Part 5

465 19 25
                                    

Weszła za Veronicą do biura ATF. Uspokoiła się już zupełnie. Tak się jej wydawało. Jeszcze godzinę temu widziała swojego, zaginionego męża. Całkiem żywego i radzącego sobie doskonale w życiu. Ona myślała, że umrze kiedy sobie po prostu zniknął. I pochowała go. W końcu uznali go za zmarłego. Miał swoje miejsce na cmentarzu w Nowym Jorku. Miejsce które odwiedzała w każdą rocznicę ich ślubu. Zachowywała się jak wdowa. I to był największy absurd. Bo Jay żył i miał się świetnie. Pracował w wywiadzie, był policjantem. Mieszkał w swoim rodzinnym mieście. Zatrzymała się zaskoczona widząc jak jej partner rozmawia z analitykiem. Odwrócił wzrok i szeroko uśmiechnął się do niej.
- Christopher – podeszła do niego.
- Nie myśl, że zostawił bym cie samym z tym – przytulił ją – Muszę mieć cie na oku – dodał gładząc ją po plecach. Roześmiała się w głos.
- Wiem, że tęsknisz za swoim ulubionym partnerem – odsunęła się od niego. Roześmiał się w głos i spojrzał na nią. Widział dziwny cień w jej oczach. Coś się musiało stać.
- To także
- Porozmawiamy? -wskazała na wolny pokój. Chris wyczuł dziwne napięcie w jej głosie. Coś się musiało stać. Weszli do pokoju i zamknął drzwi. Oparła się o biurko i odwróciła w jego kierunku. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Wyglądała na przerażoną. Postawił kubek z kawą na stoliku i usiadł na wolnym krześle.

Uśmiechnął się pod nosem czując jak całuje jego polik. Odwrócił głowę od  telewizora i cmoknął jej wargi. Uśmiechnęła się do niego.
- Szybko wróciłaś
- Jest po jedenastej, to nie tak szybko – mruknęła odkładając torebkę na stolik. Zerknął na swój zegarek na nadgarstku. Miała rację. Zasiedział się trochę za długo. Słyszał jak Elsee kręci się po mieszkaniu. Lubił to. Lubił to jak żyli. A Elsee była właśnie tą kobietą z którą będzie chciał spędzić całe życie. Uwielbiał jej ciężkie poczucie humoru i to jak się dopasowywała do rzeczywistości. Szybko pochłonęło ją życie w Nowym Jorku. Wyłączył grę i oparł podbródek na oparciu. Spacerowała po kuchni. Zdążyła już się przebrać. Spacerowała po mieszkaniu w jego koszulce i krótkich szortach. Uśmiechnął się pod nosem. Odwróciła się w jego kierunku i roześmiała w głos widząc jego minę. Sprawnie przeskoczył przez kanapę i znalazł się obok niej. Uniosła brew kiedy wyciągnął z jej dłoni talerz i objął ją.
- Co ty robisz? - parsknęła przyglądając mu się w skupieniu. Mruknęła z zadowoleniem czując jak całuje ją. Jego dłonie unosiły koszulkę na jej ciele, do góry. Objęła go za szyję
- Kocham cię Fro, wiesz? - odgarnął z troską kosmyki z jej czoła. Jako jedyny na świecie mówił do niej Fro lub Frozen. A wszystko przez tą przeklętą bajkę, gdzie główna bohaterka miała na imię Elsee.
- Ja ciebie też – spojrzała w jego zielone tęczówki. Twarz była rozjaśniona uśmiechem. Piegi na nosie dodawały mu uroku. Podniósł ją bez najmniejszych problemów i skierował się na kanapę. Zaśmiała się czując jak opada na mebel. Jay Halstead i jego romantyzm wskoczył właśnie na kolejny poziom. Kontroler od konsoli oraz pilot natrętnie wbijały się w jej plecy. Roześmiał się widząc jak się z nimi siłuje. W końcu obie te rzeczy leżały na stoliku.

Odwróciła wzrok na mężczyznę, który wszedł na piętro. Na jej widok podszedł do drzwi i wszedł do środka. Zamilkli oboje na jego widok. To co Chris usłyszał od swojej partnerki go lekko zaniepokoiło. Z początku miał wrażenie, że popadła w dziwny obłęd. Ale teraz...
- Agentko, ma pani gościa – oznajmił
- Przedstawił się? Zaraz zejdę – skinęła głową.
- Detektyw Halstead –zarówno ona jak i Chris słysząc to wyprostowali się. Elsee spojrzała na niego przerażona. Odwróciła wzrok na partnera. Chris pokręcił głową i ruszył do ochroniarza.
- Ja pójdę Elsee. Załatwię to – oznajmił spokojnie. Brunetka poczuła jak rośnie w niej przerażenie. Tylko tak na dobrą sprawę czego się obawiała? Spojrzeć w oczy Jay'a. Bała się stanąć przed nim. Bo skończyłoby się to dwojako. Albo rzuciłaby się na niego z pięściami albo zaczęła płakać. A kto jak kto ale Jay Halstead nie zasługiwał już na jej łzy. Zwłaszcza teraz. Zwłaszcza po tym co się stało dzisiaj, wczoraj, dziesięć lat temu. Obserwowała jak Christopher idzie za ochroniarzem. Był jej najlepszym przyjacielem i największym wsparciem. To on pierwszy dowiedział się o wszystkim. To do niego zadzwoniła pierwszego.

Budzik był dla niej katorgą. Przez problemy Jay'a spała bardzo słabo. Musiała mieć go ciągle na oku. Zbyt długo odwlekali jego wizytę w przychodni. Zdiagnozowano u niego głębokie PTSD. I jej życie teraz było małym piekłem na ziemi. Tylko w pracy mogła odpocząć. Z jednej strony chciałaby żeby Jay zniknął bo była zmęczona. Zmęczona jego agresją, tym jak zamknięty jest w sobie, jego fochami, humorkami. Była zmęczona bo on nie widział w tym problemu. Kłócili się. Tylko, że teraz było trochę inaczej. Zasinienie na ramieniu zrobiło się widoczne. Ślady jego palców były doskonale widoczne na jej skórze. Widziała go w okropnym stanie. A wczoraj osiągnął jakieś apogeum. Tak wściekłego nie widziała go nigdy. Nie był wściekły na nią. Był wściekły na siebie, siebie obarczał winą za wszystko co działo się w jego głowie. Nie mógł odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Pobyt w Afganistanie to zniszczył. Zniszczył tego wspaniałego mężczyznę, z którym postanowiła się zestarzeć. Otworzyła oczy. Zamrugała powiekami i usiadła. Miejsce obok niej było puste. Dotknęła poduszki. Jak to Jay'a już nie było? Wstał jakoś wcześnie. Zeskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki. Pełna dziwnego niepokoju otworzyła drzwi. Wszystko było w porządku. Prysznic, umywalka nadal były śnieżnobiałe. Wyleciała do salonu. Nic nie zmieniło się. Wszystko było w takim porządku w jakim zostawiła to wieczorem. Niepokój zacisnął się na jej żołądku. Ta wielka bryła nawet nie rozpuszczała się. Wróciła do sypialni po swój telefon. Dźwięk jego komórki rozległ się za nią. Odwróciła się i otworzyła szufladę przy jego stronie łóżka. Zamarła. Jay wyparował. Rzuciła komórkę na łóżko i szybko podeszła do szafy. Spojrzała na zawartość. Brakowało jego torby, kilku ubrań w tym ulubionej bluzy z logo Blackhawks, którą sprawiła mu na urodziny. W jej oczach zalęgły się łzy. Coś szarpnęło jej wnętrzem. Ogromna panika, złość i ból uderzyły w nią jak podmuch silnego wiatru. Zadrżała i oparła się o drzwi. Spanikowana odwróciła się do łóżka i zaczęła szukać telefonu. Mgiełka z łez, która zagościła w jej oczach skutecznie utrudniała jej widzenie.
- Co jest?
- Chris, on zniknął – jęknęła gardłowo – Jay zniknął – rozpłakała się jak małe dziecko. Panika, żal w jej wnętrzu pozwoliły jej rozwalić swoją skorupę.

Chris wyszedł na hol biura ATF i dostrzegł Halstead'a siedzącego wraz z innymi petentami. Poczuł na jego widok nieokreśloną wściekłość. Rozglądał się niecierpliwie dookoła. Widząc ochroniarza, który towarzyszył Chrisowi podniósł się. Widział zaskoczenie na jego twarzy, kiedy dostrzegł agenta idącego obok mężczyzny. Chris podszedł do szatyna i złapał go za ramię. Wsunął swoją rękę blokując Halstead'a. Szatyn zgiął się jak podejrzany prowadzony do radiowozu. Brunet skierował się razem z nim do drzwi.
- Nie powinieneś tu w ogóle przychodzić. Elsee nie ma w biurze i nie będzie. Zwłaszcza dla ciebie – złość Chrisa go samego zaniepokoiła. Na widok szatyna, który miał się świetnie ogarnęła go wściekłość. Jay próbował się wyswobodzić ale mężczyzna doskonale wiedział jak powinien go trzymać. Chris był wściekły. Dawno nie czuł tego co dzisiaj. Gdyby się Jay zaczął rzucać do niego, pewnie by mu przywalił w twarz. Bo po prostu mu się należało. Za to co zrobił, co robił. Za wszystko co się działo w tamtym okresie. A przede wszystkim za to, że porzucił Elsee. Kobietę, która była w stanie dla niego zrobić wszystko. Nawet z pogrzebaniem własnej kariery. Bo nic dla niej się nie liczyło poza Jay'em. To dla niego porzuciła Chicago i poleciała do NY. To dla niego zmieniła środowisko życia. A on potraktował ją jak potraktował.
- I tak ją znajdę – szatyn wyprostował się.
- Zbliż się do niej a w końcu porachuje ci wszystkie kości – wysyczał. Jay widział w oczach mężczyzny coś dziwnego. Jakąś nieokreśloną furię. Czyżby to był jej nowy facet? Nie zdziwiło go to, że ułożyła sobie życie. W końcu uciekł z Nowego Jorku dziesięć lat temu. Był wtedy okropnym dupkiem, który traktował Elsee tak jak na to nie zasłużyła. Nigdy ona nie była winna czemukolwiek o co ją oskarżał. Szukał wtedy jakiegoś rozwiązania swojego problemu. Problemu ze swoją głową.
- Powiedz jej, że i tak ją znajdę – odwrócił się i zszedł do samochodu. Poprawił kurtkę. Chris wpatrywał się w jego plecy, dopóki nie wsiadł do GMC. Poprawił marynarkę i odwrócił się do drzwi. Wszedł do budynku i skierował swoje kroki do windy. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz