57

1.9K 187 77
                                    

Wyproszony. Następny w czwartek i nie ma innej opcji. Zastrzegam od razu, że nie reaguje już na żadne prośby i groźby. To taka przestroga by nie naciskać i nie chcieć całej ręki gdy ktoś daje Wam palec... Jestem wredna 😈😈😈😈

Severus niepewny, czy osłony domu Harry'ego go przepuszczą, delikatnie nacisnął klamkę.
Drzwi ustąpiły niemal natychmiast pod lekkim naciskiem, otwierając się z cichym skrzypnięciem. Wciągnął powietrze w płuca, musiał się uspokoić i wyrównać oddech, bo całą drogę przebiegł, będąc jakby w amoku.
Jeśli Harry'emu coś się stanie, jeśli coś sobie zrobił... To zabije Malfoya, zabije Diwisa, a na końcu siebie.
Wszedł do domu, wszędzie panował mrok i ta przerażająca cisza, która powodowała, że włoski na jego karku unosiły się nieprzyjemnie.
- Harry? - zawołał od progu, ale nie uzyskał odpowiedzi. Wszedł głębiej i zapalił światło, wszystko wyglądało dokładnie tak, jak jeszcze parę dni temu, gdy gościła tu rodzina Weasleyów i Draco
- Harry! - zawołał nieco głośniej, idąc powoli przed siebie, a jego serce z każdym krokiem zdawało się bić słabiej, wolniej przerażone wizją, jaką podsuwała mu wyobraźnia.
Wszedł do części salonowej, zapalając światło, ale nie znalazł żadnych wskazówek. To samo w kuchni. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jego plecach.
- Sypialnia zatem - mruknął sam do siebie. Panika powoli zaczęła, zalewać jego umysł. Nie mógł znieść myśli, że Harry mógł zrobić sobie krzywdę.
Tysiące myśli wirowało w jego głowie, powodując, że nie mógł się skupić.
„A co jeśli?" To jedno pytanie wciąż wypływało na wierzch. Oparł się dłońmi o blat i nabrał drżącego oddechu.
Jeśli Harry nie żyje to znajdzie sposób, aby go wskrzesić i sam go wtedy uśmierci, własnymi rękoma.
Prychnął sam do siebie, choć tak naprawdę wiedział, że jego życie bez tego upartego Gryfona nie będzie miało sensu. Nie zniesie kolejnej straty, nie zniesie braku Pottera, a jego serce pęknie na pół. Albo rozsypie się na miliony kawałków, jeśli kiedykolwiek ujrzy jego martwe, zimne ciało.
- Harry... - jęknął rozpaczliwie, niezdolny do ruchu. Nieznośna chwila cierpienia i przerażenia przedłużała się, wraz z panującą w domu ciszą.
Oderwał się w końcu od swojego miejsca i ruszył mozolnie w stronę schodów. Wciąż była nadzieja. Maleńki płomień, wbrew jego ciemnej naturze, tlił się w jego duszy, nadzieja, że zdąży i chłopak będzie żył. Tak samo irytujący, kochany i uparty, ale ciepły, miękki i nienależący do niego. Wyszedł na korytarz, podszedł do pierwszego stopnia, nabrał powietrza w płuca, po czym wyprostował się i wtedy go zobaczył. Na szczycie pierwszej kondygnacji schodów stał Harry Potter, był blady, zapłakany, ale żywy.
- Severus? - tak, to zdecydowanie był głos Pottera. Zachrypnięty od długiego płaczu, ale to nie było ważne. Był najsłodszą rzeczą, jaką Mistrz Eliksirów słyszał w swoim życiu.
Potężna fala ulgi przetoczyła się przez ciało mężczyzny. Była tak silna, że niemal rzuciła go na kolana i musiał wesprzeć się o balustradę.
Opadł na pierwszy stopień, opierając się na nim kolanami. Oczy Pottera rozszerzyły się w strachu i niemal biegiem przemierzył dzielącą ich odległość.
- Severus! – przerażony, opadł obok mężczyzny. Snape chwile próbował złapać oddech, po czym podniósł zmęczone oczy na chłopaka. W czarnych tęczówkach walczyły ze sobą miliony emocji. Dotknął drżącą dłonią mokrego od łez policzka, w taki sposób jakby chciał się upewnić, że osoba przed nim nie jest zjawą.
- Coś Ty sobie myślał głupi dzieciaku, niemal umarłem, gdy odczytałem wiadomość – powiedział, a w jego głosie pobrzmiewały delikatne nutki irytacji.
- Przepraszam... - wyszeptał i pomógł mężczyźnie wstać.
- Co się stało? – zapytał, patrząc w zielone oczy.
- Diwis... on... - zaszlochał Potter, po czym odwrócił wzrok.
- To z powodu tego kretyna? – zapytał, teraz już wściekły Mistrz Eliksirów.
- Miałeś racje, wszyscy mieliście - powiedział smutno chłopak - On... On zdradzał mnie od... - nie dokończył, bo wściekły mężczyzna szarpnął go, aby spojrzeć mu w oczy.
- Dlatego chciałeś się zabić? Czyś Ty zupełnie postradał zmysły?! - gorycz i przerażenie walczyły wewnątrz Ślizgona.
- Severusie...
- Nie! - powiedział ostro mężczyzna.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytał z rozpaczą Potter.
- Harry...- wstał ze stopni i stanął na podłodze, zaskoczony goryczą w głosie chłopaka.
- Co chcesz usłyszeć?! – krzyknął - miałeś racje ok? Jestem naiwny jak dziecko! Żałosny, bo myślałem, że ktoś mnie w końcu pokochał?! Głupi, naiwny Gryfon! Myślałem... - zaszlochał gorzko - Masz racje, kto pokochałby takie dziwadło jak ja! - ruszył schodami do góry - Severus nie myśląc wiele, chwycił, zaciśniętą dłoń chłopaka i pociągnął w swoją stronę, obracając go niemal brutalnie i ściągając na niższe stopnie tak, że ich twarze były na jednej wysokości.
Potter najpierw syknął z bólu, potem jego oczy zrobiły się wielkie, gdy poczuł otaczający go, cudowny zapach Ślizgona.
To był moment, jedno mrugnięcie okiem, impuls, który spowodował przymus.
Gryfon smutny, zrozpaczony, był tak piękny, że pragnienie, które poczuł mężczyzna, wzięło nad nim górę.
Wolną dłonią dotknął kłykciami mokrego policzka, po czym pochylił się do przodu i już nie widział zielonych tęczówek. Zamknął powieki i smakował, miał wrażenie, że cały drży, jego usta odnalazły wargi Harry'ego. Kolana zrobiły się niesamowicie miękkie, ręce jakby miały własną wolę, objęły talię chłopaka, przyciągając bliżej.
Serce biło zbyt szybko, zbyt mocno, rozpaczliwie pompując krew. Wstrzymał oddech pełen słodkiej woni Pottera. Młodzieniec smakował słonymi łzami i gorzkimi słowami, ale gdzieś tam, głęboko pod tym wszystkim, przebijał się słodki smak Harry'ego.
Mistrz Eliksirów nigdy nie próbował niczego tak wybornego. Żadne wino ani inny posiłek nie smakował tak, jak miękkie usta Gryfona. Poczuł ekscytację, gdy delikatnie wysunął język, pieszcząc, zachęcając te wargi do uchylenia się i wpuszczenia do środka. Mógł niemal wyczuć jak początkowe zaskoczenie, które jakby spetryfikowało młodzieńca, zaczyna topnieć, a delikatne usta coraz gorliwiej odpowiadają na jego zaproszenie.
Dłonie chłopaka uniosły się i przez jedną sekundę, przez jedną okrutną chwilę Snape myślał, że go odepchnie i przeklnie, ale palce wplotły się w jego włosy, przyciągając mocniej do drążącego ciała. Pocałunek stał się teraz wymagający, głodny i pełen pasji. Jakby obaj nie mogli się sobą nasycić. Severus nawet nie wiedział, kiedy jęknął, wypuszczając ostatnie resztki powietrza z płuc, a jego serce ścisnęło się w niesamowitej euforii.
Ogromne uczucie straty przygniotło go, gdy Harry przerwał pocałunek. Ogarnął go strach, że tym razem na pewno zostanie odepchnięty. Oddychał ciężko, niezdolny podnieść wzroku na młodzieńca, w obawie przed obrzydzeniem lub wyrzutem w zielonych tęczówkach.
Jednak drobne, splecione na jego karku dłonie nie zniknęły. Usłyszał, jak chłopak zaśmiał się i Severus podniósł wzrok, przełykając ciężko swoją trwogę. Nadzieja zajaśniała w jego duszy tak samo, jak błyszczały młodzieńcze oczy. Potter przyciągnął jego głowę, tak by ich czoła się stykały. Snape czuł na sobie gorący, urywany oddech, czuł wibracje tego ciała, które trzymał w swoich objęciach. Uwodzicielski zapach otaczał go, odbierając zmysły, aż miał problemy ze złapaniem tchu.
Potter jakby odzyskawszy nad sobą nieco kontroli, rozdzielił ich czoła i teraz muskał nosem jego policzki, wytyczając gorącą ścieżkę. Severus czuł niesamowite wyładowania magii na swoim ciele, które pieściły jego skórę, posyłając prąd w głąb.
- Harry... - niemal wyjęczał w spragnione usta Gryfona, gdy ten droczył się z nim, wciąż wodząc czubkiem nosa po jego policzkach. Usta były niemal tak blisko jego własnych, że znów czuł ich smak, będąc jednocześnie tak daleko, że mógł już za nimi tęsknić.
Nagle Harry przestał wodzić po jego policzkach, odsunął z lekka swoją twarz i czekał, aż jego przyjaciel otworzy oczy.
Czarne tęczówki wyłoniły się spod powiek i patrzyły w oczy młodzieńca. Dwa szmaragdy były teraz pełne ciepła, ale gdzieś z tylu tliło się pożądanie i strach.
- Chcę się z Tobą kochać Severusie... - powiedział niskim, uwodzicielskim głosem - Pragnę Cię... - drobne pocałunki spadły na twarz mężczyzny, rozpalając na nowo ścieżki wytyczone przez nos i wysyłając impulsy w głąb spragnionego ciała - Proszę... Błagam... - Severus warknął, po czym uniósł lekko Gryfon, a następnie pocałował zachłannie.
Podniecenie, słowa Gryfona i jego błaganie, stały się niczym zaklęcie wiążące wolę Snape'a, gasząc resztki zdrowego rozsądku.
Pragnął Pottera bardziej, niż czegokolwiek na świecie, chciał go posiąść. Chciał zbadać ciało i zgłębić umysł, a jednocześnie sam chciał zostać doszczętnie zdominowany i wzięty.
Harry odchylił głowę do tylu, przerywając pocałunek, a zachłanne, wąskie usta spadły na jego gardło.
Snape nie mógł odmówić sobie przyjemności skosztowania gładkiej skóry pod szczęką. Gdy uszczypnął ją lekko zębami, młodzieniec zacisnął dłonie w pięści, boleśnie ciągnąc czarne włosy Ślizgona.
Mistrz Eliksirów oderwał usta i zasyczał w proteście na takie traktowanie. Potter przełknął ciężko, patrząc w czarne oczy. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, widząc błyszczące teraz oczy i rumieniec podniecenia zdobiący w uroczy sposób policzki Gryfona.
- Piękny... – wymruczał, ponownie poszukując ust przyszłego kochanka, które chętnie się dla niego otwarły. Zachłannie wyciągając z niego pragnienie i jęki, gdy tym razem to Potter przejął kontrole nad pocałunkiem.
Severus odnalazł dłońmi drogę, którą wytyczał kręgosłup, a jego zwinne, doświadczone palce zaczęły tańczyć po wciąż ubranym ciele.
Potter przerwał pocałunek, mrucząc cicho z aprobatą, gdy poszukujące dłonie dotarły do jego pośladków. Znów odnalazł wzrok Ślizgona, lekko zamglone oczy, w których tlił się ten niesamowity płomień, powiedziały mężczyźnie, że chłopak nie żartował. Oczywiste pragnienie w zielonym spojrzeniu znaczyło też, że nie będzie to forma zemsty na byłym partnerze. Przełknął stanowczo słowa cisnące się na usta. Głupie słowa, które wypowiedziane w tej chwili nie miałby znaczenia.
- Nie chcę się z Tobą kochać w jego łóżku - powiedział stanowczo, ale jego głos wciąż był ciepły. W końcu odzyskał nieco oddech i równowagę po dzikich pocałunkach. Wypuścił chłopaka z niemal żelaznych objęć i spojrzał na młodą twarz.
Harry patrzył na niego jak na coś pięknego, niepowtarzalnego. Nikt nigdy tak nie patrzył na Severusa. Wzrok, który zawsze na nim spoczywał, był pełen strachu, wyrzutu lub obrzydzenia. Nawet Radim tak na niego nie patrzył. On używał jego ciała do osiągnięcia spełnienia.
Ciepłe koniuszki palców dotknęły jego twarzy, zawracając go z tej zgubnej drogi.
Drobne palce przebiegały po jego policzkach, jakby uczyły się faktury skóry na pamięć. Ciepło płynące od nich rozlewało się po ciele Ślizgona, wywołując niekontrolowany jęk. Znów przełknął, starając się zapanować nad samym sobą.
Wyrównał oddech. Walczył, aby nie zamknął oczu z przyjemności, jaka dawały mu subtelne pieszczoty Harry'ego. Chciał go widzieć, jeszcze przyjdzie czas, że zamknie oczy i wykrzyczy swoją przyjemność głośno. Obiecywały mu to te niesamowicie zielone oczy. Te spragnione dłonie i drżące ciało przed nim.
- Zabiorę nas do domu... - powiedział w końcu chłopak bardzo cichym, spokojnym głosem, w którym można było wyczuć nutkę determinacji.
Coś zadrżało w Severusie, powodując niekontrolowaną i nagłą falę przyjemności. Po skórze przebiegł mu przyjemny dreszcz, gdy magia Gryfona otuliła go ciepłym kokonem.
***
Sypialnia była pogrążona w półmroku. Ciepłe światło świec wydłużało cienie i zacierało granice między rzeczywistymi przedmiotami a czernią nocy.
Harry wyczarował małe świece niemal na każdej płaskiej powierzchni w pokoju, pomijając jedynie duże, dwuosobowe łóżko i podłogę naokoło niego, aby mogli swobodnie się przemieszczać.
- Jesteś dokładnie taki, jak myślałem... - powiedział cicho Severus, biorąc dłoń Pottera w swoją i splatając ich palce. Były ciepłe i delikatne, jakby nigdy nie były skalane pracą. Severus doskonale wiedział, że to nie jest prawda, odpowiednia pielęgnacja dała efekty.
Harry lekko ścisnął dłoń Mistrza Eliksirów, a po ciele Ślizgona rozeszło się ciepło emanujące z tych palców tak łagodnie go trzymających.
- Głupi i naiwny? - zaśmiał się smutno chłopak, patrząc na ich splecione palce.
- Romantyczny...
- I mówi to mężczyzna, który dla rozrywki czyta poezje takim głosem, że uwiódłby nawet głaz - zakpił lekko Harry.
- Ciebie nie zdołałem... Zresztą nigdy nie twierdziłem, że nie jestem typem romantyka - Snape wzruszył ramionami.
- Kto wie, czy nie zdołałeś. Zobacz, gdzie stoimy - zielone oczy podniosły się, aby spotkać czarne tęczówki. Aportacja i ta spokojna rozmowa bez nadmiernego kontaktu między nimi dała sposobność Severusowi, aby zebrać myśli. Pojawiła się w nim obawa. Czarna myśl, nić ciemna i mocna oplatająca jego serce. Zaciskająca się boleśnie, wbijająca w miękkie tkanki.
Świadomość, że może być jedynie nagrodą pocieszenia. Rodzajem zemsty na niewiernym kochanku, a potem przyszło coś gorszego.
Bo co, jeśli po akcie Harry będzie żałował? Jeśli oskarży go o wykorzystanie i porzuci z tym przerażającym wyrazem obrzydzenia na pięknej, młodej twarzy?
Snape wiedział, że tego nie zniesie. Jego serce rozpadnie się, po raz ostatni na miliony kawałków, a świat legnie w gruzach i on sam nie będzie miał ani siły, ani chęci, by go odbudować. Nie bez Pottera. Uniósł wolną dłoń i delikatnie pogładził policzek chłopaka, ścierając ostrożnie pozostałości po łzach.
- Harry... - powiedział lekko zduszonym głosem, a potem objął dłonią ciepły policzek. Coś miękkiego i delikatnego pojawiło się w zielonych tęczówkach. Czułość, która łamała mężczyznę i na powrót topiła wszelki rozsądek - Jesteś pewien? - był zażenowany, jak wiele emocji zostało ujawnionych w tym jednym pytaniu.
Nie mógł uwierzyć, jak bardzo zachrypnięty był jego głos, gdy wyrażał jednocześnie strach przed odrzuceniem, nadzieję, pragnienie i coś jeszcze. Coś, czego bał się nazywać.
Gryfon wtulił twarz w rękę mężczyzny, po czym pocałował bardzo delikatnie jej środek.
W momencie, gdy miękkie usta dotknęły skóry wnętrza jego dłoni, przeszył go prąd, który wydobył z niego cichy, mimowolny jęk.
Błagał Boga, Merlina i wszystkich, którzy słuchali, aby Potter był pewien, aby chciał jego, aby wybrał jego, Severusa.
Poczuł, jak młodzieniec wyswabadza swoją dłoń z jego uścisku, jak ich palce się rozplatają, a jego przytłacza uczucie straty i strach, tak ogromny, że mógłby zabić.
Na ułamek sekundy jego serce zatrzymało się w rozpaczy, myśląc, że Harry odzyskał rozum i zaraz ucieknie. Tymczasem czarodziej ujął jego twarz w dłonie tak delikatnie, jakby obchodził się z najkruchszą i najcenniejszą rzeczą na tym świecie. Zielone oczy patrzyły z taką intensywnością, że odbierało mu oddech. Nie mógł nic zrobić. Odezwać się ani poruszyć, schwytany w pułapkę strachu i pożądania. Mógł tylko czekać na wyrok, jaki wyda Potter.
Młodzieniec uśmiechnął się ciepło, niemal ckliwie patrząc w jego oczy.
- Zbyt długo na ciebie czekałem... - odparł w końcu, kciukami delikatnie gładząc naznaczoną zmarszczkami skórę - Chcę tego... – przełknął, lekko się rumieniąc. Jego oczy zaczynały już puchnąć po szlochu, jaki nim targał wcześniej - Pragnę Cię... - wyszeptał swoją potrzebę, jakby był równie niepewny co mężczyzna, jakby istniała jakakolwiek możliwość, by Seversus go odrzucił.

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz