Następnego dnia ciężko było mi zwlec się z łóżka. Stara pościel w jednorożce wydawała mi się być jedwabiście miękka i... Taka ciepła i... Brutalnie zaczął mi się drzeć do ucha budzik. Naciągnęłam poduszkę na głowę. Po wczorajszej rozmowie z mamą nie miałam na nic siły, mimo iż wiedziałam, że muszę zaprezentować się na tych zawodach najlepiej jak potrafię. W końcu tam też mógł się zjawić jakiś łowca talentów. Przeturlałam się na drugi bok łóżka, myśląc, że jest ono odrobinę większe niż było. Moja twarz zderzyła się z panelami, powodując u mnie jęk. Wymacałam prawą ręką telefon położony na podłodze obok szafy i wyłączyłam to cholerstwo, nie dające mi spać. Dopiero po wykonaniu tej czynności spojrzałam na czas i pomyślałam, że dostanę zawału. Była dwunasta. Za godzinę miałam być pod domem Simona, żeby razem dotrzeć pod dom Sophie.
– On mnie zabije – mruknęłam sama do siebie, nadal patrząc na telefon. Ociężale podniosłam się z podłogi o otworzyłam szafę, z której wybrałam parę jeansów i luźny, kawowy T-shirt. Z dolnej półki wzięłam bieliznę i pognałam do łazienki naprzeciwko mojego pokoju. Chwała Panu, że mama pracowała akurat w tą sobotę, bo gdybym miała zbierać się z jej ględzeniem nad uchem, najprawdopodobniej nie dotarłabym na wyścig do przyszłego tygodnia. Stanęłam przed lustrem i z niechęcią przyznałam, że przydałoby się już przyciąć moje proste jak drut jasno brązowe włosy. Zauważyłam także, że będę zmuszona nałożyć korektor pod popuchnięte niebieskie oczy. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i umyłam zęby, po czym zbiegłam sprintem na dół do kuchni. Przyzwyczaiłam się do bycia rano sama w domu, mogłam przynajmniej w spokoju zjeść śniadanie i nikt nie pośpieszał mnie w łazience, dlatego że chciał wejść.
Na blacie nadal leżało moje niedojedzone jabłko z wczoraj. Mama musiała nie zauważyć go zbierając się do biura. Zgarnęłam je i wyrzuciłam, gdyż nie nadawało się już ono do spożycia. Zamiast tego wyjęłam z szafki płatki, po czym zalałam je mlekiem. Spojrzałam na zegar w mikrofali. Dwadzieścia minut. Zdążę. Chwyciłam miskę do ręki i poszłam przechodząc korytarzem zgarnęłam buty na crossa, by spakować je do torby treningowej. Podobnie zrobiłam z całym moim strojem do jazdy, wiszącym na wieszaku. Strój był zielony, jak cały mój kawasaki i miał na sobie nalepki jakichś firm. Kupiłam go używanego od jakiejś motocrossistki za śmieszne pieniądze. Odłożyłam do połowy zjedzone płatki na biurko i zaczęłam nerwowo przewracać w szafie, szukając ochraniaczy. Byłam pewna, że dawałam je gdzieś tutaj... Wywalałam ubrania raz za razem, robiąc w pokoju jeszcze większy bajzel, aż do momentu gdy w pokoju obok trzasnęły drzwi. Przestraszyłam się, bo byłam pewna, że jestem w domu sama. Odwróciłam się.
– Tego szukasz? – w progu zobaczyłam moją starszą siostrę. Długie brązowe włosy miała związane w idealnego koka, który jakimś sposobem nigdy mi nie wychodzi. Ubrana w żółtą elegancką sukienkę z baskinką i z okularami przeciwsłonecznymi na głowie w rękach trzymała moje jaskrawo zielone ochraniacze. Klęczałam nad wywalonymi ciuchami i wpatrywałam się w nią. Wydawała mi się być jeszcze bardziej opalona niż była, a na jej ustach widniała nieco już rozmazana czerwona szminka. – I co? Żadnego witaj w domku siostruś? Nie było mnie aż tydzień! – spytała udając urażoną usiadła na moim łóżku stukając przy tym obcasami po podłodze. Przez chwilę mój mózg musiał przeanalizować, co się właściwie wydarzyło i dlaczego jestem aż tak zaskoczona. W końcu to tylko Bridget. Wpadała do domu, kiedy miała ochotę, nie uprzedzając nas, że wraca, a zaraz po tym znów wylatywała na jakąś sesję. Normalka.
– Wróciłaś z Mediolanu? – spytałam nadal zszokowana jej widokiem i sięgnęłam po ochraniacze, które rzuciła obok na podłogę po czym spakowałam je do torby treningowej.
– Jak widać– wywróciła oczami. – Ale po jutrze znowu wyjeżdżam na pokaz do Hiszpanii. Mówię Ci, praca modelki jest taka męcząca – powiedziała, tak jakby myślała, że marzę o osiągnięciu tego co ona i chciała mi tym dokuczyć. – A ty, co robisz? Po co ci to plastikowe coś? – dodała, patrząc jak układam rękawice do jazy w torbie, obok ubłoconych po wczoraj butów.
CZYTASZ
HERE & NOW
Teen Fiction- Długo zamierzasz się o to spinać? - usłyszałam nad sobą głos Davida, kiedy ubierałam bransoletkę na rączkę pięciolatki. - Hymm... Pomyślmy...Może odpowiedź na to pytanie znajduje się gdzieś bardzo blisko... Ale podpowiem ci, że na pewno NIE MA JE...