Part 18

317 17 7
                                    

Przyglądał się jej w skupieniu. Co pół godziny pojawiała się pielęgniarka z nowym workiem. Widział jak krzywiła się kiedy tylko czuła jak kroplówka ponownie wpływa do jej organizmu. Nie sądził, że tak wygląda wypłukiwanie z organizmu toksyn. Dalej nie mógł zrozumieć tego co stało się przed kilkoma godzinami. Wiedział jak ogromną szansę dostał od losu. I musi zrobić wszystko żeby ją wykorzystać. Musi udowodnić jej, że nigdy więcej już od niej nie odejdzie. Że nie ma takiego zamiaru. Że nie jest tym samym facetem, który wrócił z Afganistanu. Nie jest nawet tym samym facetem przed wylotem. Jest kimś zupełnie innym. Ale jednocześnie wie, że Elsee jest najwspanialszą kobietą jakie dane mu było poznać. Wpatrywał się w nią. Uniosła wzrok na niego. Zaśmiał się widząc jej zmrużone oczy. Nie zmieniła się nic.
- Co?
- Po prostu przypominam sobie jak bardzo uwielbiasz szpitale – oznajmił opierając łokcie na swoich udach. Spojrzała na niego i zaśmiała się.
- Niewiele się zmieniło ze mną...
- Prócz awansu w ATF – wpadł w jej słowo - Czytałem o twoich akcjach, o Kubie, Kolumbii i tej szajce przemytników z Europy, która przyniosła ci sławę – zacisnął palce na jej dłoni.
- Kuba... - zaśmiała się cicho – Pierwszy raz wtedy wpakowałam się w kłopoty. Spędziłam trzy tygodnie w niewoli, ale wspominam z sentymentem – widziała na jego twarzy przerażenie. Bardzo dużo rzeczy mu umykało jeśli chodzi o nią. Nie był przy niej kiedy go najbardziej potrzebowała. Czuł się z tym okropnie i podle.
- Sentymentem?- spojrzał na nią zaskoczony tym co powiedziała.
- Nikt mnie nie torturował. Chcieli mnie tylko wymienić – mruknęła. Wywrócił oczami. Tak, Elsee zawsze we wszystkim szukała czegoś pozytywnego. Skrzywił się słysząc dźwięk swojego telefonu. Wysunął go z kieszeni. To połączenie musi odebrać.
-Przepraszam – odsunął się fotelem od łóżka i wstał. Śledziła go wzrokiem jak wychodził. Nie mogła do tej pory pojąć jak się stało to, że Jay siedzi przy niej w szpitalu. Nie mogła zrozumieć, że on jednak żyje. I wygląda świetnie. Przyglądała mu się przez szybę. Jedną rękę wsunął do kieszeni spodni, drugą przyciskał telefon do twarzy. Stał do niej profilem. Obserwowała jego zmieniającą się mimikę. Czuł na sobie jej spojrzenie. Słuchał Voight'a w skupieniu.
- Nie, nie... Znaczy... - zacisnął zęby – Rozmawiamy. Są szanse, że nie skończy się to rozwodem ale wiem, że muszę dużo popracować nad tym
- Jeśli chcesz to weź więcej wolnego. Jeśli ona potrzebuje teraz opieki
-Nie wiem co ona na to. Zadzwonię do ciebie – oznajmił – A, dzięki Hank
- Nie ma problemu – usłyszał sygnał zakończonego połączenia. Westchnął. Voight miał w jednym rację. Powinien się nią zaopiekować. Musi jej pokazać, że dalej jąkocha. Musi jej udowodnić, że naprawdę zasługuje na drugą szansę. Wszedł cicho do jej sali. Leżała z zamkniętymi oczami. Jej oddech był spokojny. Klatka piersiowa unosiła się i opadała miarowo. Spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Usiadł ponownie w fotelu i spoglądał na nią. Poczeka na nią jak się obudzi.

Enas zatrzymała się w wejściu do jej sali. Zostawiła ją samą na parę godzin. Ale teraz dostrzegła przy jej łóżku mężczyznę. Słyszała jej rozbawienie. Szatyn roześmiał się słysząc to co powiedziała. Dawno nie widziała jej tak roześmianej. Coś ścisnęło jej wnętrze. To było niemożliwe, żeby to był jej mąż. Chyba, że Elsee sama do niego zadzwoniła.
- Ooo Enas – Elsee na jej widok zrobiła się lekko zmieszana. Jay słysząc to odwrócił się w kierunku drzwi. Spojrzał na szatynkę. Podniósł się.
- Przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać – oznajmiła spokojnie podnosząc wzrok na mężczyznę. Sam wyglądał na lekko zaniepokojonego pojawieniem się Enas.
-Nie wygłupiaj się – Elsee roześmiała się cicho i dotknęła swojej twarzy. Spojrzała na szatyna.
- Dasz nam chwilę? -skinął głową i wyszedł. Enas obróciła się za nim zaskoczona. Tak, to był bez wątpienia Jay Halstead. Poczuła dziwną konsternację na ten widok. Widziała po Elsee, że jego obecność tutaj daje jej siłę. Lekarze mówili, że zabieg wypłukiwania toksyn nie będzie zbyt komfortowy dla niej. Widziała jak od jej rąk odchodzi milion przewodów. Niektóre z płynów były przeźroczyste, a niektóre jasnobrązowe. Usłyszała jak szatyn zamknął drzwi.
- Elsee...
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Ale... - poprawiła sięna łóżku – Ja nie umiem się oduczyć go kochać. Próbowałam prawie dziesięć lat i...
-Przecież pamiętasz co ci zrobił – jej przyjaciółka od razu zajęła miejsce zwolnione przez szatyna.
- Tak, wiem. Ale chyba zaczynam go rozumieć – mruknęła
- Rozumieć?! - Enas poderwała się i obserwowała ją w skupieniu. Widziała dziwną tęsknotę w jej oczach. Jakby to, że Jay wyszedł było dla niej powodem do tego żeby tęsknić.
- Wiesz, po rozmowie z psychiatrą zrozumiałam, że nie wiedziałam doskonale co mu jest. PTSD to niewdzięczna suka... - uniosła rękę – Wysłuchaj mnie, proszę – rzuciła widząc jak jej gość otwiera usta by coś powiedzieć. Enas zamknęła usta i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Kiedy on na to zachorował to nikt się nad tym tak rozwodził jak dzisiaj. Jay nie miał jeszcze jakiejś przewlekłej formy. Tego wieczora przed tym jak uciekł, on złapał mnie za ramię tak mocno, że został ślad. I mogłabym powiedzieć, że to on. Ale widziałam w jego oczach coś na wzór niedowierzania i przerażenia. Sama się go wtedy przestraszyłam. Pierwszy raz zrobił mi fizyczną krzywdę. Wtedy uciekł żeby chronić mnie przed sobą. Wiem, że to brzmi banalnie i śmiesznie ale ta lekarka mi powiedziała, że często się zdarza że osoby dotknięte PTSD są skołowane, agresywne i często nie kontrolują tego co robią. Nie umieją uwolnić się z tego co widzieli w miejscu stresującym. A potem musiało się coś stać co sprawiło, że uaktywnił się PTSD
- Aale... Chcesz powiedzieć, że on miał w głowie dwie osoby?
-Chyba tak – skinęła głową – Wiem, że to niedorzeczne ale prawdziwe. Znaczy najwyżej znowu się przejadę na tym – dodała. Usłyszała jak Enas westchnęła i oparła głowę na swojej dłoni. Nie wiedziała co powinna jej powiedzieć. Widziała doskonale jej roześmiane spojrzenie. Widziała jak szeroko się uśmiechała do niego. Widziała, że nigdy jej takiej nie widziała. Nie umiała powiedzieć sobie co powinna zrobić.
- Chris wie?
- Nie, nie... - Elsee pokręciła głową – Chcę mu o tym powiedzieć. Ale z drugiej strony wiem, że będzie wściekły a nie chcę stracić najlepszego partnera w pracy – wyjaśniła spokojnie czując jak robi się jej niedobrze. Bo bała się konfrontacji z Chrisem. Jej przyjaciel był uczulony na punkcie szatyna. I to on dopingował ją kiedy uzupełniała wszystkie dokumenty. Musi to skleić na siebie. Musi z nim porozmawiać. Musi mu powiedzieć wszystko to samo co mówiła jego żonie. Ale się diabelnie bała jego reakcji. I to zaczęło ją niepokoić.
- I wiesz, że sama musisz to zrobić. Ja mu nic nie powiem. Tylko Elsee proszę cię, bądź pewna tego. Już raz widziałam co ci zrobił – złapała jej dłoń. Elsee zacisnęła palce na jej dłoni uśmiechając się z wdzięcznością. Musiała sama stanąć przed nim i to powiedzieć. Chyba będzie najlepiej jak zrobi to jeszcze dzisiaj, jak jej partner wpadnie do niej w odwiedziny. A wiedziała, że tak będzie. Już jej to pisał. Czekała ją ciężka potyczka. Bo Christopher był pierwszą osobą, która dowiedziała się, że jej mąż zniknął. To do niego pierwszego zadzwoniła. To on ją wspierał cały czas. I musiała być z nim szczera. Nie mogła go okłamywać. Dlatego, że nie umiała. I dlatego, że był jej partnerem. Po tym całym czasie nauczyli się współpracować bez ściemniania. Tylko pełne zaufanie mogło zapewnić im bezproblemową współpracę. Na każdej płaszczyźnie. Bardzo mało jest osób, które potrafią oddzielać sprawy prywatne i zawodowe. A Chris był na pewno kimś kto miał z tym problem. Elsee widziała kiedy on i jego żona mieli ciche dni. Odbijało się to na nim widocznie. Oczywiście, że nie komentowała tego. To były ich problemy. Ona się w nie, nie wtrącała. Nie leżało to w jej naturze. Chyba, że Chris powiedział o co chodzi. Wtedy starała się mu doradzić. A tak? Nie narzucała się. W sumie od zniknięcia Jay'a miała swoje problemy. I też nie chciała nimi się dzielić właśnie z nim. I tak za dużo jej pomógł. Będzie mu za to wdzięczna do końca życia. Teraz zaczęło ją mdlić ze stresu. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz