3

2.4K 135 69
                                    

Rano wybrałem sobie ładne ubrania, ponieważ odwiedzam dziś Karasuno, szanse na spotkanie pchły i króla są duże, nie mogę pokazać się jak łajza. Znaczy, ja zawsze wyglądam dobrze, ale dzisiaj postarałem się by wyglądać jeszcze lepiej. Kończyłem dziś szybko lekcje, a trening miałem rano, później po południu. Mam zamiar zaprosić Aiko na mój trening, choć wątpię, że będzie chciała.

 
Dotarłem do szkoły i spoźniłem się na chemię, to babsko się na mnie uwzięło i wiedząc, że dużo czasu spędzam na sali wzięła mnie do odpowiedzi. Westchnąłem głośno i udałem się pod tablicę.

— Dobra nieuku, dam coś prostego —powiedziała, a ja tylko lekko się skrzywiłem.

— Nieuku? Znam wszystkie możliwe kąty podania piłki w siatkówce — odpowiedziałem zażenowany.

— Dobra, dobra napisz wzór sumaryczny wody — powiedziała wiedźma.

Jaki wzór? Trochę nie wiedziałem o co mnie pyta ale nie wiedziałem, czy powinienem to wiedzieć. W sumie woda brzmiała jak podstawa podstaw, więc zrobiło mi się trochę głupio.

— Niestety nie pamiętam co to wzór sumaryczny — powiedziałem uśmiechając się.

— Cudownie, Oikawa. Gdybyś ty na chemii był taki błyskotliwy jak na meczach to bym była wniebowzięta — powiedziała wpisując mi jedynkę.

—Wie pani, bycie kapitanem to coś więcej niż gra — odburknąłem. Nienawidziłem, gdy przy wszystkich tak mnie poniżała

— A chemia na poziomie 3 klasy to coś więcej niż znajomość tablicy Mendelejewa —odpowiedziała mi.

No cóż, nie znam wzoru sumarycznego na wodę ale gdyby było to związane z siatkówką na pewno bym wiedział.


Usiadłem do ławki i już na początek dnia się zdenerwowałem. Jeśli tak dalej pójdzie to zawalę tę chemię i będę pisał poprawkę gdy inni będą grali mecze i takie tam. Może ktoś udzieli mi jakichś korepetycji.

Lekcja szatana jakoś dobiegła końca, było już blisko by dotrwać do końca. Został mi tylko Japoński, matematyka i fizyka. Jakoś tak ten dzień ma najgorsze przedmioty. Na japońskim kobietka mówi za dużo przez co gubię się o co pyta. Ale znam dobrze alfabety i pięknie pisze hiraganą, katakaną też! Szkoła zawsze szła gdzieś drugim torem. Miałem zadatki na bycie prawdziwym mistrzem z każdego przedmiotu, ale swoją energię poświęcałem siatkówce.

 
Matematyka to jakiś śmiech na sali, ale nie powinienem mieć problemu ze zdaniem. Co do fizyki to świetnie ją rozumiem! Grawitacje i to wszystko ma jakieś uwarunkowanie w fizyce, przez co mnie ona trochę bardziej interesuje. Gdyby siatkówka była uwarunkowana wzorem sumarycznym na wodę nie miałbym problemu z zapamiętaniem go. Przeżywałem tę chemię cały dzień, tylko bardziej się irytując. 

Wyszedłem ze szkoły i od razu wsiadłem do autobusu, Aiko miała jeszcze jedną lekcję więc na spokojnie mogłem dojechać do Karasuno. Chciałem już móc wyrobić sobie prawo jazdy, bo tłuczenie się komunikacją miejską tylko dobijało mnie po ciężkim dniu.

Ta szkoła wygląda średnio prestiżowo, bym powiedział. Ciągnęło mnie do sali sportowej tak, że aż ledwo wytrzymywałem napięcie, ale po chwili usłyszałem dzwonek i poczekałem już na Aiko. Dziewczyna szła, łatwo było ją zauważyć wśród innych, ze względu na jej wyróżniające się włosy. Miała mało azjatycką urodę ale nie pytałem się jej w sumie skąd jest. Miała nazwisko świadczące o japońskim pochodzeniu, więc nie miałem po co zbytecznie się nad tym zastanawiać.

— Witaj Aiko-chan. Przyszedłem dokładnie tak jak obiecałem — wykrzyknąłem, zwracając na siebie uwagę.

Moja obecność tutaj poruszała niektórych uczniów, no cóż sława ma swoje konsekwencję.
Rozmawiałem chwilę z Aiko, lecz w tłumie dostrzegłem TO. TĄ RUDĄ CZUPRYNĘ. Wszędzie go poznam. Kierował się do sali gimnastycznej, na pewno po drodze będzie mnie musiał minąć, a skoro jest i przydupas, to na pewno gdzieś w oddali jest też mniej wyróżniający się Tobio. Stałem i śledziłem oczami Hinatę, który powoli z uśmiechem na twarzy szedł przed siebie, Tobio również tam był. Stałem i wyprostowałem się, tak na wszelki wypadek jakby jednak mnie minęli.

— Kageyama? — powiedział Hinata, zatrzymując się kawałek przede mną.

— Co ty znowu ode mnie chcesz? — odpowiedział, ignorując rudego.

— Nie jestem pewny czy to zwidy ale chyba widzę Oikawę przy sali — powiedział, zwracając jego uwagę.

Jak cudownie, że się spotkamy.

— Tego Oikawę? — krzyknął wręcz Tobio.

— No tego, tego Oikawę... — powiedział wpatrzony we mnie Shōyō.

— On czasem nie stoi obok Aiko? Tej twojej dziewczyny? — roześmiał się Kageyama naciskając na ostatni wyraz.

Zdziwiło mnie to. Aiko ma chłopaka? Nie, żebym coś do tego miał, bo poznałem ją wczoraj, ale lekko mnie zdziwiło.

— Słyszysz mnie? — zapytała Aiko, wybudzając mnie z zamyślenia.


— Słyszę, nie mówiłaś, że pójdziesz do szafki? — odpowiedziałem, nie opuszczając wzrokiem przeciwników zza siatki.

— No mówiłam, a co? — odpowiedziała, nie mogąc zauważyć na co właściwie tak wnikliwie patrzę.

— Wiesz idź sobie do tej szafki, ja widzę moich znajomych więc spotkamy się przed salą od siatkówki — Powiedziałem z dumą. Aiko niepewnie, bo niepewnie ale poszła do szafki, a ja podeszłem do zdumionego Hinaty i Tobiego.

— Witajcie panowie, czyżbyście zapatrzyli się w największą piękność? — uśmiechnąłem się.

— W Aiko? — zapytał, niszcząc mój dobry nastrój.

No normalnie myślałem, że moja krew gotuje się na palniku. Oczywiście, Aiko — śliczna baba, ale słucham? To było ewidentne nawiązanie do mojej osoby!

— Co tu robisz Oikawa? — zapytał zimny jak zwykle Kageyama. To zainteresowanie ogromnie głaskało moje ego.

— Przyszedłem odebrać Aiko ze szkoły — odpowiedziałem szczycąc się tym, że odbieram tak piękną dziewczynę.

— Tak z bliska to nie jesteś aż taki wysoki — powiedział nagle Hinata. Miałem ochotę rozpruć tą małą, przebrzydłą skaczącą pchłę na miliard kawałków. Był zdecydowanie zbyt pewny siebie.

— Wiem, że masz kompleks wzrostu, prawdopodobnie masz jakoś 158 centymetrów, ale mówienie, że jestem niski będąc aktualnie wyższym od Tobio rozbawia mnie do łez — powiedziałem z dumą.

—Kageyama jest od ciebie młodszy o prawie 3 lata! — odburknął Hinata.

Odchrząknąłem i korzystając z sytuacji spoglądałem na salę gimnastyczną, nic tam się jednak nie działo.

— Nie produkuj się, nikt dziś nic nie gra — oznajmił Tobio.

— Chciałem się przyjrzeć waszej sali a nie wam, głuptasy — roześmiałem się sarkastycznie.

inna niż wszystkie I oikawa x oc [po korekcie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz