19:07

785 40 30
                                    

[Tydzień później]
Per. Polski
Moje relacje z Rosją, stały się jeszcze lepsze od czasu tamtego wydarzenia. Kto by pomyślał, że wszystko będzie nawet lepiej niż było, po takiej akcji. Zapewne zastanawiacie się co zrobiliśmy z Niemcem. No cóż jeszcze nic, chcieliśmy mu zrobić wjazd na chatę na niedźwiedziu, mając ze sobą oczywiście AK47, ale uznaliśmy, że załatwimy to w bardziej pokojowy sposób. Szwab próbował mnie przepraszać, dawał kwiaty, chciał gdzieś zaprosić, żeby tylko mi to jakoś wynagrodzić. Jak możecie się domyślić, wszystko odrzuciłem, po tym co zrobił, to te przeprosiny i kwiaty w dupę se może wsadzić. On prawie doprowadził do śmierci Ruska, a to nie jest byle co. W sensie Rosja naprawdę mógł zginąć, a gdyby mnie tam nie było?... prawdopodobnie to byłby koniec tej historii, a ja bym teraz nic nie opowiadał. „Restart życia," to rzeczywiście magiczne miejsce. Tak czy inaczej, to spotkanie które się nie odbyło, wiadomo przez co, postanowiliśmy się znowu na nie umówić, na jutro, bez zmian o 18, pod jabłonią na pagórku. Do teraz się zastanawiam co chciał mi ostatnio powiedzieć, ale na szczęście niedługo się dowiem. Ja też w sumie chciałbym mu coś powiedzieć. Otóż zauważyłem, że przy nim nie czuję się tak jak w towarzystwie tylko przyjaciela, tylko kogoś więcej. Tak, Rosja mi się podoba i mam nadzieję, że on czuje to samo, a to co chce mi powiedzieć, to właśnie wyznanie jego uczuć... kogo ja oszukuję? Kto by chciał chodzić z kimś takim jak ja? 19-letnie dziecko z depresją, którego nikt nie traktuje poważnie.
Nagle usłyszałem dźwięk SMS-a, więc poszedłem po telefon żeby to sprawdzić. Był to Rosja, ciekawe co tam napisał.

[konwersacja z Rosją]
Rusek UwU

Hej Polsha ^^

Hej

Ogólnie to moglibyśmy przełożyć to spotkanie?

Ehh...
Ok, tylko na kiedy?

A na dzisiaj bym chciał, pasuje ci?

Tak, pasuje mi.

To widzimy się dziś o 18, pod jabłonią.

Ok ^w^

[Koniec konwersacji]
Yasss, nie muszę czekać do jutra! Która godzina? 17:30, nie no perfect timing. Uhh... kurwa trzeba się ogarnąć jak najszybciej. No to zasuwam do łazienki.
Doprowadziłem się do porządku, ubrałem coś normalnego, bo w dresach nie pójdę, nie tym razem. Wziąłem jeszcze rusczapkę mojego towarzysza, jeszcze mu nie oddałem, więc wypadałoby to w końcu zrobić. Pobiegłem do przedpokoju, 17:53, kurwa nie zdążę dojść. Chuj, polecę na skrzydłach i będzie git.
Zamknąłem chatę, klucz dałem pod wycieraczkę i wzbiłem się w powietrze z ogromną prędkością. Leciałem najszybciej jak umiałem i już po chwili byłem na miejscu. Standardowo sprawdźmy godzinę... 17:56, wow w 3 minuty tu doleciałem, teraz tylko czekać na Rosję. Mam nadzieję, że szybko tu przybędzie.

Perz Rosji
Udało mi się przełożyć spotkanie z Polshą, z jutra na dziś. Muszę się jak najszybciej zbierać, bo niewiele czasu zostało. Zajebisty timing mam. Ubrałem się w granatową bluzę i czarne jeansy. Chciałem ubrać moją rusczapkę, ale nie mogłem jej znaleźć. Zacząłem jej szukać, aż mi się przypomniało, że ostatnio dałem ją Polshy.
-Ukraina!-wrzasnąłem do siostry.
-Czego?
-Przypilnuj, żeby tu się nic nie odwalało nieciekawego.
-Ok, a gdzie idziesz?-zapytała zaciekawiona.
-A to już nie twój problem. Zajmij się pilnowaniem Białorusi, niech nie robi mi tu żadnych imprez- krzyknąłem, po czym wyszedłem. 17:50, блять muszę się pośpieszyć. Biegłem co sił w nogach, aż dotarłem na miejsce. Polaczek już na mnie czekał. Podszedłem do niego od tyłu i zasłoniłem mu oczy.
-Zgadnij kto to?- powiedziałem.
-Heh, Rosja nie wygłupiaj się- zaśmiał się i zdjął moje dłonie z jego oczu obracając się w moją stronę.
-To gdzie idziemy najpierw?
-Nie wiem, może zostańmy tutaj, nie jesteśmy we mgle, tylko ponad nią i ładnie widać gwiazdy. Z resztą nie chcę nigdzie iść, tutaj jest idealnie.
-Ok, jak chcesz- odpowiedziałem po czym usiadłem na trawie i pokazałem Polshy gestem ręki, aby się dosiadł. Popatrzyłem w niebo i po chwili poczułem jak ktoś się o mnie opiera. Wiadomo, był to Polsha i miał na sobie moją rusczapkę. Po chwili ją zdjął i założył na moją głowę.
-Wreszcie mam okazję, żeby ci ją oddać-powiedział z uśmiechem. Odwzajemniłem jego uśmiech i objąłem jedną ręką. Nie pytał ani razu o to, czy coś do niego czuję, czy on naprawdę nie widzi tego, że ewidentnie mi się podoba? Tak czy inaczej rozmawialiśmy dość długo. Poruszaliśmy różne ciekawe tematy. Na przykład Polsha mówił jak bardzo chciałby polecieć w kosmos, kto by się spodziewał? Cały czas był we mnie wtulony, bo ponoć było mu zimno. Co z tego, że na dworze było jakieś 27 stopni, a słońce jeszcze świeciło? Nie możliwe, aby było mu zimno, ale mały aniołek wtulający się we mnie, nie przeszkadzał mi w żadnym stopniu. Rozmowa toczyła się w nieskończoność, żartowaliśmy, śmialiśmy się, ogólnie było świetnie. W pewnym momencie wstałem i...



















































...stwierdziłem, że jego skrzydłami można się fajnie bawić i złapałem za jedno. Zacząłem poruszać nim, a Polsha tylko popatrzył na mnie w stylu „czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz?" Zaśmiałem się cicho i zacząłem oglądać wszystkie pióra.
-Tylko uważaj, bo jak mi lotki powykrzywiasz, to se tak średnio polatam- powiedział z lekkim stresem.
-A co to te lotki- udawałem, że nie wiem. Uwielbiam tak z niego żartować.
-Kurwa to są te duże pióra, o te- powiedział trochę wkurzony wskazując największe pióra na zakończeniu skrzydła. Zaśmiałem się tylko i puściłem skrzydło. Polsha ewidentnie był na mnie już wkurzony.
-Oj nie denerwuj się już tak- powiedziałem i go przytuliłem.
-Denerwować się? Ja? Na ciebie? W życiu!- odpowiedział popychając mnie tak, że oboje upadliśmy na trawę. Upadek nie należał do najgorszych, ale nie był też zbyt miły. Uniosłem głowę i spojrzałem na uśmiechającego się małego aniołka. Widocznie wygodnie się na mnie siedzi. Tak upadł na mnie tak, że na mnie usiadł. Nie był ciężki, więc nie stanowiło to dla mnie problemu. Po chwili jednak zdjąłem go z siebie, wstałem i powiedziałem:
-Polsha, jak wiesz, miałem ci coś do powiedzenia i chciałbym to powiedzieć właśnie teraz.
-No mów- powiedział z uśmiechem.
-J-ja... ja c-cię...- zacząłem się strasznie jąkać. Stres robi swoje. Z powrotem usiadłem, próbując wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Polaczek usiadł na mnie, znów byliśmy w takiej samej pozycji jak chwilę temu.
-Rosja?- powiedział niepewnie. Dalej nie mogłem z siebie wydusić ani słowa.
-...- kolejne próby powiedzenia czegokolwiek były na nic.
-Rosja...- był coraz bardziej zaniepokojony tym, że nie mogę nic powiedzieć. Nagle bez chwili namysłu, po prostu go pocałowałem (wow, tym razem nie po pijaku). Trwało to dość dłuższą chwilę, aż w końcu się od siebie oderwaliśmy. Cały się zarumieniłem. Popatrzyłem w oczy Polshy, wyglądały jakby ktoś umieścił w nich kosmos. Był zdziwiony, ale tak pozytywnie. Ta sytuacja trochę mnie odstresowała i byłem w stanie powiedzieć cokolwiek.
-Kocham cię, Polsha.
-J-ja nie wiem co powiedzieć... jakby... to się stało... TAK! CZYLI MNIE KOCHASZ! TAAAAK!- takiej reakcji się nie spodziewałem. Tak szczerze, to myślałem, że mnie odrzuci, a ten zaczął się jarać jak dziecko- Też cię kocham Rosjo- powiedział juz trochę spokojniej i mnie przytulił.
-Czy to oznacza, że... jesteśmy razem...?- zapytałem.
-Na to wygląda- powiedział uradowany. Czyli nie jestem już sam, mam mojego Polaczka. Najlepszy wieczór w moim życiu. Godzinę tego zdarzenia zapamiętam do końca życia, a była to 19:07.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1182 słowa

Ale się dzieje, zacnie się ta akcja rozwinęła. Spokojnie, na Niemca jeszcze przyjdzie czas. Prawdopodobnie potraktują go husarią lub niedźwiedziem albo jednym i drugim, kto wie? Tak czy inaczej, mam nadzieję, że rozdział się podobał. Do następnego towarzysze. (Nie zmienię tego pożegnania, bo nie umiem i nie chce mi się w sumie XD)

~Alfa

Dookoła mgła... i ty || RusPol [ZAKOŃCZONE :>]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz