią poinformować, że pani córka została dzisiaj rano znaleziona martwa w pobliżu centrum miasta. (...) Nie jestem w tej chwili w stanie udzielić dokładnych informacji. Po wstępnej analizie nie jesteśmy w stanie stwierdzić co było przyczyną śmierci, będzie to do ustalenia podczas sekcji zwłok. Co jakiś czas będziemy przekazywać pani informacje, do widzenia.
Kobieta nie wyglądała na specjalnie poruszoną tym, że zwłoki jej jedynego dziecka zostały znalezione pomiędzy budynkami na drugim końcu miasta. Po odłożeniu telefonu chwiejnym krokiem udała się do kuchni, i z górnej szafki wyciągnęła nieotwartą jeszcze butelkę taniego, czerwonego wina. Kilkakrotnie stuknęła wnętrzem ręki o denko flaszki, i z niewielkim nakładem siły wyciągnęła korek, po czym zaczęła pić alkohol z gwinta.
Następny poniedziałek wyglądał jak każdy inny. Nazwisko Zoe zostało jedynie wykreślone ze szkolnej listy uczniów, bez rozmów wychowawca-klasa o bezpieczeństwie, nałogach i zdrowiu psychicznym. Dzwonek brzmiał tak samo jak tydzień wcześniej. Niektórzy nauczyciele byli lekko zdziwieni zamazaną rubryczką z ocenami dziewczyny, ale szybko zbagatelizowali temat i przeszli do rutyny prowadzonych zajęć. Gazzy, nie widząc nigdzie koleżanki z ławki i nie słysząc jej nazwiska przy sprawdzaniu listy obecności, spojrzał tylko na krzesło, na którym siedziała i powiedział pod nosem ,,wiedziałem że tak będzie".
Pogrzeb nie odbył się. Matka zapłaciła tylko, za pieniądze z ubezpieczenia, za tanią trumnę i zakopanie ciała, bez zbędnych ceremonii. I tak by nikt nie przyszedł.
Nie minęły dwa lata od śmierci Zoe, a grób, jeżeli można go tak nazwać, bo wyglądał bardziej na usypisko piachu z wbitym w nie krzyżem, stał sam, zaniedbany, ozdobiony jedynie wypalonym wkładem do latarenek. Raz przeszła obok niego starsza para, i zatrzymawszy się przy nim przez chwilę i przeczytawszy tabliczkę kobieta powiedziała: ,,zobacz tutaj, jak młodo odeszła. Nikt to o tą mogiłę nie dba, to już o te groby żołnierzy lepiej się troszczą. Szkoda mi jej, pewnie to była dobra dziewczyna", i powoli poszli dalej.
CZYTASZ
𝕊𝕦𝕚𝕔𝕚𝕕𝕖 𝔾𝕚𝕣𝕝 - 𝕃𝕚𝕝 ℙ𝕦𝕞𝕡
FanficMam ochotę strzelić sobie w łeb. Wszyscy ludzie mnie nienawidzą. Tak myślę. I jeszcze ten Gwiazdor. Zajebiście.