Walentynki... Mój najukochańszy dzień w roku!
Tak, może w innej rzeczywistości.
Każde walentynki do tej pory spędzałem z Jeno, piekąc ciastka i oglądając filmy w namiocie zrobionym z koców i poduszek. Można powiedzieć, że to nasza tradycja. Pierwsze takie walentynki obchodziliśmy, gdy mieliśmy po dziewięć lat. Ten okres w życiu kiedy dziewczyny są głupie i ohydne. Wtedy właśnie ustaliliśmy, że za żadne skarby nie znajdziemy dziewczyn, tylko do końca życia będziemy razem, we dwoje, bracia na zawsze.
Jednak z czasem dorośliśmy, dziewczyny zaczęły mącić nam w głowach, a raczej zaczęły mącić Jeno... Mi w głowie namącił właśnie on, mój najlepszy przyjaciel, Lee Jeno. Dokładnie rok temu poczułem do niego coś więcej, gdy spojrzałem na jego uśmiech, gdy zauważyłem jak bardzo nie potrafię wyobrazić sobie bez niego życia, gdy zrozumiałem jak bardzo go kocham... Inaczej niż brata, czy przyjaciela.Dziś jest oficjalna rocznica odkąd zrozumiałem swoje uczucia do Lee Jeno.
Budząc się rano z myślą, że spędzę ten dzień właśnie z nim, podtrzymując naszą tradycję miałem ochotę skakać z radości.
Musiałem wyglądać zniewalająco, więc wstałem już o 5:30, aby zdążyć wziąć prysznic, ułożyć włosy, wybrać out-fit na dziś wieczór oraz nałożyć delikatny makijaż, czego zwykle nie robię, bo zwyczajnie mi nie zależy. Sam nie wiem czemu akurat dziś, w walentynki, musiałem to zrobić. Chciałem, żeby jeno to zauważył, żeby zapytał dla kogo tak się wystroiłem, a ja odpowiedziałbym, że to dla niego, że chce się z nim umówić, ale nie na przyjacielskie spotkanie, lecz na prawdziwą randkę. On zaniemówiłby będąc pod tak wielkim wrażeniem, ale zgodziłby się i wtedy-
Jaemin, ogarnij się! Nie nastawiaj się, bo speszył byś się przy pierwszym słowie pochwały z jego strony.
Przechodząc przez próg szkoły od razu zauważyłem porozwieszane wszędzie papierowe serca i czerwono-różowe dekoracje, mające przypominać mi, że prawdopodobnie do końca życia będę sam.
-Jaemin-ah!- No podbiegł do mnie cały podekscytowany i jak zawsze objął ramieniem.
-Hej, Jeno. Jak tam?- uśmiechnąłem się nie wiedząc jeszcze, czego się spodziewać.
-Wysłałem Yeojin walentynkę i wiesz co? Podpisałem się. Zaprosiłem ją na randkę. - wyglądał jakby miał zaraz zacząć piszczeć z tej ekscytacji, a na moją twarz wstąpił sztuczny uśmiech.
-Serio? Wow... To świetnie!
Jeno spojrzał na mnie podejrzliwie, więc ponownie się odezwałem.
-Naprawdę, Jeno. Cieszę się razem z tobą.- spojrzałem mu w oczy, aby zwiększyć swoją wiarygodność, choć tak naprawdę znowu czułem się zraniony. Czułem się głupio, gdy przypomniałem sobie, że obudziłem się z tą złudna nadzieja.
Czas wrócić do rzeczywistości.
-Hm... No dobra, ale i tak wiem, że jesteś nie w sosie. Kto dał ci kosza? Kogo mam sprać?
Nie powiem ci żebyś sprał sam siebie lol.
Westchnąłem ciężko, przewracając oczami.
-Nikt nie dał mi jeszcze kosza. Tak w ogóle to widzimy się dzisiaj u ciebie, tak?
-No właśnie...
O nie.
-... Jeżeli Yeojin zgodzi się na randkę to raczej może być trochę słabo.
Wiem, że nie powinienem, ale nie chce żebyś spędzał ten dzień z kimś innym.
-To nasza tradycja, nie pamiętasz co sobie obiecaliśmy? Rok w rok, spędzaliśmy ten dzień razem...- próbowałem go przekonać i postawić na swoim.
CZYTASZ
Just friends. «NOMIN»
Fanfiction-𝘠𝘦𝘢𝘩, 𝘩𝘦'𝘴 𝘫𝘶𝘴𝘵 𝘮𝘺 𝘣𝘦𝘴𝘵 𝘧𝘳𝘪𝘦𝘯𝘥 𝘉𝘶𝘵 𝘐 𝘸𝘪𝘴𝘩 𝘸𝘦 𝘤𝘰𝘶𝘭𝘥 𝘣𝘦 𝘮𝘰𝘳𝘦- 𝘊𝘻𝘺𝘭𝘪 𝘰 𝘵𝘺𝘮 𝘫𝘢𝘬 𝘴𝘬𝘳𝘺𝘸𝘢𝘯𝘦 𝘱𝘳𝘻𝘦𝘻 𝘑𝘢𝘦𝘮𝘪𝘯𝘢 𝘶𝘤𝘻𝘶𝘤𝘪𝘢 𝘸 𝘬𝘰ń𝘤𝘶 𝘸𝘺𝘨𝘭ą𝘥𝘢𝘫ą 𝘯𝘢 ś𝘸𝘪𝘢𝘵ł𝘰 𝘥𝘻𝘪𝘦𝘯...