Otworzyła oczy i skrzywiła się kiedy ostre światło wpadło w jej oczy. Jęknęła czując paraliżujący ból głowy. Nie wiedziała co się działo. Nie wiedziała gdzie jest. Zamrugała powiekami. Biel, ciepło i miękkość otaczały ją z każdej strony.
- Elsee, Elsee... Spokojnie – usłyszała cichy, damski głos. Poczuła delikatny dotyk na swoich ramionach. Otworzyła oczy jakby wybudziła się z głębokiego koszmaru. Oddychała głęboko starając się opanować łomotanie serca. Spojrzała na kobietę, która patrzyła na nią z nieukrywaną troską. Kiedy znaleziono ją była w stanie agonalnym. Przeżyła operację cudem. Jej serce zatrzymało się kilka razy kiedy leżała na stole. Podejrzewano śmierć mózgową.Była okropnie pobita. Torturowana. Nikt nie wiedział kim jest kobieta znaleziona w magazynie na Maui. Dopóki nie pojawił się tu agent ATF. Teraz siedział na korytarzu i słysząc jej krzyk wpadł do sali. Spojrzał na nią i poczuł okropne wyrzuty sumienia. To w sumie był jego pomysł.
- Gdzie... Gdzie...
-Elsee? - podszedł do łóżka. Na jego widok wyraźnie się uspokoiła. Skrzywiła się czując jak w jej oczach zebrały się łzy. Skopała to. Wiedziała o tym. Powoli wracała jej świadomość. Powoli przypominała sobie wszystko z wyjazdu na Hawaje.
- Chris? Skopałam to, prawda? - jęknęła. Kobieta spojrzała na jej partnera. Ten skinął głową nieznacznie. Pielęgniarka wyszła i zamknęła drzwi za sobą. Szpital wojskowy na Oahu miał najlepszą opiekę. I na pewno był najlepiej strzeżonym miejscem na całych Hawajach.
- Cii... Nie myśl o tym – złapał jej rękę – Wystraszyłaś mnie dziewczyno – zacisnął palce na jej dłoni. Starała się uspokoić. Jej mózg właśnie zaczął pokazywać wszystkie obrazy z Maui. Nie mogła uwierzyć w swój debilizm. Ale Colder był równie zaskoczony jak ona, że sprawy tak się potoczyły. Chyba sam się nie spodziewał, że człowiek z którym się spotkał będzie chciał się jej pozbyć. Widziała ich twarze, szydercze uśmieszki. Widziała ich chęć wyżycia się na niej. Czuła baty które spadały na jej plecy, czuła jak łamią jej palce u dłoni. Czuła jak mieszanka alkoholu wpływała prosto w jej krwiobieg. Pielęgniarka weszła do sali i spojrzała na kroplówki przy jej lozku. Elsee skupiła na niej swój wzrok. Zebrało się jej na wymioty. Żołądek pozbył się zbędnego balastu w tym samym momencie w którym pielęgniarka podsunęła pod jej twarz miskę. Torsje w ogóle nie chciały ustąpić. Ilekroć o tym myślała czuła rosnące mdłości. Chris wpatrywał się w nią przerażony. Nie widział jej w takim stanie nigdy. Nawet kiedy wpadła w pułapkę Kubańczyków. Spędziła w niewoli trzy tygodnie. Ale nie była tam traktowana jak mięso armatnie. Była odwodniona, brudna i zalękniona ale jednak nikt jej nie torturował. Czuł rosnące wyrzuty sumienia. To on wpadł na pomysł, żeby pojechała z Colderem. To on wymyślił żeby ona miała na niego oko. Jakiś czas. Owszem, udało się jej sklonować jego telefon, założyć podsłuchy w willi w Miami i urządzenie namierzające na jego autach. A także wykorzystać nowatorską technologię znacznika na skórze. Ona miała ten sam znacznik. Dlatego był po części spokojny kiedy widział jak przemieszczają się. Ale niepokój zagościł w nim, kiedy się rozdzielili. Musiał pojawić się na Hawajach i ją odnaleźć. Ale z tym drugim ubiegło go Five-O, które polowało na tego który zlecił jej tortury. To oni ją znaleźli. Kiedy Chris wylądował w Honolulu, ona była już po operacji. Udało się jej przeżyć.Obudziła się ponowniei spojrzała na swojego partnera. Siedział w fotelu w jej sali i drzemał. Przyglądała mu się w ciszy. Musiała wyrzucić wszystkie złe obrazy ze swojej głowy. Po pobycie w niewoli u Kubańczyków, zdało to egzamin. Zacisnęła powieki i oddychała głęboko. Była noc. Widziała jak personel kręci się sennie po korytarzu. Nie czuła już mdłości. Było jej dobrze. O ile można to tak nazwać. Odwróciła głowę do okna i dostrzegła bukiet tulipanów. Kwiaty ją zaskoczyły. Zwłaszcza, że nie miała od kogo ich dostać. Wszyscy, których znała wiedzieli doskonale, że ona nie przepada za tym. Już nie przepada. Przypominają jej o Jay'u. Tylko on potrafił kupować jej niebotyczne ilości kwiatów. A kiedy był w Afganistanie zamawiał jeden bukiet na tydzień. Zacisnęła powieki. Wszystko boli. Jej małżeństwo było niewypałem kiedy mężczyzna, którego kochała wrócił z Afganistanu. Nie chciał jej pomocy, ona nie potrafiła go zmusić. Chciała go uchronić przed upadkiem na samo dno. Ale on uważał, że to wszystko jej wina. Mówił jej przykre słowa. Był oschły, złośliwy. Nie poznawała go. Owszem wiedziała, że może wrócić inny. Ale nie sądziła, że wojna zadziała na niego właśnie w ten sposób. Dwa tygodnie przed przylotem, wszystkie rodziny żołnierzy, którzy pierwszy raz brali udział w misji, mieli spotkania. Tam słyszała o tym co może stać się z jej Jay'em. Ale szczerze? Nigdy nie przypuszczała, że Halstead jest tak mało odporny na to co się działo na Bliskim Wschodzie. Zawsze był dla niej niezniszczalny. To ona szybciej sięuginała. Był jej mężczyzną. Tym, który ją wspierał, chronił i opiekował się nią. To przy nim czuła się okropnie bezpiecznie. To jego dotyk, zapach, głos ją uspokajał. To jego chciała zobaczyć po ciężkim dniu w akademii. To o jego uścisku marzyła wracając rozdrażniona do domu. A on? On ją potraktował jak niepotrzebną rzecz, którą można wyrzucić. Teraz wpatrywała się w kwiaty na stoliku. Dźgnęła się obolała na łokciach i nachyliła do kartki wystającej z kwiatów. Zacisnęła zęby obracając się na bok. Wyciągnęła dłoń i złapała za mały bilecik.
- Przepraszam cię za to, Aniele. JC – odczytała. Obróciła się dookoła i rozejrzała. Nikogo, prócz Chrisa, tutaj nie było. Wiedziała od kogo to. Colder nazwał ją aniołem. Pamięta jak pełna obaw weszła za nim do tego wielkiego, jasnego pokoju. Drewno i szkło. I ten mężczyzna siedzący za stołem.Widząc ją wyglądał na poruszonego.
- Jimmy, kto to jest? - jego oczy zmrużyły się.
- To jest mój anioł – mruknął Colder wskazując na nią. Widziała po minie mężczyzny, że był zadowolony z jej obecności w tym pokoju. Colder stanął przed nią, chroniąc ją przed tym spojrzeniem. Ale to nic nie dało. Poczuła jak ktoś łapie ją za ramiona. I wtedy trafiła do tego magazynu. Wtedy zaczął się koszmar. Patrzyła na kwiaty. Czuła coś dziwnego. Nie wiedziała co to było. Ale przez te dni poznała Jimmy'ego Coldera jako kogoś zupełnie innego. Jako normalnego człowieka, który również ma swoje problemy.Powrót doNowego Jorku był dla niej zbawieniem. Chris nie odstępował jej na krok. Jego żona ciągle wydzwaniała z pytaniem jak Elsee sięczuje. Teraz brunetka na wózku wyjeżdżała z samolotu w asyście stewardów. Pomogli jej zjechać wózkiem na płytę lotniska. Spojrzała na nich z wdzięcznością. Nie czuła się jeszcze tak dobrze żeby samej chodzić. Ale tutaj, w domu będzie pod stałąopieką lekarzy. Uśmiechnęła się do Enas, żony swojego partnera, która czekała na nich przed terminalem. Elsee odwróciła wzrok widząc jak para wita się po tygodniu rozłąki. Ona była dokładnie taka sama z Jay'em. Coś zacisnęło się na jej sercu. Jak ona za nim tęskniła.
- Elsee, napędziłaś mi niezłego stracha. Jak mój stary znowu wpadnie na taki pomysł to go bez ogródek walnij w łeb – Enas otoczyła ją troskliwie ramionami. Brunetka poczuła jej ciepło i zapach jej perfum. Tych samych, które to właśnie ona pomagała dla niej wybierać.
- A ty walniesz mnie, bo to był mój pomysł – spojrzała na nią. Żona jej partnera spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Wiem, że go kryjesz – dodała. Parsknęli śmiechem. Byli jej jedyną rodziną. Miała tylko ich. Nikogo więcej. Czuła się w ich towarzystwie doskonale. Rozumieli ją podświadomie. Byli jak doskonale zgrana paczka przyjaciół.
-Oddaj mi ją i idź odpal samochód – Enas stanęła za jej plecami. Chris złapał za bagaż swój i Elsee. Ruszył do samochodu bez słowa.Myśl o Elsee dalej była w jego głowie. Ale nie miał do kogo się zwrócić o pomoc by ją znaleźć. Chciał się dowiedzieć czy jest bezpieczna, czy jest cała. Chciał mieć pewność, że pracując z Colderem nic się jej nie stało. Nie miał jak. Wszystkie agencje zamykały mu drzwi przed nosem, kiedy zadawał pytanie. Wszedł na wydział. Był sam. Spojrzał na zegarek. Znowu nie sypia. Zsunął z siebie kurtkę i odwiesił ją na oparcie krzesła. Na swoim biurku dostrzegł kopertę. Adres posterunku? To było trochę dziwne. Złapał za brązowy papier. To co było w środku było ciężkie. Hank na jego widok uśmiechnął się nieznacznie. Akurat sierżant wchodził na schody. Dostrzegł w dłoniach Jay'a kopertę. Uniósł brew. Halstead wszedł do kuchni. Kawa i może zająć się tajemniczą kopertą. Spojrzał na stempel. Nowy Jork? Dawno nie miał stamtąd żadnych listów. Postawił kubek na blacie i włączył ekspres. Obracał z zainteresowaniem kopertę. Ważył ją w dłoniach. Zerwał zabezpieczenie z niej i odwrócił się do ekspresu. Napełnił kubek świeżą kawą. Poczuł jej zapach i już jego mózg się zupełnie obudził. Upił łyk i wsunął dłoń do koperty. Wyciągnął stamtąd plik kartek. Trzask pękającego kubka wywabił Voight'a ze swojego biura. Zaskoczony stanął w drzwiach od kuchni i spoglądał na detektywa. Jay wyglądał jakby zobaczył ducha. Wpatrywał się oszołomiony w kartki. Wniosek o rozwód?! Jak to możliwe.
- Jay? - Hank niepewnie się odezwał. Halstead podniósł głowę i spojrzał na sierżanta. Po chwili spojrzał na rozbity kubek u swoich stóp.
-Muszę lecieć do Nowego Jorku – rzucił kartki na stół i złapał za miotłę. Hank podszedł do stołu. Spojrzał na jedną z kartek.
- Chcesz tego?
- Chcę się jej wytłumaczyć. Chcę liczyć,że zrozumie i da mi jeszcze jedną szansę – oznajmił sprzątając ceramikę. Voight podniósł kartki kiedy w drzwiach pojawił sięKevin i Hailey. Na widok rozbitego kubka i Jay'a zatrzymali się zaskoczeni. Voight odwrócił na nich wzrok. Nie wiedział co powinien im powiedzieć. Zwinął kartki tak by tekst był poza ich wzrokiem. Nie muszą tego wiedzieć.
CZYTASZ
AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONE
FanfictionElsee jest agentką ATF, która zostaje oddelegowana z Nowego Jorku do Chicago. Ma za zadanie pomóc w rozbiciu szajki nad którą pracują i w NY i w Chicago. Nie spodziewa się tylko, że będzie miała okazję rozwiązać prywatny problem. Jay jest detektywe...