9 (stare)

1K 62 28
                                    

„Juku jest ciotą" mówili.
„Juku jest słaby" mówili.

Szkoda żeście się, kurwa, wszyscy mylili.

Miałem opracowany plan cud. Prosty, szybki, przyjemny i, co najważniejsze, skuteczny.
I wszystko szlag trafił.

Chciałem go najzwyczajniej w świecie zepchnąć z dachu - ot, błaha robota, nic specjalnego. Złapałbym jedną nóżkę, potem drugą, trochę podniósł..
ALE
Dwa czynniki niestety mi przeszkodziły. Po pierwsze - pogoda. Robiło się coraz cieplej, a co za tym idzie coraz więcej osób spędzało czas na dachu, włącznie z nauczycielami. Choć może nawet udałoby mi się, gdyby nie drugi powód, który ostro zaważył na powodzeniu akcji.

Nikt nigdy nie wspomniał mi o tym, jak popularny był Juku. Taki typowy, szkolny fejmik, na pewno wiecie, o co chodzi. Jest na każdej bibie, buja się w nim co druga dziewczyna, pali za szkołą i co najważniejsze - jest wokół niego od cholery ludzi. Z tego właśnie powodu nie miałem możliwości pogadać z nim o spotkaniu, gdyż zawsze byliby świadkowie rozmowy. Uznałem, że nie będę wrzucać mu liścików do szafki, jak jakaś psycho cicha wielbicielka. Potrzebowałem czegoś lepszego.

Szczęśliwie dla mnie, ktoś z drugiej klasy organizował wielką imprezę, na którą zaprosił całą szkołę. Kluczowy był jednak brak rodziców organizatora podczas zabawy oraz tony alkoholu na nią przyniesione. Miała być miła, ciepła noc.

Wiadomo, co się dzieje na takich domówkach. Specjalnie zamiast się bawić robiłem za barmana, moim celem było doprowadzenie do stanu mocnego nieogaru jak największej ilości osób, zwłaszcza Juku i jego najbliższych ziomków. Stałem przy barku, popijałem jakiegoś energetyka przelanego do butelki od piwa, żeby nie było, że nie piję, i czekałem aż w mojej miejscówce zjawi się Ren. I uwierzcie mi, nie czekałem długo.

To, co kocham u niektórych ludzi to ich nieuwaga, zwłaszcza w takich okolicznościach jak impreza. Każdy obserwował, bardziej czy mniej uważnie, jak przygotowuję mu drinka. Każdy, z wyjątkiem mojej ofiary, on w tym czasie był zajęty rozmową z pierwszoklasistkami. Nadarzyła mi się okazja i ją wykorzystałem. Wsypałem mu do napoju trochę substancji, która działa jak tabletka gwałtu - pójdziesz gdziekolwiek z pierwszą lepszą osobą.

Juku wyzerował kieliszek, ja odczekałem paręnaście minut, aż chemia zacznie działać, po czym podszedłem do niego. Szybko zauważyłem, że coś nie gra - chłopak za dużo ogarniał, prochy nie zadziałały. Musiałem wymyślić plan B. Pobiegałem trochę po domu i po przeszukaniu wszystkich pomieszczeń „na powierzchni", postanowiłem zejść do piwnicy. Tam, wśród stosów butelek wódki, piwa i masy innych alkoholi, obok umywalki znalazłem szafkę, w której znajdowała się trutka na gryzonie. Nie miałem pojęcia, ile tego potrzeba, żeby zabić człowieka, ale postanowiłem zaryzykować. Nie przeszło mi przez myśl, by sprawdzić dawkę w internecie. Włożyłem kilkanaście opakowań do kieszeni, po czym skierowałem się do schodów potykając się o skrzynkę z narzędziami i udałem się do kuchni w celu ogarnięcia kieliszka dla mojej ofiary.

Przechodząc przez salon pełen tańczących, pijanych ludzi, zostałem przez kogoś popukany w ramię. Obróciłem się i zobaczyłem, że osobą „pukającą" była Ayano. Tak, TA Ayano. Powiedziała, że widziała mnie wychodzącego z piwnicy i że pewnie noszę alkohol, a następnie spytała, czy nie potrzebuję z tym jakiejś pomocy. Oznajmiła mi, że może poprosić Juku o pomoc, przecież ,,jest taki silny, należy do klubu sztuk walki". Na mojej twarzy prawdopodobnie pojawiła się przedziwna mieszanka różnych emocji - od odrazy i złości (przecież chwaliła mojego rywala), przez radość (kraszi zagadała!), po hardcorowe skupienie (dam radę go wykończyć w tej piwnicy?). Tak czy inaczej zgodziłem się i poprosiłem, żeby przyszedł za około dziesięć minut, bo muszę poustawiać skrzynki z alkoholem, by łatwiej się je nosiło. Ayano się uśmiechnęła, pokiwała głową na „tak", po czym oddaliła się.

Mój zegar zaczął tykać. Postanowiłem wykonać kolejny, dość ryzykowny plan. Zbiegłem do piwnicy, gdzie znalazłem skrzynkę, która kilkadziesiąt sekund temu omal mnie nie zabiła. Szybko poszukałem w niej śrubokrętu, po czym rozkręciłem włącznik do światła. Zamknąłem skrzynkę, a narzędzie schowałem do kieszeni, by nie zostawiać niczego na miejscu zbrodni. Następnie dłonią zawiniętą w rękaw bluzy odkręciłem w kranie wodę tak, aby maksymalnie zalała piwnicę oraz stojąc już lekko w wodzie poukładałem butelki w skrzynkach. Zależało mi na tym, by kilka z nich stało centralnie pod źródłem wody tak, aby nie dało się ich wyciągnąć bez moczenia rąk. Łokciem ostrożnie włączyłem światło i spojrzałem na telefon - zdążyłem idealnie.

Wyszedłem z piwnicy, po czym chwilę później pojawił się przy mnie Juku, na szczęście sam. Zbiliśmy piątkę, po czym zeszliśmy po schodach. Ren od razu zauważył wodę, jednak zbytnio mu to nie przeszkodziło. Zdjęliśmy obaj buty i zabraliśmy się do roboty. On podawał mi alkohol spod umywalki, a ja wystawiałem go przed drzwi pomieszczenia. Po jakimś czasie, gdy chłopak się odwrócił, a ja wiedziałem, że jego ręce są przemoczone, wyłączyłem światło. Udałem, że niosę alkohol do wyjścia, a Ren zakomunikował mi, że kliknie włącznik. Szybko wyszedłem z pomieszczenia, by nie stać w wodzie i nie zostać usmażonym przez prąd. Chwilę później usłyszałem krzyk, cały czas trzymając skrzynkę. Momentalnie wokół mnie pojawili się wszyscy zaproszeni. Odwróciłem się - Juku leżał w wodzie. Kilka osób pisknęło, parę zemdlało, większość jednak stała bez ruchu z wytrzeszczonymi oczami. W końcu ktoś ruszył w stronę denata, ale szybko został zatrzymany przez jakiegoś trzeźwo (pomimo moich barmańskich umiejętności) myślącego. Ja udawałem przejętego całą sytuacją i chyba całkiem dobrze mi to wychodziło. Potem goście zadzwonili na policję. Odszukałem w tłumie Ayano - nie wydawała się zbytnio smutna.

Przepraszam, organizatorze, za zepsucie ci imprezy.

********************************************
Witam po jakże długiej nieobecności! :D Nie mam wam wiele do powiedzenia, ale bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i zwłaszcza komentarze! Nie przypuszczałabym, że tyle osób będzie zainteresowanych tą książką. Mam nadzieję, że chociaż piszę cholernie rzadko, to wytrzymacie ze mną do końca, który - mam nadzieję - wam się spodoba i zaskoczy. Przygotowałam też małą niespodziankę na zakończenie historii, jednak nie mogę nic o niej zdradzić. Proszę tylko, wyczekujcie końca.

Yandere Simulator v. MęskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz