ROZDZIAŁ 3.2

14.7K 499 45
                                    

 — Przyszedłeś — oznajmiła, zaprzestając szukania czegoś w torebce. Skupiła swoje spojrzenie na mnie. Zwróciłem uwagę na to, w jakim była stanie. Nie chciałem wyciągać jej nigdzie na siłę, gdyby była zmęczona. Na szczęście nie wyczytałem z jej twarzy żadnych przesłanek ku temu, by brakowało jej sił. Wydawała się zadowolona i pełna energii, jak na kogoś, kto miał za sobą osiem godzin pracy w ciągłym ruchu.

     — Zaskoczona? — Oparłem się o ladę, nie spuszczając z niej swojego wzroku. Była najlepszym, co kiedykolwiek zdołałem zobaczyć, a widziałem wiele.

     — Trochę tak — odpowiedziała, posyłając mi uśmiech. Czyżby była pod wrażeniem? Miałem nadzieję, że doceniała wywiązywanie się ze składanych przeze mnie obietnic.

     — Zaimponowało ci to? — spytałem, wyłapując bez problemu to, co chodziło po jej głowie, i mówiąc o tym głośno.

     — A miało?

     Uniosłem brew.

     — Ty mi powiedz — oblizałem usta, próbując opanować śmiech. Jeśli nasz dialog będzie wyglądać w ten sposób, to za wiele się o sobie nie dowiemy. Brunetka wyjęła w końcu zaginiony telefon z torebki, po czym wyszła do mnie zza baru. Na moment poświęciła uwagę urządzeniu w swojej dłoni, ale po niespełna minucie schowała je do kieszeni spodni.

     — Shay, płaszcz! — Jedna z pracownic Colombo, chyba nawet ta sama, która odpowiadała za zepsucie nastroju brunetki sprzed kilku godzin, nachyliła się, by podać zapominalskiej jej okrycie wierzchnie.

     — Ja już nie myślę o tej porze. Dzięki! — odparła z westchnieniem. Wyprzedziłem jej ruch, odbierając futro, niezwykle miłe w dotyku, po czym pomogłem Shay z jego założeniem. W zamian otrzymałem piękny, wstydliwy uśmiech. — Gdzie idziemy?

     Tym pytaniem o mało nie zwaliła mnie z nóg. Jak mogłem przez te dłużące się godziny oczekiwań końca jej zmiany nie pomyśleć o tym, dokąd ją zabiorę?

     — Szczerze? Nie mam pojęcia — westchnąłem, denerwując się.

     — Znam jedno takie miejsce, gdzie będziemy mogli w spokoju napić się o tej godzinie. — Uraczyła mnie szerokim uśmiechem. Odetchnąłem z ulgą na jej reakcję. Nuta ekscytacji w jej głosie wzbudziła moją ciekawość.

     — W takim razie prowadź — zgodziłem się, by to ona wybrała za nas. Liczyłem, że będzie to świetne miejsce, niezbyt oblegane. Opuściliśmy klub. Pogoda nie była najlepsza, ale przynajmniej nie padał deszcz. Włożyłem dłonie do kieszeni, dotrzymując jej kroku. Szliśmy chwilę w ciszy.

     — To całkiem niedaleko — oznajmiła, spoglądając na mnie ukradkiem. Skinąłem głową. Nawet gdybym musiał pokonać pieszo całą dzielnicę, nie miałbym nic przeciwko, jeśli tylko ona by mi towarzyszyła. — Może opowiesz mi coś o sobie?

     — Co konkretnie chciałabyś wiedzieć? — Rzadko zdarzało mi się opowiadać o sobie. Przeważnie wszyscy, z którymi się spotykałem po raz pierwszy, już sporo o mnie wiedzieli z internetu. Cieszył mnie fakt, że z Shay było inaczej.

     — Jak na razie znam tylko twoje imię, więc każda informacja będzie jakimś postępem. — Spojrzała na mnie krótko z łagodnym uśmiechem. — Ile masz lat? Gdzie pracujesz?

     — A na ile wyglądam? — rozśmiałem się, zadając to pytanie.

     — Dwadzieścia dziewięć? — Szacowała na oko, pozwalając sobie zatrzymać na mojej twarzy spojrzenie na dłużej.

     — Trafiony — skinąłem z uznaniem. — A ty?

     — Dwadzieścia pięć.

     Trochę się zdziwiłem, przyznaję. Myślałem, że była młodsza. Nie wyglądała na swój wiek.

Luksus Miłości - W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz