33

1.9K 189 39
                                    

Uwaga, już jest. Od przyszłego tygodnia znów będzie gorzej... Kobiec ferii u Pretty. A ja mam niemoc twórczą... Helpo?

Mistrz Eliksirów stał całkowicie niewzruszony i patrzył na chłopaka chłodnym wzrokiem. Potter przestępował z nogi na nogę, co chwilę nerwowo spoglądając na bok, jakby szukał pomocy między drzewami. Teraz, gdy młodzieniec stał przed nim cały i zdrowy, Ślizgon zamienił cały swój strach we wściekłość i frustracje z powodu lekkomyślnego zachowania towarzysza. W tym momencie silne emocje związane z niepokojem, a następnie ogromna ulga tłumiły w mężczyźnie głód narkotykowy. Snape chciałby, żeby tak już zostało, ale wiedział też, że ten stan nie utrzyma się wiecznie. Niestety miał świadomość, że niedługo nastąpi zmasowany atak jego uzależnienia na wątłą w tej chwili wolę. Jego ciałem znów będą wstrząsać dreszcze, będzie się pocił niczym w gorączce, wrócą nudności, wymioty i brak samokontroli. Tego ostatniego bał się najbardziej - przerażał go fakt, że znów może chcieć skrzywdzić Harry'ego, bo tylko w tym znajdował ulgę jego zwyrodniały umysł, a nie miał śmiałości by prosić chłopaka o pomoc. Zawsze radził sobie sam, nie był też pewien, czy umiałby ją przyjąć, dlatego od paru dni nie przyjmował eliksirów blokujących receptory. Westchnął ciężko, patrząc w oczy młodego Gryfona, który wciąż z niecierpliwością czekał na jego reakcję, skinął więc powoli głową i wskazał dłonią, ab ten ruszył z miejsca.
– Prowadź w takim razie - powiedział cierpiętniczym głosem, a chłopak z zaskoczenia aż otworzył usta. - Co? Tak po prostu? - Niekontrolowanie wyrzucił z siebie słowa. Kiedy jedna ciemna brew uniosła się elegancko w górę, Harry odzyskał rezon. - Żadnych kłótni? Nie chcesz wiedzieć, gdzie idziemy, przecież... - pytał wciąż zaskoczony, patrząc na swojego byłego profesora.
– Gdybyś chciał mnie zabić, już bym nie żył - powiedział chłodno Ślizgon. - Po pierwsze, jesteś czarodziejem, a ja... mugolem. Po drugie, miałeś już tysiące okazji unicestwić mnie w niemagiczny sposób podczas naszej ostatniej podróży, wnioskuję więc, że nie chcesz mojej zguby. Choć sądząc po twoich szkolnych wyczynach, to mogę się jednak mylić. Zginiemy obaj. - Potter parsknął nerwowym śmiechem, a potem skinął głową, po czym się uśmiechnął na tak jawnie okazane zaufanie.
– Dziękuję - rzucił szybko, czym zaskoczył mężczyznę. Zielone oczy rozszerzyły się w przerażeniu. - Severusie... - jęknął Gryfon, badając wzrokiem twarz przyjaciela. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam... - Snape patrzył na niego, nie rozumiejąc o co chodzi, ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Potter jęknął, zamykając oczy z udręką, wyciągnął dłoń i przyzwał z namiotu torbę z eliksirami, po czym szybko sprawdził jej zawartość. - Dlaczego nie brałeś eliksiru? - Spojrzał przerażony na mężczyznę. Mistrz Eliksirów odwrócił wzrok, ale nie odpowiedział. Nie powiedział też nic, gdy chłopak podszedł do niego z odpowiednia fiolką. Stali tak naprzeciw siebie, milcząc przez chwilę, aż w końcu gryfoński temperament wziął górę. - Dość tego umartwiania się, słyszysz? - zapytał gniewnie, a czarne oczy momentalnie zwróciły się w jego stronę z pojawiającą się w nich złością. - Żyję, nic mi nie jest, więc nie musisz się katować.
– Ty... - zaczął ostro, ale Gryfon nie dał mu dojść do słowa.
– Mały, bezczelny, smarkaczu - dopowiedział ze znudzeniem. - Tak, znam to wszystko, a teraz bierz eliksir, stary uparciuchu. - Ku zaskoczeniu młodzieńca nie otrzymał kolejnej reprymendy, lecz lekkie prychnięcie o nieco rozbawionym zabarwieniu. Ślizgon jednak nie sięgnął po miksturę trzymaną przez młodzieńca. Potter, widząc wąchanie towarzysza, chwycił fiolkę od dołu, tak, by Snape biorąc za szyjkę, nie miał kontaktu z jego skórą. - Jak z dzieckiem - mruknął, gdy mężczyzna odkorkował fiolkę. Snape rzucił mu swoje nienawistne spojrzenie, ale po tym wszystkim, co przeszli, nie robiło ono raczej wrażenia na Gryfonie. Harry poczekał, aż Severus wypije, a potem zarzucił sobie torbę na ramię i obrócił się szybko w stronę miejsca, z którego przybył, po czym ruszył, a podróżniczek siedzący nieopodal na gałęzi poderwał się do lotu.
Przedzierając się po raz drugi tą samą drogą, Harry zgrabnie omijał roślinne pułapki, co rusz odwracając się w stronę profesora, żeby sprawdzić czy nadąża. Ślizgonowi nieco gorzej szło, więc Potter starał się ogarniać gałęzie z jego drogi.
– Nie jestem panienką, aby przytrzymywać mi drzwi - mruknął Severus. Gryfon westchnął, po czym machnął szybko różdżką, aby magia utworzyła im tunel, który zamykał się zaraz po ich przejściu. Harry zaśmiał się w duchu. Snape miał rację - był imbecylem. Kiedy dotarli do znajomej już Gryfonowi groty, mężczyzna był zmęczony, zlany potem i lekko dyszał. Wyraźnie wycieńczony wsparł się na piaskowcu, ale nie wypowiedział ani słowa.
– Wszystko w porządku, Severusie?- zapytał młodzieniec, łagodnie podchodząc do lekko pochylonej, duszącej się postaci. Mężczyzna instynktownie cofnął się przed dotykiem, na co ręka młodego człowieka opadła, a twarz posmutniała. - Przepraszam, nie pomyślałem...
– To nie jest twój pierwszy raz - warknął Ślizgon, prostując się i patrząc chłodno. Potter cofnął się zaskoczony tonem wypowiedzi, nie spodziewał się tego po przyjacielu.
– Sev...
– Więc? Po co mnie tu przywlokłeś? - warknął w końcu, prostując się całkowicie i krzyżując ręce na piersiach.
– Nie rób tego... - poprosił cicho młodzieniec, spuszczając wzrok. - Proszę, nie odpychaj mnie. - Severus nie powiedział nic, podczas gdy jego gardło ścisnęło się boleśnie na widok tak zrozpaczonej postawy chłopaka, który oczywiście miał rację. To był jedyny sposób, w jaki Snape umiał sobie poradzić z niewygodnymi dla siebie sytuacjami i ludźmi, na których mu zależało.
– Po co tu jesteśmy? - zapytał łagodniej, wciąż obserwując postawę Pottera, która nie zmieniła się nawet o jotę. Chłopak westchnął głośno, starając się przełknąć to, co go dusiło, jednocześnie zaciskając się na jego sercu.
– Chodź - rzucił, obracając się w stronę wejścia i wchodząc w mrok. Snape miał złe przeczucia, instynkt nigdy go nie zawodził, ale mimo wszystko wszedł za Gryfonem.
Otoczył ich mrok i nim oczy przyzwyczaiły się do ciemności, Mistrz Eliksirów, ku swojemu zażenowaniu, zdążył wpaść na chłopaka. Kiedy ich ciała zetknęły się niezdarnie, na ułamek sekundy obaj wstrzymali oddech, każdy interpretując reakcję drugiego na swój własny sposób. Harry z nadzieją, a Snape z lękiem oraz poczuciem winy, które stały się nieodzowną częścią jego jestestwa, ciągnąc go w dół i zatapiając w ciemności.
– Witaj, synu Michała. - Kobiecy głos rozproszył wszelkie myśli w głowie Ślizgona,
a jego oczy zwięzły się, by dostrzec staruszkę stojącą pośrodku groty. Trybiki w głowie Snape'a zaczęły się obracać z zawrotna prędkością, przypominając sobie twarz, którą już kiedyś widział. Jej imię pojawiło się w jego umyśle niczym liść spadający do wody i dryfujący w kierunku brzegu.
– Lusiciana? - zapytał z niedowierzaniem.
– Widzę, że mnie pamiętasz, Severusie Snape. - Uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc do mężczyzny.
– Znacie się? - zapytał zaskoczony Gryfon, wodząc wzrokiem między wpatrującą się w siebie dwójką ludzi. Severus odwrócił na chwilę wzrok od kobiety i spojrzał na Harry'ego, który stał nieco zdezorientowany.
– Byłam w Hogwarcie w wakacje przed śmiercią Albusa... - zaczęła staruszka, patrząc na Gryfona łagodnie.
– Nasz kochany dyrektor przedstawił ją jako swoją rodzinę. Kuzynkę bodajże - mruknął mężczyzna. - Tymczasem jesteś..? - Nie dokończył, krzyżując ręce na piersi i unosząc brew w klasycznym dla dawnego siebie geście.
– Piastunką, opiekunką Nefilim i strażniczką Arien.
– A skoro mowa o tym tajemniczym miejscu... - wtrącił się nagle Potter nieśmiało. - Nie powinna pani tam wrócić jak najszybciej? Ściemnia się... - W głowie Pottera pojawiło się od razu pytanie, dlaczego Snape mu nie powiedział o kobiecie, gdy czytał list. Z drugiej strony, może po prostu nie skojarzył imienia, ale bardziej prawdopodobne było, że jego umysł zwyczajnie zawodził przez narkotyki.
– Masz rację, mój drogi. - Kobieta spojrzała na zegarek, a na jej twarzy pojawiło się zdenerwowanie. - Zechcielibyście mi towarzyszyć? - Spojrzała pytająco na Snape'a.
- Raczej nie przybyliśmy tu aby biwakować - warknął Snape ostro. Potter spojrzał na Ślizgona karcąco, ale on jedynie prychnął pogardliwie. Harry westchnął i pokręcił głową. Już zapomniał, jaki Severus potrafi być paskudny. Jednak gdy zielone oczy spojrzały w kobiece, zobaczył rozbawienie zamiast urazy czy irytacji.
– Zapraszam więc - powiedziała, lekko się pochylając i wskazując dłonią kierunek, w jakim się udadzą. Prowadziła ich w głąb jaskini, choć Harry był święcie przekonany, że to ślepy zaułek. Szli gęsiego, ponieważ przejście robiło się coraz ciaśniejsze. Potter zamykał obchód, zabezpieczając tyły. Kiedy mrok zaczynał gęstnieć wkoło spowodowany zawiłością korytarza i coraz mniejszym dopływami światła słonecznego, rzucił zaklęcie rozświetlające. Staruszka zdawała się nie zwracać na to uwagi, ale Seversu zaczął iść pewniej. Nie mieli pojęcia, ile czasu tak idą. Zewsząd otaczała ich wilgoć i gęsty, ciężki zapach ziemi. Gryfon widział spięte plecy swojego towarzysza, martwił go coraz cięższy oddech Severusa, który odbijał się echem od skały. Widział pot na koszuli swojego towarzysza, a jego dłonie lekko drżały zostawiając mokre ślady, gdy podpierał się, przeciskając wąskim korytarzem. Do Harry'ego właśnie w tym momencie dotarło, jak samolubnym człowiekiem się okazał, jak kiepskim przyjacielem dla tego mężczyzny był. Ostre ukłucie poczucia winy niemal odebrało mu na moment oddech, poczuł jak gorąco zalewa jego policzki. Cieszył się, że idzie ostatni i nikt nie może dostrzec namacalnego dowodu jego hańby. Coś ciężkiego uformowało się w jego żołądku, rosnąc wewnątrz, przez co wypychało żółć ku górze. Niemal zachłysnął się na myśl, że Severus cały czas miał rację, mówiąc, że jest egocentrycznym, małym bachorem. Czarne myśli tłoczyły się w głowie młodego mężczyzny, a tymczasem korytarz zaczął się rozszerzać, aby ostatecznie zakończyć się szerokim wyjściem. Stali teraz między piaskowymi wieżowcami, a ostatnie promienie słońca powodowały, że niemal płonęły. Harry otworzył usta aby coś powiedzieć, ale nie znalazł słów, które oddałyby jego zachwyt nad tym miejscem. Rozejrzał się dookoła, obracając się z rozszerzonymi zielonymi oczami, a jego serce wypełniało piękno tego miejsca, rozpraszając cały niepokój. Jak zwykle nieco niezdarnie wpadł na swojego towarzysza, choć tym razem Snape nie wydawał się zirytowany - wręcz przeciwnie, podtrzymał go za ramię, gdy jego przechylenie groziło upadkiem. Szybki, mocny dreszcz przeszedł przez Harry'ego od miejsca, w którym dotknął go profesor, by zakończyć swój żywot w gryfońskim sercu, które teraz pędziło jak szalone. Spojrzał w czarne oczy, teraz tak miękko na niego patrzące, a wtedy profesor gwałtownie go puścił, chowając dłonie za siebie. Ciemne źrenice jednak nie opuściły jego twarzy, wciąż badawczo się w niego wpatrując. Potter uśmiechnął się przepraszająco, a jego oddech znów nie chciał znaleźć drogi ujścia z płuc, gdy zobaczył błąkający się mały uśmiech na tych wąskich wargach.
– Jesteś jak dziecko, Harry, wszystko cię zachwyca - powiedział łagodnie Mistrz Eliksirów.
– I jak dziecko robię z siebie zawsze głupca - odpowiedział gorzko, odwracając wzrok.
– Wszyscy jesteśmy głupcami w pewnych aspektach. - Dreszcz przebiegł po plecach młodzieńca na ton, jakim zostało wypowiedziane ostatnie zdanie. Ciepły, łagodny, głęboki, subtelny i niemal uwodzicielski głos spowodował, że bał się spojrzeć na starszego mężczyznę, w jego umyśle kotłowało się tyle emocji i pytań. Był tak strasznie rozdarty i zagubiony w swoich odczuciach, w zachowaniu Snape'a, który najpierw go odrzucał, a teraz znów uwodził, jednocześnie nie chcąc go dotykać. Do ich uszu dobiegło znaczące chrząknięcie i dopiero teraz Harry zrozumiał, jak blisko siebie stoją: jego ramię niemal ocierało się o pierś Severeusa, a mężczyzna pochylał się nieznacznie nad jego uchem. Wziął drżący oddech i spojrzał na kobietę stojącą pod ogromnym kamiennym łukiem i machającą na nich. - Zazdroszczę ci, Harry... - Kiedy ciepły oddech owiał jego ucho, chłopak niemal jęknął z bólu. Ruszył przed siebie zostawiając starszego mężczyznę z tyłu i dopadając do kobiety ostatkiem sił. Miał wrażenie, że przebiegł maraton, albo wynurzył się z wody po bardzo długim nurkowaniu. Kręciło mu się lekko w głowie, a policzki piekły go niemiłosiernie. Lusiciana uśmiechnęła się delikatnie, dodając mu otuchy i łagodnie pogłaskała jego ramię w miejscu, gdzie wcześniej dotykał go Mistrz Eliksirów. Harry miał wrażenie, że dłoń staruszki gasi to, co płonęło pod jego skórą rozpalone przez dotyk Severusa. Teraz mógł nabrać swobodnie powietrza w płuca i wyprostować się. Spojrzał na kamienny łuk i zobaczył na nim wyryte w obcym języku litery - nie były to runy, ani inne znane mu dialekty. Spojrzał na kobietę, która teraz wyciągnęła ręce przed siebie i uniosła je w górę jakby w geście błogosławieństwa. Severus dołączył do nich i stanął za Harry'm, powodując w chłopaku lekkie uczucie ciepła. Lusiciana zamknęła oczy, a na między jej brwiami pojawiła się zmarszczka, świadcząca o ogromnym skupieniu. Za skalnym łukiem był most, wiszący na wprost do kamiennej ściany, wzdłuż której Harry widział ścieżkę, zapewne jeden ze szlaków turystycznych wiodący niechybnie do głównego wyjścia.
– Sit unus tantum excedit harum portas quis est dignus est nosse mysteria angelicorum - zaintonowała śpiewnie kobieta, wciąż nie otwierając oczu.
– Niech te bramy przekroczy tylko ten, który jest godny poznać anielskie tajemnice - przetłumaczył głęboki głos tuż nad uchem Pottera. Dreszcz ponownie przebiegł po plecach chłopaka, ale jego rozproszenie nie trwało długo. Gdy piastunka opuściła dłonie i otworzyła oczy, ściana skalna rozstąpiła się, ukazując im pogrążoną w wieczornym mroku przestrzeń. Lusiciana ruszyła pewnym krokiem przez bramę, wchodząc na kamienny most rozciągający się nad ogromną rozpadliną. Harry szedł tuż za nią ze Snape'm, który tym razem zamykał pochód. Kiedy stanęli w miejscu, gdzie rozstąpiła się ściana, Piastunka odwróciła się do nich z szerokim uśmiechem i ponownie gestem ręki wskazała im drogę do środka.
– Witajcie w Arien - powiedziała pełnym dumy głosem

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz