-Clark. Chodź tu. - Zawołałam ją. Stałam na środku placu.
-Co?
-Spójrz. Widzisz tamte góry? To twój punkt orientacyjny. Wyciągnij rękę przed siebie. Odległość od twojego kciuka do małego palca. Mniej więcej dwadzieścia pięć centymetrów. Na lewo od tych gór. Gdzieś tam znajdziecie prom. Idąc dalej na lewo, ale po skosie myślę koło dnia marszu drugi prom. Bezpiecznej podróży. I wróćcie wszyscy. Pilnuj by Finn brał leki.
-Jasne.
-Co się dzieje? - Spytała Raven podchodząc do nas.
-Co?
-Pod bramą stoją ludzie. Co się dzieje?
-Clark idzie szukać ocalałych z arki.
-Pójdę z wami. W razie najgorszego zabezpieczę hydrazyne. Może się nam jeszcze przydać. Czekajcie na mnie wezmę tylko plecak i skafander.
-Rozumiem, że ty też idziesz? - Spytałam patrząc na Lincolna. Ten się tylko uśmiechnął. - Może dobrze, że będziesz szedł. Nie wszyscy mówią po angielsku, a tak wytłumaczysz, że mamy nietykalność Klanu Laluna.
-Jestem. Trzymaj. - Wręczyła drugi plecak Lincowi. Jej był większy.
***
-Jak się trzymasz John? - Spytałam wchodząc do szpitala.
-Nie mów tak do mnie. - Powiedział słabo. - Co wy daliście wczoraj Finnowi, że tak żwawo wyszedł?
-Adrenalina. - Powiedziała Margo. - Tobie jej nie dam. Nie potrzebujesz. Dojdziesz do siebie z czasem.
-W coś ty się wpakował przyjacielu.
-Skąd miałem wiedzieć, że te grzybki są trujące.
-Gdyby nie Makal obaj bylibyście martwi. Jak czegoś nie znacie nie ruszajcie. Ty to jeszcze bym zrozumiała. Ale, że Finn. Myślałam, że ma więcej rozumu.
-Muil mówiła, że te grzyby są dobre.
-Usłyszałeś część wypowiedzi. Sprawdzają się w zielarstwie jako maść. Tłumaczyła to od dłuższego czasu naszym Medykom. Pytaj Murphy. Pytaj. To nic nie kosztuje. Ani nie boli. A zaoszczędzisz wszystkim kłopotu i nerwów.
***
-Spójrzcie. To część arki. - Powiedział Finn. - Muszą być niedaleko. - Zaczął się rozglądać po ziemi i po drzewach
-Tu jest tego więcej! - Zawołał Terry. Podeszliśmy do niego.
-W tę stronę. - Powiedział Finn. Kilkanaście minut później znaleźliśmy w lesie wrak promu.
-Nie udało im się. - Wyszeptałem. Zacząłem się rozglądać po zniszczonej stacji. - Ile trupów jeszcze znajdziemy? W końcu mamy pokój, a ludzie i tak giną.
-Archie to nie wina Ziemian. Stacja się rozpadła jeszcze przed lądowanie. Ziemianie tu nie zawinili. - Powiedziała Raven.
-Tu nie. Ale tam gdzie była Bella już tak. - Wskazałem dziewczynę. - Spytaj ją co zrobili Ziemianie w ich obozie.
-Już słyszałam tą historię.
-Może powinnaś usłyszeć ją ponownie? Ziemianie ...
-Ostrożnie Archie. - Ostrzegła mnie Octavia. - Nie wszyscy Ziemianie są źli. Wiesz o tym.
-Jego lud nas zaatakował. - Wskazałem Lincolna.
-To nie jego wina.
-Nie zrobił nic by ich od tego odwrócić. Nic by nam pomóc.
CZYTASZ
It's Our Home |The100|
FanficKsiążka pisana na podstawie serialu The 100. Dużo podobieństw na początku nie znaczy przerysowanie całego serialu na opowieść. Rozwój akcji jeszcze zaskoczy.