Zatracam się w zieleni Twoich oczu.
Nie czuję się, jakbym stał na uboczu.
Twe miękkie usta mkną po mojej szyi.
Czas nareszcie w obliczeniach się pomyli.
Jestem tutaj, muszę to rzec.
Ten Starzec zaczął już szybciej biec.
Nie zasługuję na szczęście, teraz to wiem.
Me ciało leży przygniecione przez pięć drewnianych bel.