Part 36

248 18 14
                                    

Czuła jak traci grunt pod nogami. Nie było go w pierwszym i drugim mieszkaniu. Wchodziła do trzeciego budynku. Czuła na sobie spojrzenie mężczyzn siedzących w Audi przed wejściem do budynku. Danny i Steve wpatrywali sie w nią jak wysiadła z Forda. Wsunęła na głowę kaptur. Widzieli jej przygarbioną sylwetkę. Danny powiedział oczywiście przyjacielowi o rozmowie z Elsee. I o obawach jakie miał w tej sytuacji. 
- Czekaj, czekaj... Co ty sugerujesz? - Steve odwrócił sie w jego kierunku 
- Mówię tylko, że z Elsee nie jest najlepiej. Widziałem w jej oczach coś takiego. Nie wiem jak to nazwać. Była zrezygnowana - oznajmił unosząc ręce w górę. McGarrett ściągnął brwi i odwrócił głowę do ulicy. Oparł sie wygodnie o fotel kierowcy. Położył ręce na kierownicy. Zaczął słuchać swojego partnera w skupieniu, analizując każde jego słowo. Danny miał zmysł odczuwania innych. To nawet nie była empatia. Williams czytał z ludzi jak z otwartej książki. Szybko wyłapywał ich słabe punkty. I czytał między wierszami. 

Weszła do wielkiego, jasnego salonu unosząc broń na wysokość swojej twarzy. Było tu bardzo cicho. Rozglądała sie dookoła szukając jakichkolwiek oznak obecności Coldera. Zatrzymała sie w wejściu i poczuła jak coś w jej wnętrzu zamiera. Jimmy Colder siedział na kanapie, twarzą do drzwi i sączył drinka. Spokojnie, z takim samym wyrazem twarzy jaki widziała w Miami. Jego broń leżała na szafce obok kryształowej karafki. Na wyciągnięciu dłoni. Elsee poczuła przyjemny dreszcz. Czyż nie tego właśnie chciała? Nie tak to sobie układała w głowie? 
- Jimmy? - oblizała nerwowo wargi. Skupił na niej wzrok i ciepły uśmiech wkroczył na jego twarz. Odstawił szklankę obok broni i założył nogę na nogę. 
- Kelly - wyczuła dziwną ulgę w jego głosie - A może Elsee? - dodał ściągając brwi. Brunetka opuściła broń i wpatrywała sie w blondyna. Nie czuła strachu. Nie wiedziała jak miała nazwać to co gościło w jej wnętrzu. Patrzyła na Coldera analizując każde drgnięcie jego twarzy. Ale nie wyglądał na zdeterminowanego. 
- Rozczarowałem się. Znowu - mruknął ponownie łapiąc za szklankę. Zrobił to płynnym, spokojnym ruchem. 
- Życie nie jest słodkie - oznajmiła. Kiedy wyciągnął rękę po szklankę nawet nie podniosła ręki. To nie umknęło blondynowi. Uniósł brew patrząc na brunetkę. Była dziwnie spokojna. Opanowana. Chłodna. Nie przypominała kobiety, która zawiozła go do Miami. Tamta była dziwnie zagubiona. Ale musiał przyznać, że dalej jej obecność budziła w nim dziwne odczucia. Nie wiedział jak to nazwać. Ucieszył sie, kiedy zobaczył ją w drzwiach salonu. Kiedy dostrzegł jej szare oczy i okrągłą twarz coś w jego sercu podskoczyło. Bo zjawiła sie osobiście. Był na nią bardzo rozgniewany. Jednak będzie mógł teraz nasycić swoje oczy, jej pięknem. Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem. Była obojętna, zrezygnowana. Powoli wchodziła do wnętrza salonu. 
- Ohh nie jest - podniósł wzrok - Ale ty już to wiesz, przecież - dodał. Patrzył na nią i wskazał na fotel stojący naprzeciwko. 
- Po co te podchody, Jimmy? Przecież chciałeś mnie zabić - mruknęła wywracając oczami 
- Chciałem - skinął głową - Dalej chcę. Oszukałaś mnie - dodał odkładając szklankę na szafkę. Pustą już szklankę. Oparł dłonie na oparciu. Dźgnął sie do góry. Nawet nie drgnęła. 
- To po co to przeciągać? - dostrzegł jak odłożyła broń na stoliku stojącym obok wskazanego przez Jimmy'ego, fotela. Uniósł brew. Z niepokojem rozejrzał sie dookoła. Zasłonięte okna nie wpuszczały tutaj zbyt dużo światła. Z resztą siedział z dala od okna. Nawet najlepszy snajper nie dosięgnąłby go. 
- Co ty robisz? 
- Ułatwiam ci zadanie, Jimmy - minęła mebel i stanęła naprzeciwko mężczyzny - Chciałeś mnie zabić więc daje ci taką możliwość. Bez walki, bez błagania. Zbawisz mnie od tej katorgi, która nazywa sie moje życie - patrzyła na niego spokojnie. Jimmy miał wrażenie, że gra w jakiejś ukrytej kamerze. Nie dość, że nie musiał jej szukać to teraz Elsee poddaje sie bez walki. Gdzie jest haczyk? Spojrzał w jej oczy. Nie widział tam przerażenia czy paniki. Wyciągnął dłoń po swoją broń patrząc ciągle na nią. Elsee rozłożyła szeroko ręce i uklękła. Wprawiła tym blodnyna w osłupienie. 
- Dlaczego? 
- A dlaczego nie? - parsknęła - Pozwalam ci odebrać swoją zemstę na mnie. Mi nie zależy - mruknęła spokojnie patrząc w jego oczy. Czuła jak traci nad sobą kontrolę. Panika znowu zalała całe jej ciało. Łzy zebrały sie w jej oczach. Ale i ona i Colder wiedzieli, że te łzy nie są łzami strachu. Płakała bo cierpiała. PTSD zmiażdżyło jej wnętrze boleśnie. Wszystkie złe rzeczy z ostatniego miesiąca złamały ją zupełnie. Straciła nad sobą panowanie. Straciła wiarę w to co robi. Wszyscy ludzie, którzy coś dla niej znaczyli, przez nią cierpieli. 

Wszyscy wyskoczyli z samochodu. McGarrett kazał im natychmiast wkroczyć. Razem z Danny'm doszli do jednego, przerażającego odkrycia. Było to tak oczywiste, tak jasne, że to przeoczyli. Zebrali się przed wejściem. Słyszeli rozmowę, która odbywała sie w mieszkaniu Coldera. Słyszeli jej spokojny, opanowany ton. Słyszeli jak nawet nie próbowała Jimmy'ego sprowokować. Słyszeli jego odpowiedzi. Jego głęboki, spokojny ton był dla nich czymś zaskakującym. Zawsze uważali, że ktoś taki jak Colder będzie miał bardziej ekspresyjny głos. 
- Ale dlaczego mamy tam wchodzić, skoro Elsee nie podała hasła? - Jay odbezpieczył broń 
- Bo ona nie wyjdzie stamtąd żywa - Steve spojrzał na Danny'ego. Blondyn kiwnął głową kładąc dłoń na klamce. 
- Co?! - wszyscy spojrzeli po sobie. OA i Veronica zupełnie nie wiedzieli o czym mówili. Przez ostatnie dwa dni bardzo mało rozmawiali z Els. Prawie w ogóle. Nie mieli na to czasu. Zajmowali sie raportami dla biura w Chicago. Ich dyrektor chciał być informowany na bieżąco. 
- Elsee poszła do Coldera dać mu to, czego chciał - wyjaśnił Danno otwierając drzwi. Poczuł jak ktoś odpycha go na bok i wbiega do budynku. Poczucie winy rozpaliło go do czerwoności. Dlaczego nie zauważył tego, co było oczywiste?! Był na siebie wściekły. 
- Jay! - krzyk Hanka utonął z każdym, kolejnym krokiem. Halstead poczuł jak ogarnia go panika. Przeoczył dość poważne objawy. Coś co sam przechodził. Patrzył na  nią. Czuł jej zrezygnowanie. Ale nie wpadł na to, że Elsee nie wytrzymała tego co działo sie ostatnio. Colder polował na nią, a zamiast niej rany odnosili inni ludzie. Colder chciał jej śmierci a jednak zabijał osoby  z jej otoczenia. Musiał natychmiast sie znaleźć  w jego mieszkaniu. Musiał ją ocalić. 

Blondyna nie opuszczało wrażenie, że gdzieś jest haczyk. Wpatrywał sie w klęczącą przed nim brunetkę. Jej ręce były szeroko rozłożone. Wpatrywała sie w niego bez najmniejszego wyrazu. Nie obchodziło ją już nic. Była o krok od ulgi. Czuła jej słodki smak na języku. Czekała na to z niecierpliwością. Przełknęła ślinę. 
- I tak zwyczajnie sie poddajesz? - uniósł brew 
- Tak zwyczajnie - skinęła nieznacznie głową - Chciałeś mnie zabić. Pewnie za to, że okazałam sie kimś innym. Więc teraz masz niebywałą okazję to zrobić 
- Dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego ATF interesuje sie mną? - opuścił ręce wzdłuż tułowia. Nie umiał do niej strzelić. Nie dlatego, że budziła w nim jakieś pozytywne uczucia. Ale dlatego, że sycił sie strachem swoich ofiar. Był psychopatą, który czerpał przyjemność z widoku zaskoczenia a później przerażenia u swoich ofiar. Chciał sie zemścić na Elsee, chciał ją ukarać. Jednak kiedy zobaczył ją, tak spokojną, coś go zablokowało. Podniósł broń z szafki i odbezpieczył ją. Oboje słyszeli ten charakterystyczy dźwięk. Wycelował w jej twarz. Ale jej wyraz twarzy nie zmienił sie. Dalej była spokojna, opanowana. Dalej zachowywała sie tak samo. Czuł wewnętrzną blokadę. Nie to chciał widzieć w jej oczach. Nie chciał tam widzieć spokoju. Chciał zobaczyć tam strach i błaganie o litość. 
- Syndykat - oznajmiła cicho - Nas obchodził tylko Syndykat. A raczej ich broń przerzucana do Meksyku - scentrowała swoje spojrzenie na lufie broni. 
- Dlaczego to robisz? 
- Co? Klęcze przed tobą i czekam na swój koniec? Bo nie daje rady - oznajmiła szczerze - Od momentu gdy sie obudziłam na Oahu, kiedy musiałam wracać do tego co działo sie na Maui było co raz gorzej. Yakuza to banda zwyrodnialców. Potem ten atak bombowy. Zabiłeś moim trzech kolegów, zraniłeś mocno mojego partnera. Dlaczego za moje błędy mają cierpieć inni? To ja z rozmysłem zgodziłam sie zawieźć cie tam gdzie chciałeś - dodała czując łzy spływające po jej twarzy. Jimmy spojrzał na nią i poczuł jak ogarnia go żal. 
- Dalej czuje się winny temu co stało sie na Maui. Nie spodziewałem się, że Kenji będzie takim zwyrodnialcem. Zapłacił za to - odłożył broń na stolik ponownie. Czuła sie skołowana tym wszystkim. 
- Ty go zabiłeś? - wyczuł w jej głosie zaskoczenie. 
- Tak. Obudziłaś we mnie... Kelly i jej obecność obudziła we mnie te zapomniane uczucia. W jej towarzystwie miałem wrażenie, że mogę przenosić góry - wyciągnął rękę w jej kierunku 
- W tobie widzę tylko ból. Jesteś martwa w środku. Oboje o tym wiemy, że potrzebujesz pomocy. A ja nie umiem strzelić do kogoś kto... Widziałem samobójców chwilę przed śmiercią. Widziałem ludzi, którzy za ułamek sekundy skoczą z dachu albo pociągną za spust i zmienią swój mózg w fontannę. Widziałem ich oczy i wiesz, że widzę to samo w tobie. Chcesz umrzeć bo to przyniesie ci ukojenie - spojrzała na jego dłoń a później ponownie spojrzała w jego oczy. Uniósł nieznacznie kąciki ust dodając jej otuchy. 
- Nie umiem strzelić do człowieka, który nie odczuwa strachu na ten widok - dodał. Usłyszała za sobą ciężkie kroki. Nie zdążyła odwrócić głowy kiedy Colder spoważniał. Wszystko potoczyło sie tak szybko, że nie mogła zareagować. Jimmy złapał za broń i odbezpieczył ją. Był mistrzem w swoim fachu. Huk wystrzału zabębnił jej w uszach ogłuszając ją. To był ból. Ból który rozlał sie po całym jej ciele. 

AGAIN [ CHICAGO PD] || ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz