Part 17

335 18 18
                                    

Chris wszedł za lekarzami do jej mieszkania. Elsee do tej pory nie mogła zrozumieć dlaczego nie może jeździć do lekarza. Tylko że to oni co rano się pojawiają. Skrzywiła się leżąc na kanapie. Wczorajszy dzień był dla niej totalną abstrakcją. Miała wrażenie, że to sen. To że Jay tu był jej nie dziwiło. Ale to co jej powiedział. Nigdy nie zastanawiała się nad tym. Nie stawiała się w jego sytuacji. Może to jakoś by pomogło zrozumieć jego zachowanie? Czuła ukłucia igieł. Wpatrywała się w sufit czując chłód na swojej skórze.
- Powinna pani pojechać do Bellevue. Parametry wątrobowe są trochę zawyżone. Zrobimy tam wszystkie badania – na te słowa zarówno ona jak i jej partner spojrzeli na siebie.
- Jasne – powoli usiadła czując kłucie w boku. Pokręciła głową.
- Poczekamy na dole na panią – mężczyzna podniósł się. Po kilku minutach zostali sami. Elsee odwróciła się w kierunku telefonu. Ściągnęła brwi widząc wiadomość. Wiedziała kto jest nadawcą. Coś rozgrzało jej wnętrze. Chris przyglądał się jej w skupieniu. Widział dziwną odmianę w jej wzroku. Wyglądała na dziwnie spokojną. Jakby się już ze wszystkim pogodziła i oswoiła. A widział doskonale jej wzrok i minę kiedy kompletowała wszystkie dokumenty związane z rozwodem.
- Dzwoniła do ciebie kancelaria?
- Nie – pokręciła głową podchodząc do stojaka z kurtkami.
- Myślisz, że nie dostał tego?
- Dostał – skinęła głową – Na pewno dostał. Może się ociąga – spojrzała na niego. Postanowiła na razie nie mówić nic Chrisowi. Wiedziała doskonale, że jej partner był uczulony na obecność Jay'a w jej pobliżu. Widziała to w Chicago. To w sumie on i jego żona pomogli jej wyjść z dołka. To oni ją wspierali. Była im za to bardzo wdzięczna. Ale od wczoraj miała przeczucie, że jeśli pozna PTSD pozwoli jej to zrozumieć dlaczego Jay tak się upierał, że nie chciał jej krzywdzić. Przełknęła ślinę. Nie lubiła kiedy jej partner tak się na nią patrzył. Obserwował ją w skupieniu. Widział dziwną zmianę, która zaszła w niej przez ostatnie dni. Martwił się o nią. Traktował ją jak siostrę.Wiedział, że Elsee nie ma nikogo. Jej, godny pożałowania, mąż był w Chicago. Czuł wściekłość za każdym razem kiedy o tym sobie przypominał. Widział doskonale w jakim stanie była Elsee. Niby minęło dziesięć lat ale te obrazy były zupełnie świeże.Widział ją jak zapadała się w sobie. Tygodniami potrafiła siedzieć w mieszkaniu. Nie odbierać telefonów. Ogarnięta jakimś szaleństwem próbowała znaleźć swojego męża. Nie obchodziło ją zupełnie nic innego. Liczył się dla niej tylko Jay. Wiedział doskonale, że popadała w obłęd. I tylko reakcja jego żony uchroniła Elsee przed upadkiem na samo dno. To ona pierwsza zauważyła te niepokojące objawy. A teraz Chris musiał chronić swoją partnerkę przed ponownym upadkiem. Bo Elsee mimo upływu lat dalej kochała Halstead'a. Dalej uważała go za miłość swojego życia. Dalej trzymała kilka ich wspólnych zdjęć. Przyglądał się jej w skupieniu jak zakładała płaszcz. Martwił się o nią.

Uśmiechnęła się blado do Chrisa kiedy ten wszedł do sali. Leżała na szpitalnym łóżku otoczona plątaniną kabli. Czekała na wyniki badań. Obserwowała w skupieniu wszystkie kroplówki. Nie wiedziała które są po co. Nie dostawała żadnych odpowiedzi. Blondyn zajął miejsce na krześle.
- Zaraz przyjedzie Enas i zawiezie cie do domu – oznajmił – Ja muszę lecieć do pracy – dodał. Westchnęła rozdrażniona.
- Sama bym do pracy wróciła– mruknęła. Uśmiechnął się do niej.
- Jeszcze trochę. Też już mi się nudzi siedzieć za biurkiem – roześmiała się w głos słysząc to. Nie czuła się chyba jeszcze gotowa żeby powiedzieć mu wszystko. A może to było zbyt świeże? Odwróciła wzrok do telefonu. Kolejna wiadomość od niego. Nie teraz... Chris odwrócił wzrok do telefonu.
- Co to?
- Operator – mruknęła i podniosła wzrok. Enas stanęła w drzwiach i szeroko się uśmiechnęła. Elsee poczuła jak coś spada z jej żołądka. Jakoś Enas nie podchodziła tak emocjonalnie do tego co brunetka robiła ze swoim życiem. Poczuła jak jej partner ją przytula.
-Powodzenia – oznajmiła Elsee klepiąc go po plecach. Kiedy mężczyzna wyszedł ze swoją żoną na korytarz złapała zatelefon. Szybko napisała krótką wiadomość. Zmrużyła oczy czując falę gorąca. Na jej czoło wkroczyły kropelki potu. Od kilku dni miała takie uderzenia ale były chwilowe. Otarła czoło. Lekarz wszedł do środka. Spojrzał na nią z uśmiechem. Może nie miał zbyt dobrych wiadomości ale musiał się uśmiechać. Musiał dodać jej otuchy.
- Mamy wyniki pani badań – stanął w nogach jej łóżka. Przyglądała mu się w skupieniu. Widziała ten niepokój w jego oczach.
- Pani wątroba jest wyraźnie osłabiona. Odkryliśmy zwiększone stężenie białek wskazujących na zatrucie kadmem. Zostawimy panią w szpitalu na kilka dni i oczyścimy pani organizm z toksyn – oznajmił. Coś ją ścięło.
- Kadmem?
- Będziemy konsultować się z Oahu, gdzie była pani na początku. Możliwe, że podczas tego co się pani stało do pani organizmu wprowadzono kadm – oznajmił spokojnie. Coś sprawiło, że zrobiło się jej niedobrze. Przycisnęła dłoń do twarzy. Położyła się na łóżku. I tak się stąd ruszać nie będzie. Chciała zacząć rekonwalescencje żeby móc wrócić do pracy. Na prawdę czuła się już o wiele lepiej. Oddychała głęboko. Enas spojrzała na nią zaskoczona. Nie słyszała co powiedział jej lekarz. Przyglądała się przyjaciółce w skupieniu. Lekarz uśmiechnął się do niej szeroko i wyszedł. Szatynka zamknęła drzwi i podeszła do łóżka. Wpatrywała się w brunetkę.
- Zatruli mnie kadmem – Elsee podniosła dłoń od twarzy – Te przeklęte Hawaje narobiły mi więcej problemów niż się spodziewałam – rzuciła czując rosnącą wściekłość. Chciała się wyleczyć, pójść na komisję i wrócić do pracy. Nie mogła zbyt długo wysiedzieć w domu. Dostawała kota.
-Els... Nie panikuj. Kilka dni, oczyszczą ci organizm i wrócisz do świata żywych – pogładziła ją po dłoni. Elsee spojrzała na nią z wdzięcznością. Enas uśmiechnęła się do niej szeroko. Teraz wybitnie potrzebowała wsparcia. Ona o tym wiedziała. Czekali tylko na powrót dokumentów rozwodowych z Chicago, żeby ruszyć maszynę. Elsee wpatrywała się w Enas i zrozumiała, że ani jej mąż ani ona nie wiedzą o tym co się stało. Jay był w Nowym Jorku. A ona chyba postanowiła dać mu drugą szansę. Nie umiała przestać go kochać. Ale nie mogła też im o tym powiedzieć. Bo oni tego chyba nie zrozumieją.
- Enas mogłabyś ściągnąć do mnie kogoś z wydziału psychiatrii?
- Co?
- Potrzebuje z kimś porozmawiać o jednej rzeczy. Spokojnie, nie czuje się fatalnie –wyjaśniła. Enas powoli podniosła się i obserwowała ją w skupieniu. Wyszła do pielęgniarki, która akurat szła po korytarzu. Elsee widziała jak jej przyjaciółka wskazuje na nią. Pielęgniarka skinęła głową a szatynka wróciła.
- Powiesz po co ci psychiatra?
- Chcę go podpytać o PTSD – widziała dziwne przerażenie na twarzy swojej towarzyszki. Nie ważne było co ona pomyślała. Elsee wiedziała o co chciała go zapytać.

Jej widok na szpitalnym łóżku sprawił, że zrobiło mu się niedobrze. Uniosła powieki słysząc kroki. Lekki uśmiech na jego widok rozjaśnił jej twarz. Przetarła twarz kiedy wszedł do jej sali i zamknął drzwi. Otoczyła ich cisza. Rozmawiała prawie trzy godziny z lekarzem z wydziału psychiatrii. Pomogło jej to zrozumiećco przechodził Halstead. Kiedy spadło to na Jay'a nie brano tego na poważnie. Teraz było już inaczej. Enas wyszła kiedy pojawił się lekarz. Elsee wiedziała doskonale, że na pewno Chris wie już o wszystkim. Ale nie miało to teraz znaczenia. Elsee wiedziała już na co nie zwróciła uwagi w zachowaniu Jay'a. A to sprawiło, że spojrzała zupełnie inaczej na całą sytuację.
- Co z tobą?
- Zatrucie kadmem – mruknęła patrząc na niego. Uśmiechnął się do niej szeroko. Wtedy jego oczy robiły się pięknie szmaragdowe a kurze łapki w kącikach oczu dodawały mu uroku. Poczuła jak pogładził jej czoło ostrożnie.
- Ale będziesz żyć?
- Byle kadm mnie nie zabije – usłyszała jak zaśmiał się. Podchodził do niej ostrożnie. Nie chciał jej zrazić do siebie. Bo naprawdę dał sobie i jej słowo, że udowodni Elsee że się zmienił. Przede wszystkim był kimś innym. Poczuł jak zacisnęła palce na jego dłoni.
- Wiesz, rozmawiałam z psychiatrą o PTSD. Wiem, że wtedy pominęłam wiele szczegółów ale wydaje mi się, że rozumiem to co powiedziałeś wczoraj. Znaczy rozumiem dlaczego to zrobiłeś. Chyba rozumiem. Dalej mnie to boli, bo nagle cie zabrakło w moim życiu. A przecież nie miałam nikogo tylko ciebie – powiedziała spokojnie nie odwracając wzroku od jego twarzy. Nachylił się w jej kierunku i pogłaskał jej polik.
- Czyli mi wybaczasz?
- Nie do końca. Po prostu daje ci drugą szansę – uśmiechnął się szeroko do niej słysząc to. Coś w jego wnętrzu pękło ze szczęścia. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz