Nieśmiałość

547 44 15
                                    

Przez następne dni Bitsy nie mogła się uspokoić. Dobijała ją świadomość zbliżającej się czystki oraz nowe uczucie jakie zawitało w jej martwym sercu ponownie. Po ponad stu latach czuła miłość. To był zadziwiający zwrot akcji. Nigdy nie wyobrażała znaleźć sobie kogoś ukochanego w piekle. 

Zbierała się jak co tydzień na spacer z Alastorem. Wiedziała, że jak zawsze odwiedzą klub Mimzy, aby posłuchać dobrej muzyki. Jak zawsze upewniła się, że biblioteka jest dobrze zamknięta a jej cieniste sługi sprzątają budynek. 

       - Moja droga, chciałbym dzisiaj zabrać cię do nieco innego miejsca - powiedział Radiowy Demon kiedy szli ramię w ramię na chodnik ze schodów. 

       - Gdzie indziej? - stanęła na przedostatnim schodku. Alastor odwrócił się do niej z chodnika.  Wyciągnął do niej swoją rękę. 

       - Zaufasz mi? - spytał z uśmiechem. Bitsy posłała mu zdziwiony wzrok. Wpatrywała się w jego dłoń, którą chciała przyjąć kiedy coś, a raczej ktoś, im przeszkodził.

        - Bitsy! Bitsy, skarbie powiedz, że biblioteka jest jeszcze otwarta! - nawet nie zauważyli, kiedy między nimi wskoczył niespodziewany gość. Rysia diablica musiała spojrzeć w górę, aby ujrzeć twarz owego demona. Zamurowało ją.

        - P... Pan Valentino? - położyła uszy po sobie odrobinę przestraszona nagłą wizytą władcy sąsiedniego terytorium. Alastor, stojący za demonem już tworzył w wyobraźni wizje tortur i powolnej śmierci Valentino. Dlatego zapewne wokół niego pojawiły się dziwne znaki voodoo. - Cóż, właśnie zamknęłam bibliotekę...

        - O nie! A specjalnie udałem się taki kawał żeby odwiedzić twoją cichą norkę - pochylił się mówiąc do niej mrukliwym tonem. - Nie zajmę ci dużo czasu - zapewnił z uśmiechem. - Chyba, że o to ładnie poprosisz - dodał szeptem. Niemal nie upadła na stopień kiedy cofnęła się od niego.

         - Valentino! Rzadko odwiedzasz moje terytorium, to na prawdę rzadki widok! - wtrącił się Radiowy Demon zwracając na siebie uwagę. Wysoki demon zaśmiał się.

         - Nie mogłem się oprzeć! Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? - spytał jedną z czterech dłoni kładąc na ramieniu bibliotekarki, aby nie upadła.

         - Skądże, jednak jestem przekonany, że jeśli nie będziesz pilnował swojej ziemi ktoś ci ją zajmie sprzed nosa! - słowa zabrzmiały jednoznacznie. Albo Valentino przestanie zawracać mu głowę w tym momencie, albo nie zawaha się odebrać mu władzy. 

         - Więc! - wtrąciła się Bitsy zdejmując dłoń ze swojego ramienia. Odebrała książkę od Valentino i wspięła się po schodach do drzwi biblioteki. - Może uda nam się coś szybko znaleźć - otworzyła wejście, dwójka demonów weszła za nią do środka. Odhaczyła przy biurku książkę a cienisty pomocnik odesłał ją na swoje miejsce.

         - Złota kobieta z ciebie - pochwalił ją Valentino i zamierzał pogłaskać po głowie jednak to zrobiła unik przed jego dłonią. Prychnął pod nosem. - Nie lubisz dotyku, co? 

        - Można tak powiedzieć - ruszyła do alejek. - Życzy pan sobie książkę z tego samego gatunku? - spytała. 

       - Zgadza się, cukiereczku - podśpiewując coś pod nosem po drodze obserwował uważnie niską bibliotekarkę. Jej futro wydawało się takie puszyste i miękkie. Ogonek rysi co jakiś czas dygotał spokojnie i te uszy. Takie duże i zakończone pędzelkowatymi kłębkami futra. Była apetyczna. W jego klubie byłaby jedną z bardziej pożądanych zabawek. 

Jego wgapianie się w Bitsy podłapał Alastor. Odrobinę go to zaniepokoiło. Kto wiedział jakie niepoprawne myśli krążyły po głowie właściciela klubu. Musi mieć go na oku. Kolejne zmartwienie na jego głowie. 

Hej KociakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz