Trudna noc

1.1K 57 36
                                    

Per. Polski
Pamiętacie jak mówiłem że udało mi się zasnąć? Zapomnijcie. Po 5 minutach snu się obudziłem i już nie zmrużyłem oka. Całą noc leżałem na jednym boku, bojąc się obrócić na drugi, by zobaczyć kto się wtulił w moje plecy. Przez te (conajmniej) 8 godzin leżałem nieruchomo i rozmyślałem. Najpierw o tajemniczym przybyszu, a potem o grze w butelkę. Ten pocałunek Rosji... wiem że był pijany, ale jednak. Chociaż w sumie, było to przyjemne... NIE, ja się go przecież boję, nie ufam mu... ale jednak nie do końca tak jest...
Po jakimś czasie myśli mnie tak przytłoczyły, że otworzyłem oczy najszerzej jak się tylko dało i zacząłem nucić po cichu jedną z moich ulubionych piosenek, The Moss. Muzyka mnie uspokaja, zwłaszcza ten utwór. W końcu zebrałem się na odwagę i spojrzałem kto za mną leży. Okazało się, że jest to... O KURWA NAZISTA MNIE MOLESTUJE ;-;.
Prawie wrzasnąłem, ale udało mi się przed tym powstrzymać i tylko cicho pisnąłem. Spróbowałem wstać i po kilku próbach się to udało. Wolność! Teraz przeniosę się na przykład na kanapę i spokojnie spróbuję zasnąć.
Zszedłem na dół, patrzę a tam Japonia śpi na podłodze, Węgry i Austria razem śpią pod ścianą owinięci dywanem, a Ame śpi na ścianie? Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu to rozrysuję (artystą nie jestem, ok?)

 Zszedłem na dół, patrzę a tam Japonia śpi na podłodze, Węgry i Austria razem śpią pod ścianą owinięci dywanem, a Ame śpi na ścianie? Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu to rozrysuję (artystą nie jestem, ok?)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Natomiast Rosja, spał na stoliku do kawy, który stał przed kanapą. Na szczęście ta była pusta, więc mogłem się położyć. 6:30, dobra jeszcze trochę pośpię, może tym razem się uda zasnąć.
W końcu się udało, tym razem na serio.

Po jakimś czasie, obudziłem się. Część krajów już wyszła, nie mam nawet pojęcia kiedy. Rosji też nie było. Na początku pomyślałem „Ok, mógł już pójść do domu", ale wtedy dotarło do mnie, że przecież impreza była właśnie u niego. Postanowiłem się rozejrzeć po domu, jednak Ruska nigdzie nie było. Wreszcie udało mi się go dostrzec przed domem. Stał sobie, opierając się od drzewo obok domu. Patrzył na świat okryty mgłą. Wyszedłem na dwór. Po cichu do niego podszedłem. Nie zauważył, więc lekko go szarpnąłem za rękę. Wtedy ten pochylił głowę i na mnie spojrzał, uśmiechając się.
-O, hej Polsha, widzę że wstałeś-przywitał mnie.
-Cześć.
-Chcesz czegoś, że wyszedłeś po mnie na dwór?-zapytał Rusek. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, więc powiedziałem cokolwiek.
-Tak.
-Więc?
-Czy pamiętasz co się wczoraj działo?-zadałem pierwsze lepsze pytanie jakie mnie dręczyło przez noc.
-Owszem, pamiętam wszystko. To jak nazwałem cię małym niedźwiedziem też. Nie wiem jak to działa, ale uodporniłem się na działanie alkoholu w taki sposób, że pamiętam wszystko co się dzieję, ale nie do końca panuję nad tym co robię. W taki oto sposób zostałeś niedźwiedziem-odpowiedział dość krótko.
-Co sądzisz na temat tego zdarzenia?
-Co to jakiś wywiad? Tak w ogóle to chodź zjedzmy jakieś śniadanie, chyba jeszcze zostało trochę twoich pierogów-zmienił temat, tylko dlaczego? Tak czy inaczej, poszliśmy do kuchni, by podgrzać pierogi. Kiedy tak stałem i czekałem aż będą gotowe, nagle ktoś mnie przytulił od tyłu.
-Halo Polen. Jak się spało?-zapytał głos, który jak się okazało należał do Niemiec.
-Nie spało się, głupi szwabie. Możesz mnie puścić?
-Już już, nie tak agresywnie.
Udawałem niewzruszonego, aczkolwiek wkurzonego, ale w środku miałem ochotę zacząć się drzeć i wybiec z domu, ale tak nie zrobiłem, nie zostawiłbym moich pierogów niezjedzonych. Kiedy wreszcie były gotowe, poszedłem z nimi do salonu, talerz postawiłem na stoliku, a ja usiadłem na kanapie. Zacząłem konsumować swoje śniadanie i wtedy spostrzegłem, że kraje które wyszły to Ame, Japonia, Austria i Węgry. Mój nadopiekuńczy brat zostawił mnie samego. Nie żeby mi to przeszkadzało, po prostu to do niego niepodobne. No trudno, bywa.

Per. Rosji
Jadłem moje śniadanie w kuchni, patrząc jak Polsha robi to samo. Nie ukrywam, ewidentnie coś jest na rzeczy, to nie może być tylko zwykła znajomość. Nie wiem, póki co, postaram się z nim po prostu lepiej zapoznać. Tylko ten szwab trochę utrudnia, na szczęście jeszcze nie aż tak bardzo, ponieważ Polsha się go boi. Później może być gorzej. On jest zdolny do wielu rzeczy, ale jakoś sobie z tym poradzę. W pewnym momencie, Niemcy oznajmił, że wraca już do domu i wyszedł. Na chacie z gości został tylko Polsha, wszyscy inni już poszli.
-Rosja, ja też już się będę zbierać-krzyknął. Jak ma iść, to ja z nim. Odprowadzę go, poznamy się lepiej, na czym mi bardzo zależy... zależy mi na nim? Nie, jest jeszcze za wcześnie, by tak mówić lub myśleć.
-Ok, nie ma problemu- odpowiedziałem. W tym momencie tamten wstał, odniósł po sobie talerz i poszedł ubrać buty i kurtkę. Zrobiłem to samo.
-Co ty robisz?-zadał pytanie podejrzliwie.
-Ja?
-Nie kurwa, ja- agresor :c.
-Ubieram się, idę cię odprowadzić. Chcę sobie jeszcze trochę pogadać- odpowiedziałem pospiesznie. Po chwili ten wyszedł, a ja zastanawiałem się czy rzeczywiście iść z nim.
-To idziesz, Rosja?
-Tak, tak idę.
Już luj. Idę z nim. Wyszliśmy i zaczęliśmy iść w stronę jego domu. Zacząłem rozmowę, żeby przerwać ciszę między nami.
-Używasz tych skrzydeł czasem? Inaczej, czy w ogóle umiesz latać?-zadałem pierwsze lepsze pytanie.
-Hm? Tak, umiem latać i używam tych skrzydeł, ale dosyć rzadko. Nie chcę żeby ktoś to widział. Już raz mi je wyrwali, nie chcę żeby mnie namierzyli i dokonali tego znowu.
-Kto?
-Uhh... nie ważne, nie lubię o tym gadać. Zostawmy z tyłu te czasy, nie lubię do nich wracać.
-Ok, a pokażesz jak latasz?
-Dobrze, ten jeden raz mogę-powiedział, po czym wzbił się w powietrze z ogromną prędkością. Wyglądało to bardzo interesująco. Polsha sobie latał patrząc na wszystko i wszystkich z wysoka. W końcu zszedł na ziemię.
-Dobra, koniec tego dobrego. Dochodzimy już do mojego domu-oznajmił, po czym się zatrzymał.
-Polsha, a kiedy moglibyśmy się jeszcze spotkać i pogadać?
-Heh, może pojutrze? Wolałbym jutro, ale zwyczajnie nie mam czasu- powiedział i mnie przytulił, po czym dodał- dzięki że wczoraj pomogłeś mi się uspokoić. Szkoda, że zabrakło twojej obecności w nocy, ale to w sumie zrozumiałe.
-Heh, dobra w takim razie wpadnę pojutrze po 15. Увидимся товарищ (do zobaczenia towarzyszu)-pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Już po chwili z mgły wyłonił się mój dom. Wszedłem do niego, nie mogąc przestać myśleć o Polshy szybującym w powietrzu, uśmiechającym się do mnie.
Dobra jestem tego pewien, zauroczyłem się, ale jeszcze poczekam aż się to wszystko rozwinie. Ciekawe co by powiedział mój ojciec? Nie ważne, będę się nad tym zastanawiać później. Na razie będę rozmyślać o tym co jest teraz, a teraz jest Polsha szybujący już nie w powietrzu, a  w moim umyśle.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1082 słowa
Będę robić taki raport ilości słów, no bo w sumie czemu nie. Standardowo, za wszelkie błędy przepraszam. Do następnego towarzysze.

~Alfa

Dookoła mgła... i ty || RusPol [ZAKOŃCZONE :>]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz