Rozdział 7
~Perspektywa Torda~
Kurwa ile my już tak chodzimy mam wrażenie że minęło już rok czasu a z Tomem coraz gorzej nie chcę żeby umarł bo on może się wykrwawić prawda nie chcę żeby umarł tak jesteśmy największym wrogami ale co ja bez niego zrobię tylko jego można tak fajnie podkurwiać i będzie mi brakowało tych jego czarnych jak moja dusza oczu
Proszę niech za tymi dziwiami będzie cokolwiek co może mu pomóc chcę otworzyć drzwi ale nie działa
Tord: Nie działa.
Edd: Co jak to?
Tord: No nie działa kurwa!
Edd: Daj spróbować
Edd próbuje jakkolwiek otworzyć drzwi nie udaję mu się
Tord: Ja pierdole a co jeśli jest tam zbrojownia czy coś
Edd: Mam plan na trzy we trójkę uderzamy o te dziwi
Matt: Ja też?
Edd: Tak Matt a widzisz tu gdzieś kogoś innego
Matt: Tom
Tom: Chorelna Jasna po prostu wywaszcie te dziwi
Edd: Dobra na trzy
Ustawiliśmy się tak żeby nie walnąć w któregoś z nas
Edd: Raz..
Dobra zero stresu
Edd: Dwa...
A co jeśli se ten głupi ryj rozwalę
Nie głupoty mówię
Edd: Trzy!
Nie wiem jak mocno walnąłem w dziwi ale czułem się jakbym se rękę połamał
Tord: AGH kurwa! Ja pierdole
Edd: Co się stało?
Tord: Rękę se chyba połamałem co za skurwiel mi nie powiedział że te dziwi są ze stali ( to nie źle wyważać dziwi ze stali)
Nagle na ziemi pojawiło się coś w rodzaju dymu nie wiem dlaczego ale odwróciłem się w stronę Toma i miałem rację to on to zrobił znów jego oczy świecił na fioletowo podszedł do drzwi i zniknęły on je wyrwał nie dotykając ich podbiegłem do chłopaka z jego nosa leciała krew i jego oczy nie świeciły na fioletowo weszliśmy do zbrojownia ( czyli jednak zbrojownia) Tom usiadł na jakimś pudle a my z chłopakami szukaliśmy czegokolwiek Edd znalazł kartę Matt jakieś papiery a ja nic jak zwykle to co jest potrzebne nigdy nie ma czyli
Tom: Apteczka
Spojrzałem na Toma że zdziwieniem
Tom: Mówię że mam apteczkę leżał se tu
Podeszłem do chłopaka i zacząłem ściągną jego kombinezon jeśli da się to tak nazwać żeby móc OPATRZEĆ RANĘ (nie dla was zboczuszki ale wkrótce) zdziwiło mnie to że on nawet nie protestował
Muszę to kiedyś wykorzystać ale to nie ważne Chłopaki próbowali szukać broni bo jak na złość w zbrojowni nie ma broni a ja zdążyłem już opatrzeć ranę Tomowi
Edd: Proponuje się rozdzielić
Tord: Czemu
Edd: Tak będzie łatwiej ale tylko na chwilę ja z Mattem pójdziemy przeszukać tam ten korytarz a w tu zostaniecie ok? I nie ma cię się pozabijać
Tord i Tom: Okej
Edd: Świetnie chodzi Matt
I Tak rudzielec i zielono oki odzeszli od nas
Perspektywa Toma
Kiedy chłopaki poszli zostałem sam na sam z Tordem jestem mu wdzięczny za to że mi opatrzył ranę Tord patrzył na mnie co mnie trochę wkurzało więc wracam do postaci cipun bez emocji
Tom: Co się tak gapisz na mnie
Tord: Eh bo twoje oczy są piękne
Tom: Em dziękuję ?
Tord zaczął się do mnie przyblirzaci ( info jak nie chcesz tego czytać to znajdź takie *** to oznacza że nie umrzesz)
Tom: Co ty odpierdalasz?
Tord: A nic po prostu chcę mieć lepszy widok na ciebie
Tord przybliżył się do mnie bardzo blisko tak jakby miał zaraz ze mną robić ten tego moje serce zaczęło bić szybciej bałem się nigdy tak nie robił znaczy był zboczuchem ale nigdy nie zarywał do któregoś z nas tym bardziej do mnie. Tord położył swoją rękę na moim udzie (jakby co nie znam się dobrze na anatomi)
A drugą rękę położył se na pudle byłem przerażony mój oddech stał się szybszy nie mogłem się ruszyć chłopaka był tak blisko mnie że mogłem zobaczyć jego szare soczewki w końcu złączył nasze usta w pocałunku nie powiem ale podobało mi się co prawda byłem na niego zły ale to że on mnie całuję jest takie piękne to mogło by trwać wiecznie nabrałem nawet chęci na wiecie co oderwaliśmy się od siebie czułem się zawstydzony ale...
***
Edd: wow
CZYTASZ
Obiekt SCP (Poprawiane CHYBA)
Fanficno to moja 1 historia więc nie myśli że jest jakoś wykwintna ale postaram się żeby była jak najlepsza. Więc może o co chodzi w całej historii zacznijmy od tego że to SCP pomieszane z Eddsworld. Chłopaki zostali zabrani do placówki SCP nie pytaj jak...