[3.3]

1.3K 63 7
                                    

Teresa

- Sprawdzimy czy mamy odpowiednie środki, będę się odzywała - zmierzałam do mojej szefowej - przepraszam - zwróciła się do dwójki ludzi, kobieta na mój widok lekko uśmiechnęła się i ruszyliśmy do przodu - gotowa? - zapytała mnie.

Nie odpowiedziałam.

- Będzie dobrze - poklepała mnie po plecach.

__________________________________________________________

- Ludzie zaczynają tracić nadzieję - stwierdził ciemnoskóry mężczyzna - grodząc miasto zapewniała nas pani, że to tymczasowe rozwiązanie - spojrzał na kobietę - dlaczego teraz odmawiamy wstępu?

- Sytuacja się zmieniła - powiedziała - i nie na lepsze, skala zachorowań wzrosła trzykrotnie, na szczęście jesteśmy na skraju przełomu.

Na dużym ekranie przede mną pojawiło się zdjęcie Minho i jego dane.

- Oto obiekt A7 - kontynuowała - spędził w labiryncie ponad trzy lata, przeciwciała produkowane przez jego organizm są jak dotąd najsilniejsze, właśnie pozyskujemy nowe serum - kobieta podeszła do przodu  - za państwem pozwoleniem zaczęlibyśmy próby na ludziach.

- Jesteśmy pod wrażeniem pani doktor - odezwała się krótkowłosa kobieta - ale już to przerabialiśmy, szczerze mówiąc zastanawiamy się...

- Czy nie można lepiej wykorzystać naszych środków - odezwał się ponownie ten mężczyzna.

- Na co? - zapytała Paige.

- Bezpieczne strefy jak ta, w której się znajdujemy, możemy ocalić jak najwięcej ludzi...

- Czyli? - wtrąciłam się, nagle wszyscy zerknęli na mnie - tysiąc - ruszyłam do Ave - dwa tysiące, zakładając, że bezpieczne strefy takie pozostają, a tak nie będzie - stanęłam przed ekranem, a Paige usiadła na fotelu, dając mi głos - chorych jest trzykrotnie więcej niż zdrowych, opóźnilibyśmy tylko nieuniknione. Czy wirus odebrał wam państwu bliską osobę?

- Siostrzenicę - powiedziała kobieta w krótkich włosach - Anne.

- Przykro mi, że jej nie pomogliśmy - spojrzałam na panią - ale proszę sobie wyobrazić, że moglibyśmy żyć z wirusem, przetrwać go, a gdyby mogła Pani powiedzieć Anne, że dzięki pani mogłaby normalnie żyć, nigdy nie byliśmy tak blisko, poświęciliśmy wiele by dożyć tej chwili - zerknęłam na wszystkich - proszę, nie umniejszajmy teraz wagi tych ofiar.

__________________________________________________________

Wpatrywałam się na wielkie miasto za oknem, po chwili usłyszałam stukot obcasów. Wiedziałam kto idzie.

- Zgrabnie, bywają uparci, ale dałaś radę. Opóźnialibyśmy nieuniknione, według Thomasa robimy to samo, myślisz o nim czasem? - spojrzała na mnie - jeśli chcesz wymarze te wspomnienia, nie ma powodu się ich trzymać to prosty zabieg.

- Mam powód - zerknęłam na Paige - chce go pamiętać, jeśli odkryjemy lek, tylko wtedy to wszystko będzie miało sens - wróciłam z powrotem na widok.

- Obyś miała rację.

Skyler

Ruszyliśmy przez tłum ludzi do przodu. Co chwilę spychałam kogoś przypadkiem z bara i czułam jak ktoś lekko ciągnie mnie za włosy, teraz sięgają mi za łopatki.

Ściągnęłam gumkę z ręki i zrobiłam na szybko luźnego koka.

- Ludzie przeżyli piekło - stwierdził Jorge.

- Trzymajmy się razem - powiedział Thomas.

- Jesteśmy głosem wyrzutów - usłyszałam głos z głośnika, momentalnie zerknęłam do tyłu i ujrzałam mężczyzn siedzących na dachu furgonetki - kryją się za murami chcąc zachować lek tylko dla siebie - zeszłam na bok dać im przejechać - podczas gdy my gnijemy i marniejemy - im byli bliżej to ujrzałam z tyłu kilku mężczyzn w dziwnych maskach i z karabinem, ostatni koleś bardzo dobrze nam się przyjrzał, momentalnie zmarszczyłam brwi, dlaczego akurat nam? - ale nas jest więcej niż ich i sądzę, że trzeba powstać i odebrać co nasze! Naprzód ku zwycięstwu!

ɪ ᴡᴀɴᴛ ᴛᴏ ʙᴇ ғʀᴇᴇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz