29

2.1K 199 70
                                    

Zgodnie z obietnicą The_Pretty_Girl mamy kolejny rozdział :)

Samochód, jak przystało na zabytek, klekotał cicho w drodze. Harry uparcie odmawiał aportacji, a i Snape specjalnie na to nie nalegał. Chciał jak najwięcej czasu spędzić z profesorem, dlatego wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję. Tak samo jak ostatnim razem, zapakował namiot, ubrania, eliksiry i wszystko inne, co mogło być potrzebne na długą wyprawę. Ze swojej strony Snape zabrał tylko małą torbę, w której zapewne były jedynie jego dokumenty i ubrania. Tym razem prowadził Harry, a Severus spał na siedzeniu obok - brak narkotyków dawał mu się we znaki, a eliksiry nie były w stanie całkowicie stłumić głodu. Harry miał nadzieję, że uda mu się utrzymać przyjaciela jak najdalej od używek, lecz gdy patrzył na spoconą i bladą twarz, miał pewne obawy. Kira nakazała, by ten odstawił również alkohol, ponieważ stanowił niebezpieczną pokusę i Mistrz Eliksirów łatwo mógł wpaść z jednego nałogu w drugi. Choć mężczyzna zapewniał, że nie zamierza iść w ślady ojca, Harry wolał nie ryzykować. Nieśmiało spojrzał na śpiącego mężczyznę: głowa odchylona do tyłu, z lekko otwartymi ustami, o kusząco miękkich wargach, wabiła jego zmysły. Ten jeden, jedyny pocałunek, który dzielili, nie dawał spokoju Potterowi; śnił o nim i marzył, by ponownie poczuć te wąskie wargi na swoich. Westchnął ciężko i skupił się na drodze, nie chciał spowodować wypadku. Miał nie lada problem z Diwisem: chciał zerwać z chłopakiem, ale ten jakby go unikał. Nawet gdy oznajmił mu, że wyjeżdża z Evansem, nie zrobił mu awantury, tylko zwyczajnie poprosił, by odzywał się codziennie. Zaproponował również, że pójdzie i przeprosi profesora za swoje wcześniejsze zachowanie, jak tylko wrócą z podróży. To było dziwne i niepodobne do młodego Czecha, jakby przeczuwał, że coś wisi w powietrzu. Musiał zakończyć ten związek. Nawet gdyby nie planował związać się ze Snape'em, to po prostu nie czuł się fair w stosunku do kochanka, nie chciał jednak robić tego w zatłoczonym barze, a tym bardziej przez telefon. Porozmawia z chłopakiem, kiedy wrócą.

Ojciec Anny wyglądał mizerniej niż przy ich ostatnim spotkaniu, jakby postarzał się dziesięć lat. Harry poczuł ogromne współczucie dla tego mężczyzny: utracił ukochaną córkę, a wszystko, co go otaczało i na co patrzył, przypominało mu o dziewczynie. Znów zaprosił ich w to samo miejsce, ale tym razem nie było już przy nim jego szwagierki, był sam. Potter wciąż zerkał w stronę stajni, gdzie Pavel trzymał pięknego wierzchowca swojej córki. Niczym na zawołanie, Książę zarżał, a Gryfon niemal podskoczył.
- Przepraszam - powiedział zawstydzony, widząc dezaprobatę w oczach Severusa oraz przebłysk uśmiechu w oczka Pavla.
- Wita cię - odparł spokojnie Czech, patrząc pobłażliwie na młodzieńca.
- Mam słabość do książąt, zwłaszcza o czarnym umaszczeniu... - powiedział z uśmieszkiem, rzucając spojrzenie Snape'owi. Mężczyzna chrząknął, a Pavel zaśmiał się.
- Po co nas tu ściągnąłeś? - zapytał w końcu Mistrz Eliksirów, odstawiając kawę na stolik i krzyżując nieco drżące dłonie. - Co prawda sami mieliśmy zamiar ponownie cię odwiedzić, jednak twój wczorajszy telefon znacznie przyspieszył to spotkanie.
- Musicie wiedzieć, że Anna była... wyjątkowa - zaczął smutno. - To tak jakby część jej była nie z tego świata. To dlatego zginęła.
- Była Nefilim, wiemy - powiedział spokojnie Harry, patrząc łagodnie na zaskoczonego staruszka.
- Wiecie?! Ależ to tajemnica! Tylko potomkowie wiedzą, że w ich żyłach płynie...
- Krew Aniołów - dokończył napiętym głosem Snape.
- W takim razie musicie jak najszybciej wyruszyć - powiedział Pavel, wstając. - Ona chce was poznać.
- Kto? - zapytał podejrzliwie Severus. Harry położył delikatnie dłoń na jego ramieniu, czując, że irytacja spowodowana abstynencją zaczyna wzrastać w mężczyźnie tym bardziej, że Pavel mówił raczej niejasno.
- Piastunka - odpowiedział łagodnie Gryfon.
- Skąd? - Szok w oczach Czecha był niemal namacalny.
- Nasz przyjaciel kiedyś im pomagał, a teraz poprosił nas, abyśmy chronili szkołę - wyjaśnił szybko, pod swoją dłonią czując drżenie mięśni Ślizgona.
- Jak niby macie to zrobić? Zwykły człowiek nie wygra z demonem. - Ciężko było odczytać emocje staruszka, ale Harry rozumiał jego zwątpienie. Wziął głęboki oddech i wyjął swoją różdżkę.
- Nie jesteśmy zwykłymi ludźmi, jesteśmy czarodziejami - odparł chłopak, po czym rzucił zaklęcie z pierwszego roku, zmieniając siedzącą na płocie sikorkę w piękny puchar. Czech otworzył szerzej oczy, a Severus warknął ostrzegawczo. Potter machnął różdżką po raz drugi i ptak odleciał, patrząc na niego z wyrzutem.
- Najświętsza panienko i wszyscy święci...
- Jak mamy znaleźć tę kobietę? - zapytał ostro czarnowłosy mężczyzna, przykładając palce do skroni.
- Ona was znajdzie w odpowiednim czasie, właściwie już was znalazła, a teraz czeka. Miałem wam wszystko wyjaśnić, lecz skoro wiecie, to nie traćmy czasu - powiedział mężczyzna, wracając do rzeczywistości i pospieszając ich ruchami rąk.
- Gdzie mamy jechać? - zapytał chłopak, kierując się w stronę samochodu.
- Do... - zaczął staruszek, ale w tym momencie Severus szarpnął i zatrzymał się nagle, przy okazji wyrywając się z uścisku Harry'ego.
- Nigdzie nie jadę - syknął ostro, patrząc na mężczyznę. - Po pierwsze, nie wiemy gdzie, po drugie, nie mamy pojęcia, czy nie wysyła nas na spotkanie z jakimiś...
- Severusie... - upomniał go łagodnie Gryfon.
- Nie - powiedział twardo, krzyżując ręce na piersi.
- Czytałeś list - westchnął z wyrzutem, ale mężczyzna nie spuścił z tonu. - Proszę... - Ślizgon dotknął nasady nosa dwoma palcami, jakby bolała go głowa. Przełknął ciężko, po czym obrócił się na pięcie, bez słowa ruszając w stronę ich samochodu.
- Wybacz mu, nie jest teraz sobą - poprosił chłopak, patrząc przepraszającym wzrokiem na gospodarza.
- To nie jest dobry partner dla ciebie, on jest... - zaczął smutno Pavel.
- Wspaniały - przerwał mu nagle chłopak, a w jego o zach zagościł cień złości. Pavel westchnął krótko i pokręcił głową.
- Adršpach.
- Skalne miasto? - zapytał zaskoczony. Słyszał o nim od Diwisa, nawet chciał się tam wybrać, a teraz nadążała się ku temu idealna okazja. Poczuł ukłucie poczucia winy na myśl o Czechu, ale teraz musiał skupić się na Severusie i odnalezieniu Arien.
- Tak, tam poczekajcie na piastunkę - rzekł Pavel, po czym odwrócił się do mężczyzny tyłem. - Powodzenia i... bądź ostrożny, Harry - pożegnał się łagodnym głosem.
- Żegnaj, Pavel.

Kiedy podszedł do ich samochodu, zobaczył, że Severus tak kurczowo zaciskał dłonie na kierownicy, że aż jego palce zrobiły się białe. Coraz wyraźniej było widać po mężczyźnie efekty odstawienia narkotyku, a eliksiry miały za słabą moc, by zagłuszyć głód. Poszedł do drzwi i otworzył je powoli. Mężczyzna uniósł głowę, w jego oczach widoczne były ból i cierpienie.
- Dokąd? - Zadał pytanie przez zaciśnięte zęby.
- Adršpach.
- Skalne miasto. - Snape wypuścił drżący oddech. - Jakieś trzysta kilometrów kiepskiej drogi. - Zamknął oczy, a jego twarz pokryły kropelki potu.
- Poprowadzę, odpocznij - powiedział łagodnie chłopak, ale mężczyzna nie poruszył się ani o centymetr. - Pomogę ci... - Wyciągnął dłoń, aby Severus się na niej wsparł.
- Nie jestem kaleką! - syknął, odtrącając rękę i wychodząc z pojazdu. Widać było, jak się męczy. Podczas ostatniej wyprawy Harry kazałby mu wziąć dawkę narkotyku, ale teraz nie mógł na to pozwolić. Nie teraz, gdy Ślizgon podjął decyzję o zerwaniu z nałogiem. Z tego, co mówiła Kira, będzie coraz gorzej: Snape stanie się agresywny, wredny i okrutny w stosunku do niego, siebie samego i każdej kolejnej napotkanej osoby. Ważne jest, aby nie został sam ze sobą, aby miał przy sobie przyjaciela i kogoś, kto go wesprze. Pomimo tego, że przyjaciółka ostrzegła go, że nie ma brać słów profesora na poważnie, bo po odwyku wszystko może się zmienić - Harry nie mógł odmówić sobie nadziei, jaką zaszczepił w nim Ślizgon. Potrząsnął głową, aby rozjaśnić umysł i zepchnąć myśli wgłąb umysłu, po czym wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Istotnie było tak, jak mówił Snape: droga była tragiczna, pełna dziur albo rozkopana. W tempie, w jakim się poruszali, mogli dotrzeć na miejsce jeszcze tej nocy, ale gdy chłopak patrzył na bladą, zmęczoną, a wręcz udręczoną twarz towarzysza, postanowił zrobić postój w mieście, aby nieco odpoczął. Ślizgon odmówił opuszczenia pojazdu w celach zrobienia zakupów, dlatego Harry poszedł do sklepu sam, aby kupić świeży chleb, wodę i może trochę czekolady, by podnieść cukier swojemu towarzyszowi. Nie pamiętał, kiedy Severus coś jadł - jedynie to, ze dawał mu kanapkę dwie godziny temu, ale nie mógł przypomnieć sobie, by mężczyzna ją zjadł.

Kiedy wrócił do auta, z przerażeniem stwierdził, że Snape'a nie ma. Gorączkowo rozejrzał się po parkingu, ale nigdzie go nie widział. Czuł, jak cała krew odpływa z jego twarzy, a serce zamiera na chwilę. Trzęsącymi się dłońmi odstawił zakupy na dach pojazdu i zdenerwowany przeszukiwał kieszenie w poszukiwaniu komórki. Kiedy w końcu ją odnalazł, nie mógł wcisnąć odpowiednich klawiszy, aby wybrać numer byłego profesora. Czuł, że coś zaciska się na jego żołądku, powodując mdłości. Myśli kłębiły się w jego głowie, a w klatce piersiowej poczuł bryłę lodu, gdy pomyślał, co teraz może robić Snape. Wybrał numer i czekał na połączenie. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, nim pojawił się pierwszy sygnał, potem drugi, trzeci. Coś lodowatego zacisnęło się na karku chłopaka, rozchodząc się wraz z krwią do serca i na całe ciało. Panika ogarniała go coraz bardziej i już miał wyciągnąć różdżkę, i rzucić zaklęcie lokalizując,e gdy za jego plecami rozległ się mroczny, głęboki głos.
- Wybacz, mam nadzieję, że nie czekasz długo - powiedział wciąż blady mężczyzna, podchodząc do drzwi i próbując je otworzyć, bez skutku. Trzęsące się ręce uniemożliwiały zadanie, nie mogąc trafić kluczem w zamek. Panika wciąż nie opuściła Gryfona, ale nieco rozluźniła swój ucisk na jego duszy, przez co mógł nabrać powietrza w płuca.
- Gdzie byłeś? - wycharczał.
- W toalecie, życzysz sobie, abym opisał ci co robiłem? - zapytał wrednie mężczyzna, a Potter opuścił głowę zawstydzony. - Twój brak zaufania jest pocieszający.
- Przepraszam... - westchnął chłopak, nie umiejąc spojrzeć w oczy towarzysza i bojąc się zobaczyć w nich rozczarowanie. Snape nic nie powiedział, jedynie przeszedł na drugą stronę samochodu i otworzył swoje drzwi, aby następnie wsiąść do auta. Zatrzymali się sto kilometrów od celu. Harry był wykończony drogą, a i Severus wyglądał coraz gorzej. Obydwaj potrzebowali snu i pożywienia.

Nie odezwali się do siebie ani słowem, odkąd wsiedli do auta pod sklepem, poczucie winy i wstyd dobijało Pottera. Kątem oka spojrzał na towarzysza. Zastanawiał się, jak mógł pomyśleć, że Severus coś brał, skoro jego stan z godziny na godzinę pogarszał się, a to dopiero czwarty dzień odwyku. Jak ostatnim razem, czarodziej wygładził trawę pod namiot, a następnie za pomocą magii stworzył dla nich obozowisko, podczas gdy Mistrz Eliksirów usiadł na kamieniu i czekał. Nie reagował na żadne zaczepki słowne Gryfona, jakby zamknął się w swoim cierpieniu. Teraz siedział skulony na fotelu, oblany zimnym potem i lekko drżał. Kiedy Harry podał mu napar z ziół i eliksir, oba wylądowały w ognisku, które zaskwierczało w proteście. Wyraz wściekłości i pogardy na twarzy Snape'a niemal zmiażdżył serce młodzieńca, ale nie odstąpił od mężczyzny. Zaklęciem oczyścił jego ubranie, a następnie podał mu pieczywo wraz z pomidorowym kremem. Ślizgon popatrzył krytycznie na talerz, ale ułamał kawałek chleba i zanurzył w czerwonej zupie, lecz gdy tylko zbliżył jedzenie do twarzy, jego usta wykrzywiły się w wyrazie bólu. Harry momentalnie był przy nim ze szklanką wody. Mężczyzna przyjął to bez skrzywienia, a wręcz przeciwnie - w jego oczach pojawił się cień wdzięczności. Z brzękiem odstawił talerz na prowizorycznym stoliku, a dreszcz wstrząsnął jego ciałem.
- Severusie... - Potter opadł na kolana przed swoim byłym profesorem, z troską odnajdując ciemny wzrok.
- Zostaw mnie. - Drobna dłoń Harry'ego spoczęła na czarno odzianym kolanie, na co Snape próbował ją strząsnąć. - Powiedziałem ci! Nie dotykaj mnie! - wysyczał.
- Severusie... - wyszeptał błagalnie, ale zabrał dłoń. - Proszę... weź eliksiry.
- Przestań, Potter, udawać, że coś wiesz i umiesz. Przestań bawić się w bohatera, mały irytujący gówniarzu! - wywarczał, niemal plując na klęczącego Gryfona.- Powiem ci coś, ty... - zaczął, wstając z krzesła, przez co Harry upadł na plecy. Nie spuścił jednak wzroku z twarzy Snape'a. - Myślisz, że możesz mi pomoc? Myślisz, że jak zbawiając świat, zagłuszysz swoje poczucie winy? Sam siebie nie potrafisz uratować, ty mała, nędzna imitacjo czarodzieja. - Czarne oczy były zimne jak lód. Słowa cięły jak ostrze, precyzyjnie i głęboko. - Nie próbuj nawet mnie ratować, bo wszyscy, których kiedykolwiek próbowałeś, są teraz sześć metrów pod ziemią. Najlepszym dowodem jest ten kundel... - Nagle mężczyzna urwał. W zielonych oczach młodzieńca pojawiła się wyraźna mgiełka łez. To przebiło się przez pancerz, jaki stworzyła wkoło umysłu i serca mężczyzny abstynencja i efekty nagłego odstawienia. Harry czuł, jakby każde słowo wypowiadane przez przyjaciela, było rozżarzonym do czerwoności prętem wbijanym w jego ciało. Przebijały płuca, serce, żołądek, za każdym razem precyzyjnie trafiając do celu, jakby mężczyzna czytał w jego myślach. Chłopak leżał na trawie, wsparty na łokciach i niezdolny do ruchu. Oddychał płytko i nierówno, aż w pewnym momencie po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Coś czułego na moment pojawiło się w czarnych oczach, ale szybko zostało zastąpione wręcz sadystyczną satysfakcją. Harry przełknął z trudem, ocierając zdradzieckie łzy. Chciał wstać i uciec, nie sądził, że Severus będzie czerpał ulgę, a może nawet przyjemność, z tego, że zadaje mu cierpienie. Kira go ostrzegała, że Mistrz Eliksirów będzie właśnie taki, że będą huśtawki nastrojów, napady agresji a nawet autodestrukcja. Harry myślał, że jest na to przygotowany, że podoła i pomoże przyjacielowi, ale teraz, leżąc tu na trawie, zraniony psychicznie, czuł się pokonany. To był dopiero początek, a już teraz Snape ranił go tak precyzyjnie, niczym chirurg ciało skalpelem. Nie wiedział, jak to wpłynie na ich potencjalny związek. W zasadzie podejrzewał, że to wszystko, co się wydarzy nim Severus się wyleczy, może zabić wszystko to, co jeszcze się nie narodziło, a ta myśl rozrywała mu serce. Kiedy mężczyzna zamilkł, Potter zdał sobie sprawę z tego, że nie wie, co bardziej go boli: słowa czy to spojrzenie, a w zasadzie ta niepohamowana ulga i zadowolenie z cierpienia młodzieńca. Snape warknął wściekle, odwracając wzrok. - Idę spać - mruknął i odszedł w stronę namiotu, nie patrząc już ani razu na leżącą postać. Harry opadł na plecy i zakrył twarz ramionami. Będzie przyjacielem Severusa. Przyjaciele wybaczają sobie wiele, ale nie był pewien czy po tym, co się wydarzy, będą w stanie stworzyć związek. Jego przemyślenia przerwał telefon. Diwis. Westchnął ciężko, podnosząc się do siadu i odebrał połączenie, słysząc w słuchawce rozradowany głos kochanka.

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz