Marek
Jest już późno w nocy, może coś około trzeciej. Z dołu nadal dobiegał mnie dźwięk głośniej muzyki i wrzaski podpitych gości Łukasza.
Strasznie bolała mnie głowa i było mi niedobrze. Możliwe, że czułem się tak źle przez nerwy, które nawiedzały mnie przez tą całą sytuację.
Bałem się o swoją przyszłość, bałem się, że wszystko na co pracowaliśmy przez ostatnie dwa lata przepadnie i przede wszystkim bałem się, że moja więź z najlepszym przyjacielem ulegnie zniszczeniu. Miałem tak wiele do stracenia...
Z drugiej strony rozumiałem, że Łukasz przeżywa teraz kryzys przez to całe rzucanie palenia, ale jak tak dalej pójdzie to zamieni jeden naług na drugi - alkohol.
Chcę mu jakoś pomóc, dać mu wsaprcie. Co ja mówię, jakie chcę? Ja muszę mu pomóc, nie mogę pozwolić na to, żeby się stoczył, za wiele dla mnie zrobił i za wiele dla mnie znaczył, żebym na to przystał.
Usiadłem na łóżku, przecierając dłońmi twarz. Ból, stawał się nie do wytrzymania, a dochodząca z dołu muzyka tylko go potęgowała. Chyba będę zmuszony zejść tam po jakieś tabletki przeciwbólowe. Ciężko westchnąłem i wstałem z łóżka, kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
Kiedy byłem już na schodach, zobaczyłem że cały salon jest przepełniony jakimiś zupełnie obcymi mi ludźmi. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, chyba wszyscy już żyli we własnym świecie.
Wśród tego całego bydła dostrzegłem Łukasza, mimo, że też był trochę upity, wcale mi nie pasował to tego towarzystwa. Chyba on też mnie nie zauważył, szedł delikatnie chwiejnym krokiem w stronę kuchni.
Ruszyłem w dalszą droge, w dół, chcąc jak najszybciej zabrać to po co przyszedłem i już więcej nie patrzeć na to wszystko co tutaj się działo. Ale chyba zbyt szybko się ruszyłem, bo nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułem jak krew zaczyna pulować wewnątrz mojej czaski, a w dodatku przeszył mnie ostry impuls bólu. Nic niewidząc, straciłem równowagę i zacząłem lecieć do przodu. Nie za bardzo ogarniałem co właśnie się ze mną dzieje. Myślałem już, że wyląduje cały poobijany na ziemi, ale za miast tego wylądowałem... w czyichś ramionach.
- W porządku? - zapytał mój wybawiciel lekko zmartwionym głosem.
Przed moimi oczami zaczynało powoli robić się jasno, a obraz stawał się coraz wyraźniejszy. Przyjrzałem się chłopakowi, który mocno mnie trzymał. Nie znałem go, ale wydawał się dość miły i ogarnęły jak na taki balet, który właśnie się tutaj kręcił.
- Tak, chyba tak... Po prostu trochę zakręciło mi się w głowie. - Starałem się uśmiechnąć, ale jeszcze do końca nie doszedłem do siebie, a w dodatku ból nie ustawał.
- Ejejej co to za jakieś obściskiwanie się? - dobiegł mnie tym razem już znany głos - co wy w pedałów się bawicie? - Łukasz głośno się roześmiał, podchodząc do nas i klepiąc po plecach chłopaka, który nadal mnie trzymał. - No Mati tego to ja bym się po tobie nie spodziewał, ale jak chcesz, to Maruś jest wolny, więc jeśli się trochę postarasz...
- Zamkij się. - Chłopak odpowiedział, ignorując pijacką gadkę Wawrzyna.
A ja? Przecież tu jetem? Czemu Łukasz potraktował mnie jak powietrze albo raczej jako pocisk w stronę tego blondyna?
- Chodź, pomogę Ci wejść na górę, jesteś bardzo blady. - Mateusz zarzucił sobie moją rękę na szyję i zaczął mnie wprowadzać na górę.
- Uuu, tylko nie zapomnijcie zamknąć drzwi na klucz, bo Mati, jeszcze twoja dziewczyna wejdzie wam do sypialni i pewnie nieźle się zdziwi jak zobaczy, że zdradzasz ją z chłopakiem. - usłyszałem za plecami głos Łukasza, który rozbawiony najwyraźniej nie zauważył, że źle się czuję i nadal cisnął sobie bekę z Mateusza.
- Nie zwracaj na niego uwagi - powiedział do mnie blondyn, kiedy już weszliśmy do mojego pokoju.
- Czemu on taki jest? - schowałem twarz w dłonie, żeby ich chłodem uśmierzyć chodź trochę ból.
- Jest pijany, nie wie co gada. Nie przejmuj się, on wcale tak nie myśli. - chłopak spojrzał na mnie wzrokiem pełnym otuchy.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.
- A skąd wy się znacie - po krótkim czasie namysłu, postanowiłem w końcu zapytać - bo wiesz, nagrwam z Łukaszem już dwa lata i mieszkam z nim dość długo, a jeszcze nigdy nie miałem okazji cię poznać.
Chłopak podrapał się po głowie, chwilę nad czymś zasnanawając.
- Znaliśmy się jeszcze przed tym jak wy się poznaliście... - chłopak przez chwilę się zawahał - To były dawne dzieje, dużo imprezowaliśmy... W pewnym momencie, zaczęło nas to niszczyć i oboje stwierdziliśmy, że rezygnujemy z takiego życia, a nasze drogi się rozeszły... Dlatego bardzo mnie zdziwiło jak Łuki napisał czy przyjadę na "piwko", bałem się, że to tak się skończy i miałem rację. U niego nie ma "jednego piwka".
Miał rację, czyli oni naprawdę dobrze musieli się znać.
- Zdążyłem zauważyć - przytaknąłem mu - Ałłł - wciągnąłem szybko powietrze, dotykając czoła, bo znowu poczułem przeszywające ukłucie.
Mateusz popatrzył na mnie wzrokiem przepełniony smutkiem i współczuciem.
- Czekaj tu młody, zaraz coś ci przyniosę ma ten ból, bo nie mogę patrzeć na to jak cierpisz.
Wyszedł, zostawiając mnie samego.
***
❤️🧡💛💚💙💜

CZYTASZ
Łzy Internetu || KxK ||
FanfictionSceneria niczym z horroru, a w tym wszystkim ja i prawdziwy horror rozgrywający się na moich oczach oraz w moim sercu... ~D.