45

1.7K 187 65
                                    

Mamy kolejny! Mam nadzieje, że wszyscy jesteście zdrowi. Ja jestem tak zestresowana ( nie koniecznie wirusem choć martwię się o rodziców), że nie mogę się skupić na pisaniu a teraz jeszcze zamknęli żłobki i nie mogę iść się wyżyć... Ledwo skończyłam kolejny rozdział. Jak zawsze dziękuje za gwiazdki i komentarze. Pamiętajcie proszę, że Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne...

Wszystkie pokoje w domu państwa Weasley były urządzone gustownie i ze smakiem. Severus podejrzewał, że to sprawka Hermiony. Musiał przyznać, że i z niej wyrosła atrakcyjna kobieta, gdy w końcu udało się jej ujarzmić burzę włosów. Teraz, elegancko spięte loki w końcu wyglądały należycie. Nadal jednak daleko było jej do Kiry, która właśnie podała mu niewielką buteleczkę.
– Co to jest? – zapytał podejrzliwie, biorąc do ręki fiolkę z jasnozielonym płynem.
– Eliksir. Myślałam, że taki mistrz jak ty jest wstanie go rozpoznać, jedynie trzymając fiolkę w dłoni – powiedziała z uśmiechem, ale widząc frustracje pomieszaną ze smutkiem na twarzy Ślizgona, szybko się zreflektowała. – Wybacz, proszę, to było wredne.
– Zasłużyłem. – Jeden kącik ust uniósł się nieznacznie, gdy mężczyzna przysunął substancję pod nos, aby ją powąchać.
– Fakt. Skrzywdziłeś go, a zapewniam, że jest mi naprawdę bliski. Nie radzę więcej tego próbować. – Błękitne oczy stały się na moment twarde. Snape nie odpowiedział, wpatrywał się tylko w wirujący w fiolce płyn. Kobieta westchnęła. – Masz Laudanum? – Podniósł na nią oczy, zszokowany. – Harry mi powiedział, ale nie złość się. – Położyła mu dłoń na rękawie, siadając koło niego na kanapie.
– Kim ty właściwie jesteś? – zapytał przez zaciśnięte zęby, znów spuszczając wzrok na fiolkę. – Nie pamiętam cię z Hogwartu.
– Jestem uzdrowicielem i... – zawahała się, a potem z figlarnym błyskiem w oku powiedziała beztrosko – pierwszą kochanką Harry'ego. – Czarne oczy znów podniosły się na nią zszokowane, ale jednocześnie złe i przeszywające. Patrzył na nią, jakby była wyjątkowo ciekawym, ale i śmierdzącym składnikiem do eliksiru. Przeszukiwał jej twarz, a cisza trwała, gdy nagle przerwał ją cichy śmiech kobiety. – Spokojnie, to była jednorazowa akcja. – Zaśmiała się perliście, a Sanpe zacisnął dłonie w pieści. – Nie powiem, bardzo przyjemna, bo Harry to cudowny i czuły kochanek, więc uwierz mi - wiem, o co teraz toczy się gra.
– Jesteś... – syknął Snape.
– Bezczelna? – Zaśmiała się. – Nawet nie wiesz jak bardzo! Ale jak już mówiłam, to zamknięta sprawa. Harry i ja to najlepsi przyjaciele, razem terminowaliśmy u Domenick, ale ja wybrałam inną drogę. – Jej wzrok na chwile zamglił się. – To co z tym Laudanum? – Mężczyzna mrugnął, ale wyjął z wewnętrznej kieszeni kamizelki malutką ampułkę. Kira chwyciła ją w zwinne palce i odkorkowała, wlewając zawartość do fiolki z eliksirem, który natychmiast zmienił kolor na ciemnozielony. – To eliksir, który opracował Harry. Myślę, że to daje nam podstawy, by twierdzić, że tak naprawdę nie przestał o tobie myśleć.
– Czyżby? – prychnął smutno, wciąż obserwując ciecz.
– Pracował bez wytchnienia nad eliksirem, który przewidział dla ciebie. – Seversus spojrzał na nią zaskoczony. – Jeszcze kiedy byliście w Mir, napisał formułę, przeprowadził część testów w Hogwarcie, ale dokończył ją zaraz po powrocie z Diwisem. – Popatrzyła na buteleczkę i posmutniała znacząco. – Zamknął się na całe godziny w laboratorium i nie wychodził z niego przez całe dnie. Myślę, że szykował się, aby dostarczyć ci go do Hogwartu. Wciąż pragnął ci pomóc, nie chciał cię zostawić z problemem samego...
– Myślę, że jednak chciał zapomnieć – powiedział zimnym głosem Ślizgon, wąchając płyn. Uśmiechnął się błogo, rozpoznając składniki mikstury. Tak, Harry dobrze skomponował mieszankę. Gdyby nie fakt, że do jej sporządzenia potrzebna była magia, sam mógłby to zapewne zrobić.
– Dobre, prawda? – Uśmiechnęła się kobieta, widząc jego zadowolenie. – Niby takie proste, a jednak nikt na to nie wpadł. – Puściła mu psotnie oczko. – Z tego, co wiem, Harry sporo czytał na ten temat.
– Mówiłaś, że zamknął się w laboratorium... Co na to jego partner? – zapytał, przypominając sobie o czymś. – Nie miał nic przeciwko? Był taki zaborczy... – Patrzył, jak kobieta wzdycha i ucieka wzrokiem, a niepokój rósł w nim z każdą chwilą.
– Odkąd Harry kupił dla niego lokal w centrum Londynu, ma go gdzieś – powiedziała, zaciskając pięści. – Postarał się odsunąć go od znajomych, obrażając ich. Potem obraca kota ogonem i w ten sposób zostaliśmy tylko my, ale nawet z nami prawie się nie widuje... – westchnęła. – Ze mną musi, bo sprawuję pieczę nad przebiegiem testów wśród czarodziejów, ale z Hermioną i Ronem widział się tylko raz, odkąd wrócił.
– Rozumiem – powiedział cicho Severus. Nie rozumiał, co się dzieje z Harry'm. Zawsze kochał swoich przyjaciół, otaczał się nimi w szkole i dbał o każdego z osobna. Ta informacja, nie dość, że go zaskoczyła, to jeszcze zmartwiła do tego stopnia, że chciał już móc spotkać się z chłopakiem.
– Nie, nie rozumiesz! Ten frajer go zmienia! – wybuchła Kira. – Jego sposób mówienia, ubioru... Nawet włosy ma czesać, jak mu każe! Chcę mojego Harry'ego z powrotem i wiem, że tylko ty możesz mi pomóc – powiedziała, patrząc stanowczo na mężczyznę. Severus badał jej twarz przez dłuższa chwilę. Niepokoiło go wszystko to, co powiedziała kobieta. Dla niego Potter był idealny taki, jaki był. Niezdarny, rumieniący się, pyskaty, inteligentny, uwodzicielski, uśmiechnięty i wszystko to w swoim, niepowtarzalnym stylu.
– Nie sądzę, abym był w stanie cokolwiek zrobić – powiedział w końcu sucho, przełykając gulę w gardle.
– Nie obchodzi mnie, co sądzisz. – Wila wzruszyła ramionami z obojętnością, a on warknął ostrzegawczo. – Przyjechałeś, jesteś tu dla niego i jedyne, o co proszę, to po prostu spróbuj do niego dotrzeć. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Zażyj eliksir i nieco odpocznij, Hermiona da ci znać, że już przyszedł. – Ostatni raz położyła mu rękę na ramieniu i lekko ścisnęła. – Miło było Cię poznać, Severusie – powiedziała, wstając, a potem wyszła, nie czekając na jego odpowiedź.
Eliksir Harry'ego działał idealnie. Opioidy uwalniane stopniowo do organizmu, niwelowały skutki odstawienia, więc Severus czuł się lepiej. Na dodatek nie odczuwał też dyskomfortu z powodu otaczającej go magii. Może Potter naprawdę stworzył ten eliksir z myślą o nim, bo w końcu ilu czarodziei ma problem z obecnością magii? Westchnął. Aktualnie leżał na kanapie i odpoczywał. Paradoksalnie, czuł się bezpieczny w tym domu, przez co napięcie w jego ciele zelżało i dopadło go zmęczenie. Ciężko było wrócić do Anglii; obudziło to w nim wiele wspomnień, wiele bardzo bolesnych i nieprzyjemnych, które pod wpływem lat zblakły. Usłyszał, jak ktoś bardzo nieporadnie otwiera drzwi, potem skrzydło uderzyło o przeciwległą ścianę, zostawiając wejście do pokoju szeroko otwarte. Severus przewrócił się na bok, by móc dyskretnie obserwować intruza. Małe stópki szybko tupały po drewnianej podłodze, przez co Snape odetchnął z ulgą. Pomyślał, że jeszcze nie czas wstawać. Dziewczynka stanęła przy kanapie, na której leżał i zamilkła na chwilę, po czym usłyszał jak tupta z powrotem i zamyka cicho drzwi.
– Dzidzia pi? – zapytała, ale Snape, jako wyćwiczony szpieg, nawet nie drgnął. Rose nie doczekawszy się odpowiedzi, nieporadnie wygramoliła się na kanapę obok leżącego na boku mężczyzny. Patrzyła przez chwilę na niego uważnie, jakby oceniając i planując kolejny ruch, po czym położyła się, wtulając w niego pleckami. Mała dziewczynka na oślep odszukała jego dłoń leżącą wzdłuż na czarno odzianego ciała i przykryła się nią, po czym westchnęła z ulgą. Rude włoski łaskotały go w jego duży nos, a coś ciepłego rozlało się wkoło jego serca. Zagarnął małą bliżej siebie i westchnął z zadowoleniem, gdy nie oponowała. Opanował go błogi spokój i nawet nie wiedział, kiedy oboje zasnęli.

Hermiona, położywszy Hugo spać, poszła szukać córeczki. Ron został wezwany do Ministerstwa w pilnej sprawie, a Kira wróciła do szpitala, więc byli sami ze Snape'em. Zaklęcia monitorujące poinformowałyby ją, gdyby z dziewczynką było coś nie tak lub opuściła dom, ale przeraziła się, gdy nie znalazła jej w jej pokoiku, gdzie zawsze bawiła się swoim domkiem dla lalek lub serwowała herbatę misiom. Czary zaprowadziły ją wprost do pokoju, w którym ulokowała Severusa. Kiedy weszła do pomieszczenia, stanęła jak wryta. Najmroczniejszy, najokrutniejszy nauczyciel jej dzieciństwa spał na kanapie, a w jego objęciach bezpiecznie spoczywała jej córeczka. Oboje wydawali się spać, ale gdy Hermiona podeszła bliżej, brązowe oczy otworzyły się i spoglądały na nią uważnie, nieco obrażone. Mężczyzna spał twardo, dlatego nie poczuł, gdy dziewczynka usiadła, wyplątując się z jego objęć. Spojrzała na matkę, a potem na Ślizgona.
– Nu, nu, nu – powiedziała, pokazując mamie palec wskazujący i lekko ruszając ręką. – Dzidzia pi, cii – wyszeptała poważnie, patrząc na matkę, która uśmiechnęła się ciepło, po czym przyzwala koc i okryła nim Severusa. Rose wyciągnęła rączki w stronę matki, dając tym samym znak, że chce już być zabrana. Kiedy obie znalazły się poza pokojem, Hermiona uważnie spojrzała na córkę i zadała jej fundamentalne pytanie.
– Lubisz Severusa? – Dziewczynka zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc pytania. Pani Minister przewróciła oczami, nim się poprawiła. – Lubisz dzidzię? – Uśmiechnęła się do siebie, że właśnie w ten sposób nazwała Snape'a. Dziecko stanowczo skinęło głową, odpowiadając na pytanie. – A Diwisa? – Tu malutka nie miała problemów ze zrozumieniem, o kogo chodzi, gdyż energicznie zaprzeczyła. Nim Hermiona zdążyła się zapytać o powód, rozległo się pukanie do drzwi. – To Harry – powiedziała z uśmiechem, patrząc, jak twarz jej dziecka w jednej sekundzie rozpromienia się.
– Łuło! – krzyknęła radośnie, po czym zaczęła się wyrywać, aby biec do drzwi. Pani Weasley nie puściła jej jednaki i razem zeszły, by otworzyć.

Harry siedział na dywanie w pokoju małej Rose. Towarzyszyła mu Hermiona,a oboje raczyli się niby herbatką, przyrządzoną przez malutką gospodynię. Dziewczynka krzątała się teraz wśród swoich dwudziestu misiów i podawała im ich napoje z nowiutkich, przyniesionych przez Pottera filiżanek z uroczym różyczkowym wzorkiem. Hermiona była sceptycznie nastawiona do zestawu, ponieważ elementy były z porcelany, ale chłopak uspokoił ją, że jest magiczna i nietłukąca, tak więc młodej damie nic nie grozi.
– Jak ci się układa? – zapytała z troską kobieta. Młody mężczyzna wzruszył ramionami i patrzył w swoją pustą mini filiżankę. – Harry... – Wyciągnęła do niego dłoń i uścisnęła ramię ubrane w dziwny, połyskliwy, śliski materiał.
– To skomplikowane – powiedział szczerze chłopak.
– Przecież wiesz, że nie będę cię oceniać. Od tego masz Kirę. – Uśmiechnęła się lekko.
– Nie lubi go – mruknął chłopak. – Sam go czasem nie lubię. – Uśmiechnął się smutno.
– Co się dzieje? – zapytała zmartwiona, patrząc na smutną twarz przyjaciela i jego oczy, teraz pozbawione blasku.
– Nic – odparł szybko, nie patrząc na nią. – Wszystko jest inaczej... – Przyznał chwilę później szeptem. – Jakby przestało mu zależeć. Jakbym zaczął mu przeszkadzać – westchnął, odstawiając filiżankę na spodek i odwracając się w stronę Rose z wymuszonym uśmiechem.
– Harry... – zaczęła kobieta bardzo cicho. – Rozmawiałeś z nim?
– Każda rozmowa kończy się awanturą – odparł szczerze. Dziewczynka, radośnie szczebiocząc w swoim własnym języku, dolewała mu z dzbanka herbaty. – Ja wiem, że obaj dużo pracujemy i nie mamy dla siebie przez to czasu. Mijamy się i jesteśmy zmęczeni, ale czasem czuję się jak środek do osiągnięcia celu, a nie cel sam w sobie – powiedział z bólem. – Zobacz, jak wyglądam. – Wskazał na siebie z obrzydzeniem. – Jak tani żigolo! A po co to wszystko? Dla niego, bo takim chce mnie widzieć. Robię wszystko a on i tak... – zamilkł, uświadamiając sobie, że nazbyt dużo powiedział.
– Może Kira ma racje? – zapytała łagodnie. – Nie tęsknisz za NIM? – Kiedy zadała to pytanie, przyjaciel nie miał wątpliwości, o kogo jej chodzi. Harry spojrzał na przyjaciółkę, a ona znała już odpowiedź. Jego oczy emanowały takim bólem i tęsknotą, że Gryfonka poczuła ból w piersi. Rose podbiegła do Pottera ze szczotką w ręku, tym samym zmuszając go do oderwania wzroku od przyjaciółki. Wcisnęła mu do ręki przedmiot, a potem usiadła przed nim tyłem i czekała.
– Czyżbyś chciała, abym uczesał ci odbieranego? – zapytał, z wciąż pobrzmiewającą w głosie nutką bólu.
– Ta! Łuło nie no no mutać – wysepleniła stanowczo, odwracając się do niego ze stanowczą miną.
– Już dobrze, malutka. – Pogłaskał piękne włosy dziewczynki, ale z jego twarzy wciąż bił smutek. Kiedy zaczął rozczesywać pukle dziecka, westchnął ciężko i zebrał się na odwagę. – Herm, ja... – Chciał coś wyznać Harry, ale w tym momencie Hugo postanowił się obudzić i oznajmić to światu. Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie i skinął na przyjaciółkę, znów skupiając się na włosach.

Severus budził się powoli. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zmęczony był i jak mało odpoczynku zaznał w ostatnich miesiącach. Nie mógł zrozumieć, jaki cudem mała Rose zdołała wstać, nie budząc go. Kiedy się wsłuchał w odgłosy domu, usłyszał radosne krzyki i rozmowę z jednego z pokoi na pietrze. Jego serce na moment stanęło, w bolesny sposób zaciskając się, a jednocześnie odbierając dech. Miał wrażenie, że rozpoznał cichy i słodki dla jego uszu głos Harry'ego, nie był jednak pewien, czy to nie jego złamany umysł płata mu figla. Musiał to sprawdzić; musiał wiedzieć. To była jedyna rzecz, jakiej w tej chwili pragnął – zobaczyć chłopaka. Wstał cicho i wyszedł z pokoju. Radosna rozmowa dziewczynki i męskiego głosu przerywana była jedynie poleceniami matki. Ukryty za futryną Severus stał i słuchał niczym zaczarowany słodką melodią głosu, za którym starał się tak bardzo nie tęsknić, jednak w momencie, gdy go usłyszał, wiedział, że oszukiwał się cały czas. Nigdy nie zapomniał o Harry'm i nie zapomni, nieważne ile opium w siebie wtłoczy, ani z kim będzie dzielił łoże. Tylko Potter potrafił uderzyć w tę cienką strunę w jego wnętrzu, która powodowała, że się gubił, pragnął i czuł. Wtedy właśnie, stojąc na korytarzu i słuchając rozmowy, której nie powinien słyszeć, zrozumiał, że źle zrobił, pozwalając Harry'emu opuścić Mir, opuścić jego. Młodzieniec nie był szczęśliwy, czuć było w jego tonie zawód i ból, gdy rozmawiał z przyjaciółką. Z zaciśniętym sercem i przygryzając wargę, czekał na odpowiedź na pytanie. Wydawała się być najważniejszą w jego życiu i zdawał sobie sprawę, że może zdominować ich przyszłe relacje. Możliwość, że Gryfon za nim tęsknił, stanowiła kwintesencję wszystkiego. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, za to Hugo chętnie ogłaszał światu swoje przebudzenie. Kiedy Hermiona niemal na niego wpadła, spiesząc do syna, zatrzymała się na chwilę, spoglądając na niego ciepło i ściskając jego ramię w przyjacielskim geście. Skinęła z łagodnym uśmiechem, dając mu tym samym znać, że ma iść i walczyć o to, co powinno być jego i nadal nie jest stracone.

Harry skończył czesać Rose, a teraz obserwował, jak ciągnie za sobą worek z klockami. Usłyszał za sobą ciche kroki i nabrał powietrza, aby udzielić odpowiedzi na pytanie, które zawisło miedzy nimi.
– Tęsknie za nim, oczywiście, że tak – powiedział z bolesnym śmiechem. – Choć wiem, że nie powinienem, bo dla niego też byłem jedynie środkiem, albo przynajmniej takie wrażenie sprawiał. Mimo wszystko, akceptował mnie i nie zmieniał. Może gdyby... Jednak Severus wybrał, zdecydował, czego chce w życiu – dokończył smutno, patrząc, jak dziewczynka rozsypuje klocki na dywanie.
– Tak... Zdecydowałem – odezwał się nieco zachrypniętym głosem Mistrz Eliksirów, a Potter niemal natychmiast obrócił się w jego stronę z przerażeniem i niedowierzaniem na młodej twarzy. – Nigdy nie byłeś środkiem, zawsze byłeś Harry'm, a ja... Ja nie chcę trwać ze świadomością, że to nieodwracalny koniec naszej przyjaźni.

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz