Catriona
Najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć pierwszego dnia pracy? Spóźnienie. Mój budzik wył, a ja spałam jak mały niedźwiadek. Nawet wybuch bomby atomowej nie byłby w stanie mnie zbudzić. Wizyta w klubie ze striptizem okazała się zapowiedzią okropnego tygodnia, więc teraz może być tylko gorzej. Biegnę do budynku firmy, jakby od tego zależało moje życie, jednak jestem pewna, że żadne wyjaśnienie nie zdoła mi pomóc. Stracę pracę jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Miałabym szansę przyjechać na czas po tym, jak zwlekłam tyłek z łóżka, lecz nieszczęścia chodzą parami i mój samochód postanowił dzisiaj rozpocząć bunt. Błagałam go na kolanach, by się uruchomił, ale ta zawzięta bestia się uparła, że nie ruszy. Już wczoraj wieczorem silnik miał problem z zapalaniem, mimo to nie sądziłam, że dzisiaj padnie na amen. Po prostu złośliwość rzeczy martwych. Kopnęłam jedno z kół, żeby chociaż trochę spuścić złe emocje, po czym pognałam na przystanek autobusowy. Czułam się jak ogórek konserwowy zamknięty w słoiku, otoczona zapachem potu, który sprawiał, że miałam ochotę zwymiotować. Najgorsza przejażdżka w moim życiu.
Teraz muszę po prostu przejść na drugą stronę ulicy i znajdę się w firmie. Dlaczego akurat w tym momencie trafiłam na czerwone światło? Patrzę w obie strony, upewniając się, że nic nie jedzie po dwupasmowej ulicy. Stoję jak idiotka na tych światłach, a moje spóźnienie rośnie z każdą sekundą. Biorę głęboki oddech, a następnie przebiegam w obcasach na drugą stronę, modląc się w duszy, żeby tylko policja nie wyjechała z bocznej dróżki.
Niespodziewanie z mojej lewej pojawia się granatowe volvo z przyciemnianymi szybami. Moje serce na parę sekund przestaje bić, a ciało odmawia posłuszeństwa. Wpatruję się w te szyby i stoję niczym słup soli, dając kierowcy szansę, aby mnie przejechał. Dopiero głośny klakson wprawia mnie w ruch. Przepraszam grzecznie kierującego, po czym uciekam na drugą stronę ulicy.
Zatrzymuję się na chwilę, przyglądając się sceptycznie budynkowi, który przypomina mi wielkie przeszklone więzienie dla marzeń. Każda cząstka mojego ciała pragnie stąd uciec, zamiast tego przechodzę przez drzwi i kieruję się do recepcji.
– Dzień dobry, nazywam się Catriona Fijewska. Mam dzisiaj zacząć pracę – wyjaśniam blondynce, która mogłaby się nauczyć żuć gumę z zamkniętymi ustami.
Przylepiam sztuczny uśmiech do twarzy, a potem pokornie czekam, aż dziewczyna łaskawie zdecyduje się mi pomóc. Wzdycha, jakby miała zaraz przenieść cały budynek na swoich barkach, a następnie zerka do komputera.
– Spóźniłaś się. – Jeszcze raz dramatycznie wzdycha. – Winda po prawej. Wjedź na dziesiąte piętro. Na końcu korytarza znajduje się gabinet pana Rucińskiego.
Rzucam krótkie „dzięki" za plecy, po czym wreszcie kieruję się w podaną stronę. Już w windzie zerkam w lustro, przez co natychmiast się załamuję. Wiatr nie obszedł się łaskawie z moimi włosami. Staram się ułożyć je w dobrą stronę, ale nic nie działa, więc równie szybko rezygnuję. Dobrze, że chociaż mój makijaż przetrwał tę przygodę. Delikatnie podkreślone piwne oczy oraz błyszczyk na wydatnych ustach nadal ładnie wyglądają. Dzięki Bogu, że piegi również są wciąż niewidoczne pod tonami pudru. Zamiast odziedziczyć ognisty kolor włosów po irlandzkich przodkach mojej mamy, dostałam wszystko, co najgorsze, czyli bladość cery oraz przebarwienia na twarzy. Poprawiam ołówkową spódnicę opinającą tyłek i wychodzę z windy. Mijam przeszklone gabinety, aż docieram do jedynego ukrytego przed wzrokiem postronnych. Pukam, a po chwili wchodzę do środka.
– Dzień dobry. Najmocniej przepraszam za spóźnienie – mówię, kierując się do ogromnego biurka.
Całe pomieszczenie wygląda, jakby zatrzymało się w epoce wiktoriańskiej. Przepych, przepych i jeszcze raz przepych. Całkowity kontrast względem reszty nowoczesnych gabinetów, których wnętrza dostrzegłam, idąc korytarzem.
CZYTASZ
Dziedzic podziemia. Szept diabła (ZOSTANIE WYDANY)
RomansaPierwszy tom serii mafijnej, której akcja rozgrywa się w Warszawie! Mafia, krew i pieniądze. Tylko to się dla niego liczy. Ludzie bali się wypowiadać jego imię. Ten rosyjski diabeł był ucieleśnieniem wszystkiego, co najgorsze. Jego ciało pokrywały t...