Zamieszanie

591 42 12
                                    

Kiedy Bitsy pojawiła się w swoim pokoju niemal od razu powitały ją trzaski, wystrzały i krzyki z dołu. Dokładnie tam znajdowały się książki. Nie zważając na swój drogo wyglądający strój zbiegła na dół otoczona swoimi cienistymi sługami. Na dole rozgrywała się bijatyka pomiędzy jakimś ogromnym demonem z gangu a znajomym Sir Pantiousem.

         - Wynocha z biblioteki, ty brudny szczurze! - syknął z wściekłością wąż wymierzając w przeciwnika bronią.

        - Stop! - krzyknęła, jednak w zamieszaniu jej głos znikał w nicość. Spanikowana zaczęła myśleć jak zatrzymać trwającą destrukcję. Zauważyła, że wnętrze biblioteki już było w opłakanym stanie. To samo tyczyło się walczących demonów. Na szczęście wychodziło na to, że wężowy demon wygrywał wraz ze swoją gromadą pomocników. Jej cieniste robotnice wywlekły ledwo trzymającego się na nogach przegranego i z kopniakiem pożegnały go u progu. Dopiero w tamtym momencie Pentious zauważył Bitsy.

         - Ta świnia włamała się do biblioteki i zaczęła wszystko niszczyć! Pewnie to przez tą "reklamę" Radiowego Demona - wynalazca dalej był wściekły, ale jego płaszcz znacząco opadł tak samo jak jego furia i siły. Był ranny w rękę która bardzo krwawiła. - Myślałem, że dzisiaj miało cię nie być. Tak powiedziały twoje pracownice - wydukał patrząc jak kotka podchodzi do niego i przygląda się ze smutkiem na jego ranę.

        - Byłam na balu, ale cień poinformował mnie o zamieszaniu. Trzeba to opatrzeć.

       - Szefie! Szefie! - wszyscy jego pomocnicy zbiegli się do nich ze strachem patrząc na skapującą krew.

        - Przeszukajcie okolice czy nikt się jeszcze nie czai w pobliżu, głupcy! - syknął konstruktor. Jajka rozbiegły się wypełniając jego polecenie. Bitsy zaprowadziła swojego wiernego klienta do biurka gdzie mógł usiąść na krześle podczas kiedy ona szukała apteczki w szafce. - Nie umrę od tego, Bitsy - mruknął pod nosem widząc jej drżącą postać.

          - Ale na pewno cię boli. Jak wszystko w piekle - taka była prawda. To piekło. Tutaj nie zginiesz, ale ból będziesz odczuwał cały czas. Najgorsze rany potrafią boleć latami. Dlatego mimo wszystko powinno się je szybko opatrywać. - Już dawno po godzinie zamknięcia. Skoro tamten demon przyszedł tutaj w jednym celu to ty w jakim? - spytała kiedy odłożył broń na biurko i podwinął rękaw ukazując rozległe rozcięcie.
 
         - Cóż... Kiedy tutaj przyszedłem pracownicy powiedzieli że cię nie będzie, więc... Postanowiłem trochę poczuwać w okolicy, tak na wszelki wypadek. Takie małe robotnice nie poradziłyby sobie z tamtym mięśniakiem - westchnął zauważając znajomy środek odkażający. Rysi Demon zamoczył w nim gazik i zaczął oczyszczać ranę. Początkowo Pantious nie przyzwyczajony do pieczenia wzdrygał się.

          - Gdyby nie ty wróciłbym do kompletnej ruiny a nie biblioteki. Dziękuję za to - mimo wszystko jej wdzięczny uśmiech był przepełniony smutkiem. Powstrzymywała strach, złość i agonię przed wybuchem mimo, że jej dygotające ciało zdradzało wszystko co czuła.

Biblioteka była w opłakanym stanie. Książki zniszczone, pułki rozniesione, ściany i kolumny podziurawione kulami, zadrapania, zdarta farba... Można było to porównać do jej uczuć.

          - ... Przepraszam, Bitsy - odparł niechętnie, nie przyzwyczajony do takiego zachowania. - Jeśli potrzebujesz pomocy chętnie jej udzielę. Ta biblioteka była jednym z nielicznych, porządnych miejsc w Piekle - dodał kiedy skończyła czyszczenie rany i uwijała opatrunek bandażem.

         - Przyda się pomoc - przyznała siląc się na lepszy uśmiech. Wąż westchnął odchylając głowę do tyłu ze zmęczenia. Poklepał bibliotekarkę po głowie. Spojrzała na niego odrobinę zdziwiona.

Hej KociakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz