Rozdział 10

24 5 0
                                    

                               Jack

     Od dawna nie byłem tak szczęśliwy jak wtedy, gdy wreszcie przestałem wszystko czuć. Gdy odciąłem się całkowicie od natrętnych myśli oraz od wspomnień, które wypalały dziurę w moim sercu.

     Nie mam pojęcia, ile tak naprawdę czasu poświęciłem na użalanie się nad tym, co straciłem. Za każdym razem gdy usiłowałem zasnąć, przed oczami stawała mi Cat. Zapłakana, wściekła, zraniona Cat. Słowa spływające z jej ust przypominały żelazne, rozgrzane do czerwoności pręty, które boleśnie wbijały się w moje ciało.

     Świadomość, że to właśnie przeze mnie była w takim stanie nie pozwalała mi nawet na choćby przelotne spojrzenie w lustro. Gardziłem sobą. Nienawidziłem tej drugiej strony, która wróciła do mojego życia w najmniej odpowiednim momencie.

     Odkąd Cat wyjechała, opróżniłem każdą możliwą butelkę alkoholu w domu. Przetrząsnąłem wszystkie półki, każdy schowek, aż nie zostało nic. Cierpki płyn łagodził ból, przynosił upragnione ukojenie. Sprawiał, że przez te kilka godzin czułem się kimś innym. Mężczyzną, który ma ukochaną żonę przy boku.

     Jednak po upływie tych fałszywych godzin spędzonych na bujaniu w obłokach, nadchodził nieubłagany upadek. Zetknięcie się z zimnym, twardym oraz nieustępliwym betonem. Wraz z całym alkoholem opuszczającym moje żyły uciekała także jakakolwiek chęć do życia. Miałem dość tego cholernego betonu.

     Po jakimś czasie złudna nadzieja oferowana przez alkohol przestała mi wystarczać. Dlatego z samego rana zwlokłem się z łóżka i skierowałem w kierunku kuchni.

     Czaszka dudniła tępym bólem, krew huczała ogłuszająco w uszach, jednak w tamtej chwili już nic nie mogło mi przeszkodzić w podjęciu ostatecznej decyzji.

     Catherine była dla mnie wszystkim. Z chwilą, gdy odeszła, życie straciło dla mnie sens. Nic się już dla mnie nie liczyło.

     Stojąc przy kuchennym blacie, miałem wrażenie, jak gdybym oglądał tą scenę z boku. Nie czułem w dłoniach metalowego chłodu narzędzia.

     Sekundę przed tym, co miałem zamiar zrobić, niepożądana myśl wtargnęła do mojego zagubionego umysłu.

Jednak wahałem się tylko przez chwilę, ponieważ to, co chciałem zrobić, musiało się spełnić tu i teraz.

     Obce palce zacisnęły się na trzonku kuchennego ostrza i ze zdecydowaniem zagłębiły się w moją skórę na nadgarstkach.

      Z zafascynowaniem wpatrywałem się w szkarłatną ciecz, ściekającą powolnym strumieniem z rany na nadgarstku. Po chwili nóż pojawił się też przy skórze na prawej ręce, robiąc na niej identyczne nacięcie.

     W tamtym momencie, kiedy kałuża krwi powiększała się z każdą sekundą na marmurowych kafelkach, uświadomiłem sobie, że może ta decyzja była błędem. Że może wcale nie powinienem odbierać sobie życia.

- Żegnaj, Cat. – Zdziwiłem się, kiedy moje wargi ułożyły się bezgłośnie w te dwa słowa.

     Wypuściłem z dłoni nóż, a ten z brzękiem spadł na podłogę. Kuchnia rozmazała mi się przed oczami, białe blaty zlały się w niewyraźną plamę wraz z podłogą. Powoli zaczynałem tracić kontakt z rzeczywistością.

     Nawet nie zauważyłem, gdy mój policzek dotknął zimnej podłogi. Poczułem w ustach metaliczny smak krwi i z obrzydzeniem wyplułem ją na kafelki. Wtedy niechętnie otworzyłem oczy, uświadamiając sobie, że wylądowałem centralnie we własnej kałuży krwi. Gdyby nie ta cała popaprana sytuacja, zapewne bym się roześmiał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 14, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

❰Hold me❱Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz