5

1.9K 156 100
                                    

Chciałabym prosić o chociaż 15 komentarzy.
Miłego czytania i miłego dnia ✨



Oficjalnie wprowadzili się do domu kilka dni po pogrzebie.

Dziwnie i trudno było wcisnąć wszystkie swoje rzeczy w te, należące do Nialla i Liama, więc nie mieli innego wyjścia, jak pozbyć się ich, nawet jeśli usuwanie czegoś z domu, z którego byli tak dumni, było złe.

Sprzątanie ich sypialni okazało się być najtrudniejszą częścią tego wszystkiego. Ani on, ani Louis nie byli w stanie zmusić się do tego, by cokolwiek ruszyć, nawet kubka do połowy wypełnionego wodą, stojącego na stoliku nocnym. Więc zostawili go nietkniętego, zupełnie jak niepościelone łóżko i szczoteczkę do zębów Nialla, która leżała na brzegu zlewu, bo zapomniał włożyć jej do kubeczka obok szczoteczki Liama. Przysięgają sobie, że któregoś dnia wejdą tu i posprzątają, ale ponieważ nie są jeszcze na to gotowi, zamykają go. Harry wybiera pokój gościnny, a Louis zajmuje poddasze.

Harry spodziewał się, że między nim, a Louisem będzie niezręcznie, więc nie jest nawet rozczarowany. Pierwsze kilka dni były dziwne, oboje czuli się dziwnie odłączeni od jakiejkolwiek interakcji, którą kiedyś między sobą dzielili, zwłaszcza, że zwykle sprzeczają się jak dzieci po pięciu minutach przebywania w tym samym pokoju.

Louis jest cichy i uprzejmy, gdy uderzają się łokciami w kuchni, podczas przygotowywania się do pracy. Mówi takie rzeczy jak proszę i dziękuję, gdy Harry wręcza mu coś, czego potrzebuje. Spisują wyważoną listę obowiązków domowych i planują kolejne tygodnie w kalendarzu, aby wiedzieć od czego zacząć. Małe kroczki.

Louis jest też w porządku, gdy musi sam opiekować się Sophie i jest punktualny, gdy Harry prosi go, by wrócił do domu na czas, aby mógł iść do pracy. To proste i Harry odkrywa, że jest tak samo uprzejmy i troskliwy dla dobra Sophie i ich samopoczucia podczas tej dużej zmiany. Obaj czują się niepewnie.

To trwało tylko tydzień.

Harry stuka swoją stopą, gdy ponownie sprawdza czas, tylko by upewnić się w tym, co już wie; że Louis się, kurwa, spóźnia. Kolejny raz.

Próbuje przekonać Sophie do zjedzenia musu jabłkowego, który daje jej od dwudziestu minut, ale ona kolejny raz odrzuca jego rękę z krzykiem i szybko odwraca głowę. Ostatnio jedynie płacze i nie je tyle, ile Harry przeczytał, że powinna jeść. Za każdym razem, gdy odmawiała jedzenia, kiedy się nią opiekowali, Harry zawsze wzruszał ramionami, pewny tego, że jej rodzice niedługo wrócą do domu i przekonają ją do jedzenia, ale teraz już nie może brać tego pod uwagę, wiedząc, że jej rodzice odeszli.

"Sophie, proszę, zjedz to dla mnie. Tylko troszkę?" błaga. Jej odpowiedzią jest kolejne, uparte odwrócenie głowy.

Harry wzdycha, odkładając łyżeczkę z powrotem do słoika i ponownie sprawdza godzinę, chociaż wie, że martwienie się o to, jak bardzo spóźni się do pracy nie sprawi, że Louis dotrze do domu szybciej. Podnosi Sophie z krzesełka i usadza ją na swoim biodrze, by ją uspokoić.

Wyciąga telefon i próbuje napisać wiadomość jedną ręką, by dowiedzieć się, gdzie jest, kurwa, Louis. Na szczęście słyszy ryk jego motocykla, zanim zdążył ją wysłać.

Sophie nadal płacze, gdy Louis wchodzi do domu i kładzie klucze i ten swój głupi kask na wysepce kuchennej.

"Gdzie byłeś? Spóźnię się teraz do pracy," mówi mimochodem Harry, wręczając mu Sophie.

Louis marszczy brwi, widząc na jej policzku zaschnięte jedzenie i sięga po mokry ręcznik, by ją umyć.

"Utknąłem w drodze powrotnej. Ruch był tak okropny, że samochodu stały wręcz zderzak do zderzaka."

life as we know it || larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz