6

1.8K 155 95
                                    

Miłego dnia i miłego czytania x

Harry podnosi z półki parę jasnoróżowych butów i zwraca się do Louisa, by poznać jego zdanie.

"Co o nich myślisz?"

"Nie będą pasować do twoich ubrań w szafie, ale są fajne," Louis uśmiecha się głupio.

Harry przewraca oczami i walczy z uśmiechem. "Cóż, pomimo tego, że są dwanaście rozmiarów za małe i są dla Sophie, to myślę, że masz rację."

To ósma para butów, którą znalazł Harry. W tym momencie Sophie mogła nosić na stopach nawet pudełka na prezenty, gdy będzie zimno, a dla Louisa to byłoby idealne. Zostawiał Harry'emu te poważne zakupy dla dziecka.

"Są idealne. Kocham je. Chodźmy," Louis mówi, poprawiając Sophie na swoim biodrze.

Z każdym kolejnym dniem na zewnątrz robi się coraz zimniej, a wszystkie zimowy buty kupiono jej, gdy miała zaledwie kilka miesięcy. Jest o wiele większa, niż w zeszłym roku, więc oboje spędzają czas na zakupach, chcąc kupić jej rzeczy potrzebne na zimę.

Harry przewraca oczami na kolejną próbę wyprowadzenia go ze sklepu. "Powiedziałeś to o każdej wybranej przeze mnie parze."

To dlatego, że wszystko wyglądają tak samo. "Tak długo, jak są wystarczająco duże na jej stopy i będą chronić ją przed mrozem, nie obchodzi mnie, które kupimy." Szczerze mówiąc, Louis nie widzi w tym sensu. To nie tak, że Sophie obchodzi to, jak wyglądają jej buty. Przez połowę czasu krzyczy wniebogłosy, próbując je od razu zdjąć.

"W porządku," Harry przewraca oczami na odpowiedź Louisa i jakimś cudem decyduje, że to ta idealna para butów.

Prawie docierają do kasy, ale Harry postanawia zatrzymać się jeszcze przy wieszakach, pełnych płaszczy z futrem dla dziewczynek.

"Kupiliśmy jej nowy płaszcz dwa tygodnie temu," przypomina mu Louis, gdy rozmarzony patrzy na ubranie.

Harry odwraca się do niego z wydętą wargą. "Ale one są takie słodkie."

I są też drogie jak cholera, ale Louis nie mówi tego głośno. "Nie potrzebuje dwóch takich, Harry. I tak z tego wyrośnie," Louis przekonuje go, kiedy wyciąga płaszcz z jego rąk i odwiesza go z powrotem.

Harry wzdycha, czując swoją porażkę i wyciąga ręce do Sophie, by wziąć ją i przytulić na pocieszenie. Louis chętnie zamienia ją na buty, które prawdopodobnie ściągnie, gdy tylko założą je na jej stopy.

"Zawsze mogłabyś mieć inny, uroczy płaszcz, prawda, Soph?" Harry pyta, jakby jej zdanie miałoby wpłynąć na zmianę zdania Louisa. Nie wpłynęłoby.

Przewraca oczami na ich dwoje i idzie do kasy. "W porządku, w przyszłym roku kupimy jej futerko." Louis mówi mu przez ramię.

Kasjerka uśmiecha się do niego, gdy płaci za zakupy. "Masz taką piękną rodzinę," mówi kobieta, obserwując jak Harry razem z Sophie podchodzą do czapek i rękawiczek.

Takie komentarze powodowały, że serce Louisa boleśnie uderzało o jego żebra, ale z czasem zdał sobie sprawę z tego, że branie ich trójki za rodzinę jest całkiem uzasadnione. Nie wie jak, ale on i Harry w jakiś dziwny sposób sprawiają, że to wszystko działa i wychowują razem Sophie. To, co robią jest dziwne i absolutnie pozbawione sensu dla reszty świata, ale w jakiś sposób są rodziną, niezależnie od tego, jak krucha jest.

Jej słowa sprawiają, że coś ciepłego przepływa przez jego klatkę piersiową i uśmiecha się, dziękując jej, bez względu na wszystko.

Kilka dni później Louis kontynuuje niekończące się sortowanie ubrań, których Sophie nie może już nosić od tych, które wystarczą jej na kilka kolejnych miesięcy.

life as we know it || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz