76

1.5K 146 18
                                    

Severus wyszedł spod prysznica. Gdy jego cało owiał nagły podmuch powietrza, pojawiła się gęsia skórka i nieprzyjemne uczucie chłodu. Aby się nieco rozgrzać, zaczął wycierać się dużym, puszystym, niebieskim ręcznikiem, który zostawił dla niego Potter.
Do jego uszu dobiegło skrzypnięcie drzwi. Uśmiechnął się delikatnie, czując nieśmiałe, subtelne muśnięcia magii na swoim nagim, wciąż wilgotnym ciele. Zamruczał z przyjemności i przymknął oczy, zatapiając się w doznaniu.
- Niebieski Panie Potter? - zapytał uwodzicielskim, niskim głosem.
- To Twój ulubiony kolor - odpowiedział Gryfon, podchodząc do mężczyzny. Ciepłe palce delikatnie przebiegły wzdłuż nagiego ramienia. Pod wpływem tego subtelnego dotyku Snape poczuł, jak przyjemny prąd przechodzi przez niego. Wiedział, że na jego ramionach pojawia się gęsia skórka, ale tym razem niespowodowana była zimnem. Oddech chłopaka owiał, wciąż wilgotną po prysznicu szyję, wywołując rozkoszne dreszcze - Zmieniłeś się... - zamruczał Potter z aprobatą, oceniając efekty działania eliksiru i ćwiczeń.
- Podobam Ci się taki? - zapytał Snape, przekrzywiając lekko głowę, by móc spojrzeć na partnera spod przymkniętych lekko powiek. Uwielbiał Harry'ego w takim stanie, pobudzony, a jednocześnie oszołomiony i podatny na wszelki dotyk.
- Podobasz mi się w każdej postaci... - dłoń z ramion ześlizgnęła się w dół, po krzywiźnie pleców na pośladek, a zaraz za nią schodził płomień pod skórą Mistrza Eliksirów.
Harry wciągnął zapach mężczyzny głęboko w płuca, a druga dłoń dołączyła do pierwszej, aby badać nowe ciało Snape'a. Ślizgon czuł, jak za pomocą pajęczych ruchów Gryfon przemieścił ręce na jego brzuch i zaczął delikatnie głaskać, zataczając kółka. Severus odchylił głowę do tyłu, starając się czerpać przyjemność, z każdego dotyku partnera.
- Tęsknię za Tobą... - wyszeptał Potter, przesuwając pieszczoty niżej. Teraz sięgał podbrzusza, a mężczyzna poczuł, jak podniecenie spływa po nim, w niższe partie ciała kumulując się w nieposłusznym, już nabrzmiałym członku.
Mistrz Eliksirów jęknął cicho, gdy te palce błądziły po jego biodrach, wewnętrznej stronie ud, ale sprytnie omijając strategiczne miejsce, przez co czuł jednocześnie niedosyt, jak i ekscytację pomieszaną ze wstydem.
- Jestem tu... - powiedział niskim głosem, znów obracając głowę, a jego ucho otarło się o nos chłopaka, dzięki czemu poczuł wstrząs, rozchodzący się po jego wyczulonym na dotyk ciele.
- Chcę cię poczuć... - nos błądził po żuchwie mężczyzny. Snape przełknął ciężko, rozdarty między pragnieniem, wstydem i obrzydzeniem, jakie wciąż czuł po tym, co zrobił mu Diwis.
Jednak te gorące, czułe i spragnione palce delikatnie błądzące po jego udach, lekko drapiące i głaszczące w tak figlarny sposób, sprawiały, że zapominał o całym świecie. Chciał tego, pragnął Harry'ego, ale nie był w stanie mu się oddać. Jeszcze nie teraz.
- Harry...
- Możemy się tylko dotykać... - młodzieniec słowo poparł czynem, pieszcząc wciąż ciało mężczyzny. Jego paznokcie przesunęły się z ud do pachwiny, a Severus wstrzymał oddech, czując żar tak ogromy, że mógł go obrócić w popiół - Tylko całować... - pocałunek, nic ponad lekkie muśnięcie na jego łopatce, był dla niego było, wręcz zniewalającym doznaniem - przytulać... - zamruczał Harry, przyciskając swoje ciało bardziej do Mistrza Eliksirów, a nieposłuszny jęk opuścił usta Ślizgona.
- Nie brzydzisz się po tym, co... - zaczął wciąż niskim, melodyjnym tonem.
- Cii... - nakazał Potter cichym szeptem, a jego język musnął długą, smukłą szyję Ślizgona, spijając kropelki wody, które kąpały z lekko poskręcanych mokrych włosów.
Severus zacisnął dłonie w pięści, mając nadzieje, że to wszystko nie doprowadzi go do szaleństwa. Pragnienie walczyło w nim o dominację nad zażenowaniem, a jego ciało na ten dotyk szarpnęło się desperacko w objęciach partnera.
- Harry... - jęknął cichutko, gdy te gorące palce w końcu dotknęły jego członka. Niby niezamierzenie, jakby przez przypadek, ale to wystarczyło, by zadrżał i pchnął, pragnąc większego kontaktu.
Kiedy poczuł na swojej szyi uśmiech kochanka, był pewien, że za chwile rozpadnie się na kawałki, niezdolny do walki z tym zniewalającym młodzieńcem.
Zamknął oczy, a pod jego powiekami pojawiły się jaskrawe plamy, gdy śliska od zaklęcia dłoń Pottera objęła go stanowczo i delikatnie pocierała jego erekcję, nadając rytm jego oddechowi. Równe, białe zęby partnera chwyciły nagle płatek jego ucha, zaciskając się na nim. Prąd przeszedł go, ponownie zmuszając do pchnięcia i zagłębienia się w to cudowne ciepło, które ofiarowały mu te chętne ramiona, jęknął gardłowo niezdolny oporu. Sprytne palce wolnej ręki wędrowały w górę jego ciała, obrysowując mięśnie, które zdążył już wypracować. Śliska dłoń uchwyciła jego sutek i zaczęła się nim bawić.
Severus zagryzł wargę, by nie krzyknąć z frustracji i potrzeby. Czuł, że jest chciany, akceptowany i pożądany, a to jednocześnie wypełniało jego serce po brzegi, jak i raniło, rozrywając je na kawałki. Sam siebie nie był w stanie akceptować, a co dopiero ktoś taki jak Harry, piękny i idealny. Wyciągnął przed siebie dłoń i oparł się o kabinę, oddychając coraz szybciej, coraz płycej i coraz bardziej mając świadomość, jak tego pragnie. Jak chce zapomnieć i oddać się temu dotykowi, temu niesamowitemu młodemu mężczyźnie.
Sapnął, gdy poczuł, jak twardy jest jego partner, przyciskając się do jego pleców. Jak jego członek uwięziony w materiale spodni, napiera na jego uda, domagając się zainteresowania. Pod powiekami miał migające plamy, gdy ta cudowna dłoń przyspieszyła, nadając jego pragnieniu zdecydowany rytm.
Miliony iskierek magii Harry'ego tańczyło na jego skórze, wywołując tak przyjemne uczucie, że aż niemal bolesne. Chciał tego, słyszał swój własny jęk podążający za ruchami partnera. Cudowne ciepło rosło w nim z minuty na minutę, odbierając dech jego piersiom i głos jego myślom. Był gotów, niemal na granicy, tak wrażliwy na ten czuły dotyk.
Dłoń na jego członku, druga błądząca po jego ciele, usta na szyi znaczące go jako swojego, ssące jego skore i wyrywające westchnienia z jego ciała. Pchnął z gardłowym jękiem w poszukiwaniu spełnienia, a wtedy poczuł, jak członek Harry'ego muska delikatnie jego pośladki.
Wszystko momentalnie zmieniło się, jego ciało napięło się instynktownie, a on poczuł się jak w pułapce. Uwięziony między ciałem przyciśniętym do jego pleców, a kabiną. Szarpnął się desperacko, chcąc się uwolnić, ale kochanek trzymał go mocno, całując jego barki zatopiony we własnych doznaniach.
Przerażenie zaczęło brać górę nad pragnieniami. Irracjonalna chęć ucieczki i obrony sprawiła, że momentalnie opadł i przywarł w panice do chłodnego szkła przed sobą. Strach wstrząsnął jego ciałem, gdy zaciskał palce na niewidzialnej barierze, a szloch ugrzązł mu w gardle. Harry momentalnie przestał go dotykać, wyczuwając, jak bardzo drży i rozpoznając, że nie jest to objaw ekstazy. Do uszu Ślizgona dobiegł przerażony głos jego ukochanego.
- Severus? - nawet nie wiedział, kiedy opadł na kolana, wciąż mocno przyciśnięty do kabiny. Ból wspomnień i strach paraliżował go całkowicie. Jego oddech przyspieszył tak bardzo, że krótkie hausty powietrza nie wystarczyły, by wypełnić mu płuca, zaczęło mu się kręcić w głowie - Kochany już dobrze... - słyszał ciche, pełne czułości zapewnienia Pottera, który teraz nie dotykał go wcale. Poczuł zimno i zaczął konwulsyjne drzeć, nie mogąc opanować własnych emocji, uciekających z niego w postaci mokrych, gorzkich łez na policzkach. - Cii... Już dobrze... Severusie, jesteś bezpieczny... - powtarzał przestraszonym i pełnym bólu głosem jego partner, ale on wciąż czuł, jak to obce ciało wdziera się w niego, bez pozwolenia. Jak bezcześci to, co miało należeć do Gryfona. Niemal widział oczami wyobraźni, jak znów odbierana mu jest godność i zawył rozpaczliwie.
- Harry... - zaszlochał. Coś ciepłego otuliło go niczym kokon, dając mu złudne poczucie bezpieczeństwa.
- Jestem tu -usłyszał ciche zapewnienie - Kocham Cię i zawsze tu będę. Już nigdy nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić, przysięgam - Te ciche wyznawania i to otaczające go ciepło, pozwoliło mu nieco opanować atak paniki. Jego oddech zwolnił, a serce przestało bić w szaleńczym rytmie, gotowe uciec ze swojego więzienia.
Kiedy już był w stanie otworzyć oczy, zobaczył, że jest otulony puszystym, niebieskim kocem, a Harry, którego mina wyrażała jedynie troskę i strach, klęczy przy nim, ale go nie dotyka.
Przełknął ślinę tak, że jego grdyka widocznie podskoczyła przy zaciśniętym gardle, ale za nic nie chciało się rozluźnić. Próbował coś powiedzieć, ale mięśnie krtani nie współpracowały. Poczuł się beznadziejny, sfrustrowany i zażenowany własnym zachowaniem.
Przeczyścił gardło, odwrócił wzrok, niezdolny patrzeć w piękne zielone oczy, teraz tak bardzo pełne smutku. Nagle jego ciało i umysł opanowała paląca wściekłość, z powodu wstydu, jaki czuł na myśl o swoim zachowaniu i bólu, jak przysporzył Harry'emu.
- Harry ja... – zaczął, ale chłopak wyciągnął dłoń, by zakryć mu usta. Zatrzymał ją w pół ruchu.
- Mogę Cię dotknąć? - zapytał nieśmiało. Coś pękało we wnętrzu Mistrza Eliksirów, ta troska, czułość niepewność i strach, w tym jednym pytaniu wstrząsnęły nim do granic. Skinął głową, czując nadchodzącą kolejną falę szlochu. Był tak rozbity, zły i zażenowany, a jednocześnie było mu tak dobrze, mając przy sobie kogoś, kto go kocha, że czuł się zagubiony.
Potter powoli zbliżył się do niego i objął ramionami, siadając na posadzce w łazience. Pociągnął za sobą nagiego Severusa i usadził sobie na kolanach jak małe dziecko. Ciepło i troska zalały zbolałe serce, wymuszając kolejną falę łez z oczu Ślizgona.
Czuł, jak jego ciało drży, gdy Harry głaskał go delikatnie po plecach, wilgotnych włosach i szeptał czułe słowa.
- Przepraszam... - wyjęczał w końcu, gdy mógł choć trochę nad sobą zapanować.
- Poradzimy sobie z tym. Zobaczysz, razem poradzimy sobie ze wszystkim - odparł łagodnym, czułym głosem.
***
Gabinety psychologów znajdowały się na jednej z ruchliwych Londyńskich ulic.
Harry niemal mógł wyczuć, jak z każdym krokiem zbliżającym Snape'a do tego miejsca, jego mięśnie napinają się coraz bardziej.
Mimo że aportowali się uliczkę dalej, by nie narażać Severusa na zbytni stres. Mężczyzna z kroku na krok stawał się coraz cichszy i bardziej zamyślony. Nie odpowiadał też na żadne zaczepki chłopaka.
Na początku Potter bał się, że Snape nie wyjdzie z domu. Że zdecyduje się złamać dane mu słowo, ale po wielu głębokich oddechach, ściskając kurczowo dłoń Harry'ego, wyszedł z nim przekraczając, niepewnie próg domu.
Sytuacja z rana, gdy praktycznie wpadł w panikę, tylko dlatego, że poczuł członek przy swoim ciele, nie dawała mu spokoju. Ufał Gryfonowi, kochał go i nie chciał niczego odmawiać. Nie chciał, też myśleć, jak strasznie musiał poczuć się jego kochanek, gdy ten pod wpływem jego pieszczot opadł na kolana i wył niczym zranione zwierze, próbujące ukryć się przed oprawcą, wtapiając w szklaną kabinę.
Na dodatek zbliżała się data przeszczepu, który Harry chciał przejść, jak najszybciej, a Snape koniecznie musiał mu towarzyszyć.
Astoria pozytywnie zareagowała na próbki, ale eliksir był za słaby, by całkowicie ją wyleczyć. Zdecydowali się wiec na przeszczep, choć Draco miał pewne obiekcje, patrząc na Severusa. Nie chciał mieć żony, w wieku syna. Z drugiej jednak strony wolał, by Astoria była choćby dzieckiem, ale wciąż żywa. Dlatego data została ustalona na za miesiąc. Harry potrzebował jeszcze czasu, aby dokładnie wybrać ilość, jaka ma być podana kobiecie.
Stali teraz przed piękną kamienicą. Jedyną w swoim rodzaju na całej ulicy, ponieważ nie posiadała ani jednego schodka, a jedynie łagodny podjazd pod drzwi.
Severus nabrał powietrza w płuca i popatrzył w niepewne oczy kochanka, wciąż ukazujące jedynie dwa uczucia, które wciąż rozgrzewały jego serce. Skinął głową i już miał nacisnąć na klamkę, gdy z wnętrza wypadł mężczyzna, z dziwnym wyrazem twarzy.
- Snape? - zapytał zaskoczony, patrząc w twarz Ślizgona. Harry zdziwiony zmierzył go. Był przystojnym pięćdziesięciolatkiem, o rudych włosach i zielonych oczach. Między elegancko ułożonymi ognistymi pasmami, dało się już zauważyć ślady siwizny, ale to dodawało mu jedynie uroku. Potter musiał przyznać, że był przystojny. Dobrze ubrany i uczesany, z równo przystrzyżonym bokami i nieco dłuższą górą zaczesaną do tylu. Szary płaszcz, materiałowe spodnie i piękne skórzane buty świadczyły, że należy raczej do majętnych osób. Na jasnej, gładko ogolonej twarzy pojawił się niemal od razu wyraz zakłopotania - Proszę mi wybaczyć, przypomina mi pan kogoś, ale to nie możliwe - uśmiechnął się przepraszająco.
- Witaj Will - powiedział nie swoim głosem Severus, jakby nie mógł się powstrzymać. Harry coraz bardziej zaskoczony spojrzał na partnera, który wciąż nie odrywał wzroku od przystojnego nieznajomego.
- Severus? - zapytał zaskoczony jeszcze bardziej, a na jego twarzy pojawiła się niezaprzeczalna radość - Jak to możliwe, wyglądasz dokładnie jak...
- Dwadzieścia lat temu - powiedział z niewielkim uśmiechem Mistrz Eliksirów - To Harry Potter - powiedział nagle, przedstawiając swojego partnera - Mój partner.
- William Xavier - przedstawił się mężczyzna, wyciągając dłoń w stronę Gryfona. Młodzieniec uścisnął ją stanowczo, po czym spojrzał zaskoczony na mężczyznę - Miło mi poznać.
- Profesor Christopher Xavier... - zaczął zaskoczony.
- To mój młodszy, przyrodni brat - powiedział szybko, zabierając dłoń i chowając ją w kieszeni płaszcza - Który z was...?
- Ja - przyznał Severus, czym zaskoczył kochanka, który teraz na niego patrzył z szeroko otwartymi zielonymi oczyma.
- W takim razie mam nadzieje, że Ci pomoże - uśmiechnął się szczerze Will, patrząc w oczy Snape'owi. Harry poczuł się zazdrosny, zacisnął dłonie w pięści, ale sekundę później odziane w czarny płaszcz ramię, otoczyło go z czułością.
- Doceniam, a teraz, jeśli pozwolisz...
- Oczywiście. Severusie, panie Potter.
- Harry - powiedział nieco łagodniej chłopak, wciąż czując na sobie słodki ciężar kochanka. Mężczyzna skinął głową, ale gdy już minęli się i mieli wejść, odezwał się ponownie spokojnym głosem.
- Nigdy Ci nie podziękowałem za uratowanie mojej rodziny - uśmiechnął się smutno, patrząc na Ślizgona - Twój partner, to bohater Harry. Cokolwiek by się nie wydarzyło, nigdy o tym nie zapominaj przyjacielu. Dbaj o niego - zwrócił się do Gryfona, po czym ruszył przed siebie, zaciągając kołnierz płaszcza wyżej.
- Kim on jest?- zapytał Harry, zatrzymując Severusa, który już zaczął iść.
- To mężczyzna, któremu uratowałem syna przed popełnieniem strasznego błędu - odparł obojętnym tonem.
- Nie kojarzę żadnego Xaviera na moim roku - Potter zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć tyle nazwisk, ile mógł.
- Nie był w Hogwarcie i nie brał udziału w wojnie - powiedział z westchnieniem - Co nie oznacza, że nie mógł stać się jej ofiarą.
- Ale przecież...
- Owszem byłem potworem, ale pięcioletnie dzieci to nawet dla mnie, już za dużo – warknął, po czym wszedł do środka.
- Severus nie to miałem na myśli... - powiedział przestraszony chłopak.
- Wiem, ale to były mroczne czasy. A ja odpokutowałem pomoc im, ciężkimi obrażeniami. Nie chce o tym rozmawiać.
- Ale... - zaczął protestować Gryfon.
- Spóźnimy się...
- Severusie poczekaj! - krzyknął w końcu Potter, a cała frustracja i gorycz ukazały się na młodej twarzy - Ja tak wiele rzeczy o Tobie nie wiem... – dodał, po chwili ciszej zawstydzony.
- Wiesz, że Cię kocham - odparł stanowczo Mistrz Eliksirów.
- Ale czy to wystarczy? - głos Harry'ego złamał się, ujawniając ogrom zwątpienia. To zabolało, Snape przywdział na twarz maskę obojętności, aby ukryć smutek i gorycz, jakie rozlały się w jego wnętrzu, ale chłopak już zdążył zauważyć wszystkie te emocje w czarnych oczach.
- Nie wiem - powiedział zawiedziony tym, że dopiero teraz Potter uświadomił sobie coś takiego. Chciał się odwrócić i już wejść do środka, ale ciepła dłoń, złapała jego własną, a gorąco tego dotyku przebiło się przez skórzaną rękawiczkę. Gryfon pokręcił głową, a potem uśmiechnął się przepraszająco.
- Severusie... - zaczął przepraszającym tonem, ale mężczyzna uniósł wolną dłoń, aby go uciszyć.
- Muszę już iść, nie lubię się spóźniać- powiedział oschle.
- Ale ja...
- W domu – mruknął, po czym odwrócił się, wyrywając rękę z uścisku Gryfona i wszedł do środka.

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz