Była szósta trzydzieści, kiedy David wysadził mnie przed moim domem. Oboje byliśmy zmęczeni, ale i zadowoleni z całonocnej rozmowy. Przez te kilka godzin zdążyłam zapomnieć o mamie, Bridget, moich przyjaciołach... O wszystkim, co do tej pory tak bardzo mnie obchodziło. Nie mogłam oswoić się z myślą, że przy chłopaku, którego jeszcze do niedawna nie znosiłam, czuję się jak podczas jazdy... Moje „tu i teraz" miałam teraz podwójne. Wiedziałam, że brzmi to nielogicznie, ale byłam szczęśliwa. Przynajmniej do momentu, w którym musiałam wrócić do domu.
– Dzięki, jeszcze raz – powiedziałam odpinając pas i sięgając do klamki by wysiąść. Całe moje ciało było taki ciężkie i mozolne, że z ogromnym trudem się poruszałam.
– Nie ma sprawy, w zasadzie to... było całkiem miło – przyznał uśmiechając się pocieszająco, a ja pokręciłam głową. Nie było miło, nie przez pierwszą część wieczoru. Otworzyłam drwi i wystawiłam nogę na chodnik. Ze zdziwieniem odkryłam, że ledwo stoję. Stres spotęgował zmęczenie, co oznaczało, że powinnam się porządnie wyspać. Wysiadłam z samochodu, ale w momencie, gdy już miałam trzasnąć drzwiami i odejść, mój udawany chłopak jeszcze raz się odezwał:
– Hej, Harley? – spytał, a ja schyliłam się z ręką opartą o dach, by móc na niego spojrzeć. Uniosłam brwi do góry, dając mu znak, że może pytać. On jednak nie zadał mi pytania. – Nie daj się – rzucił, na co ja odwzajemniłam uśmiech. Mógł być spokojny, nie miałam zamiaru się poddawać. Co z tego, że nie było nikogo po mojej stronie. Chcę jeździć i będę to robić, a Bridget nie ma prawa mnie poniżać, żeby leczyć kompleksy z dzieciństwa.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku domu, a David pojechał przed siebie. Przypomniałam sobie, że dla niego powroty też nie są łatwe. Zastanawiałam się, co powie mu babcia, na to, że nie było go całą noc w domu... Pójdzie przywitać się z mamą, wiedząc, że ona nie będzie wstanie mu odpowiedzieć? Zaczeka do ósmej, żeby porozmawiać z Dorrie zanim pójdzie spać? Nagle uświadomiłam sobie, że będę musiała sobie odpuścić dzisiejszy dzień w szkole. Nie należę do osób, które poświęcają zdrowie, byle nie stracić frekfencji.
Rzuciłam niewygodne, wysokie buty w kąt, gdy tylko znalazłam się za drzwiami. Poczułam na stopach przyjemny chłód bijący od zimnych płytek, którymi wyłożony był korytarz. Przeszłam dalej, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i nabrać sił przed kolejną rodzinną awanturą. Jednak przy wejściu do kuchni zobaczyłam Bridget. Obie zmierzyłyśmy się zimnym spojrzeniem, po czym ruszyłam dalej lecz gdy postawiłam stopę na pierwszym schodzi, usłyszałam swoje imię.
– Harley...– nie słyszałam nigdy, żeby głos mojej siostry brzmiał podobnie. Mogłam ją olać, za to, co mi zrobiła. Nie musiałam z nią rozmawiać, a mimo to wróciłam się. Dziewczyna siedziała przy blacie. Wyglądała na równie nie wyspaną, co ja. Tlił się we mnie cień nadziei, że może to sumienie nie pozwalało jej na sen. Założyłam ręce na piersi i stanęłam w progu. Oczekiwałam od niej, że zacznie się tłumaczyć i uzmysławiać mi, że cała ta wczorajsza sytuacja była moją winą. Bridget podniosła się powoli, jakby czuła dyskonfort siedząc, kiedy ja stoję. – Powiedziałam mamie, że źle się poczułaś i David odwiózł cię do domu – powiedziała, a mnie zamurowało. Ostatnie czego się po niej spodziewałam, to tego, że będzie mnie kryć. Zmarszczyłam brwi.
– Dzięki – rzuciłam podejrzliwie. Panowało między nami takie napięcie, że samej trudno było mi przewidzieć, co się za chwilę stanie.
– Ta kolacja... Nie miała wyjść w ten sposób, jest mi głupio z jej powodu i uważam, że masz rację. Nie powinno tak być między nami – o dziwo nie brzmiało to jak wyuczona formułka, którą każe powiedzieć mama pięciolatce, gdy ta zmaluje coś złego. Brzmiała poważnie, ale przy tym zadziwiająco szczerze. Chyba pierwszy raz widziałam ją bez maski modelki, którą zakładała na siebie przez te wszystkie lata.
CZYTASZ
HERE & NOW
Teen Fiction- Długo zamierzasz się o to spinać? - usłyszałam nad sobą głos Davida, kiedy ubierałam bransoletkę na rączkę pięciolatki. - Hymm... Pomyślmy...Może odpowiedź na to pytanie znajduje się gdzieś bardzo blisko... Ale podpowiem ci, że na pewno NIE MA JE...