😭Nie opuszczaj mnie😭

819 46 5
                                    

Zabrali Shoto do szpitala a ja jechałem z nim karetką za namową jednego z policjantuw. Dojechaliśmy do szpitala a Todoroki był blady i zimny jak lud, wyprosili mnie z sali na kturej leżał chłopak bo musieli mu podać leki, nagle piiiiiiiiiiiiiii, wiedziałem co to oznacza. Wokuł chłopaka stał tłum lejaży ktuży go reanimowal. Zaczołem mimowolnie płakać i nie umiałem zapanować nad emocjami.

- TRACIYMY GO! - usłyszałem głos lekaża.

Szybko wstałem z podłogi by zobaczyć co się dzieje, traciłem, traciłem go, w dodatku z mojej winy.

*Todoroki*

Nie czułem potszeby powrotu nie wiem czemu, wiem że znalazłem się w postym pomieszczeniu, z prawej biło światło kture mnie do siebie ciągnęło, a z lewej światło kture tętniło obrzydzeniem, gdy kierowałem się w stronę prawego światła z lewego dobiegały szlochy i przeprosiny. Odwruciłem się i troszkę przysunołem się do lewej strony.

- Wybacz mi Shoto, to moja wina że tu trafiłeś, i to że nie możesz być z nami na tym świecie, gomene, gomene, gomene (dla nieuświadomionych "gomene" znaczy przepraszam). Jeśli mogę prosić to wybacz mi, i błagam nie opuszczaj mnie Todoroki!

Krzyki Izuku, on mnie przeprasza. Wybacz Izuku ale muszę się zastanowić. Wruciłem na środek pomieszczenia i usłyszałem krzyk Midori wołającego lekaża. Z tego co wiem po utracie tentna mieli mnie odpinać ale jakiś człowiek miał poważny wypadek i zostawili mnie podpiętego, a z kąd to wiem, Izuku, przychodzi tu codziennie po lekcjach i śidzi aż go niewyproszą.

- Wiem że proszę cię o to codziennie ale poproszę jeszcze raz, proszę wruć czuje się pusty bez ciebie u boku, jak nie przeżyjesz to ja sobie tego nie wybaczę, dlatego proszę walcz, dla twojej mamy, dla rodzeństwa, dla nas przecież jesteśmy razem, zawsze będziemy! Nie mogę cię stracić, nie teraz.

Ostatnie słowa doprowadziły że nie miałem wyjścia, wybacz Izuku nie mam siły ale, ale dla ciebie zawalczę, dla ciebie, dla rodziny, a przede wszystkim dla twojego szczęścia. Minoł pierwszy dzień, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szysty, siudmy, a ja dalej byłem w śpiączce, usłyszałem otwieranie drzwi i codzienne "czejść kotku", usiadł obok mnie i jak zwykle zaczoł opowiadać jak mu minoł dzień, co robili, i przepraszał. Pierwszy raz od dawna poczułem jego dotyk. W pomieszczeniu do kturego wtedy trafiłem było tylko jedne światło, lewe, ale nie było one odrażające jak na początku, było ciepłe i przyciągające, a z każdym krokiem bliżej bardziej czułem jego dotyk.

*Midoria*

Siedziałem u Shoto już tydzień. Jak od tygodnia przepraszałem za to co się stało, chwyciłm chłopaka za rękę i zaczołem płakać jeszcze bardziej niż przedtem. Poczułem bezślne siciskanie mojej ręki, ze łzami w oczach spojżałem na chłopaka i ujżałem jego uśmiech i przymglone oczy.

- Nie płacz kruliczku, wruciłem - gdy usłyszałem głos Shoto myślałem że śnie.

- S-shoto?

- Tak?

- Ty żyjesz!!

- Tak czemu miał bym niby nie żyć, co?

- Nawet nie wiesz jak się cieszę że mnie nie zostawiłeś.

- Ciebie bym nigdy nie zostawił - wtuliłem się w chłopaka płacząc ze szczęścia - Dobra uspokuj się bo mi żebra zgnieciesz.

- Przepraszam za to co ci zrobiłem, tak strasznie przepraszam!

- Izuku ty nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina.

- Niby nie, ale to ja cie pobiłem, i to przezemnie prawie umarłeś.

Mój kochany /tododeku/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz