15 (I); he loves her so much

229 11 11
                                    

ˢᵘˡᵉʲᵐᵃⁿ

Radosne wieści szybko się rozchodziły. Doszły także do Sulejmana. Z jednej strony cieszył się ogromnie i miał ochotę wykrzyczeć to wszystkim. Z drugiej jednak bał się o opinię ludu. Co sobie pomyślą? Jedna z kobiet w jego haremie zachodzi o ciążę jedna po drugiej, a pozostałe mogą to tylko obserwować. Co mógł poradzić, że ta rudowłosa niewiasta całkowicie skradła jego serce? Dniami myślał o Hürrem, noce natomiast spędzał tylko z nią. Wiedział, że niedługo się to zmieni. Nie mógł mieć tylko jednej kobiety. Taki był jego obowiązek. Spłodzenie jak największej liczby dziedziców i wybranie spośród nich najsilniejszego. Tak robili jego przodkowie i tak on również to zrobi. Jeśli te cudowne oczy Hürrem go nie zwiodą. A robiły to bardzo dobrze. Potrafiły go zatrzymać przy sobie na bardzo długo.

— Panie. Przyszła Hürrem hatun. Zgodnie z twoim rozkazem. — powiedział nagle sługa. Kiedy zdążył wejść do komnat? Czy pukał?

— Niech wejdzie. — odparł bez zbędnych pytań.

Drugie otworzenie się drzwi zdołał usłyszeć. Oczekiwał go.
Wyprostował się na krześle i utkwił wzrok dokładnie w miejscu, w którym stanęła nałożnica, oddając mu jednocześnie niewinny i zalotny ukłon.

— Panie... — wyszeptała swoim anielskim głosem. — Sulejmanie...

Sułtan nie odpowiedział nic. Jedynie zaprosił ją bliżej gestem dłoni. Niewolnica posłusznie podeszła bliżej. Oboje mierzyli się wzrokiem. Wyczekiwali momentu, gdy nie będzie między nimi żadnego dystansu. A ten zbliżał się równie powoli, jak Hürrem stawiała kroki ku biurku Padyszacha. Stęskniony mężczyzna ujął twarz ukochanej w swe dłonie.

— Hürrem... Jasności rozświetlająca moje ciemne myśli. — wyszeptał. — Moja sułtanko.

Radosna ujęła dłoń Sulejmana i położyła ją na swoim lekko zaokrąglonym brzuchu. Był całkiem spory jak na tak wczesną fazę ciąży. Ile to czasu minęło od kiedy ostatnio dotykał ciężarnego brzucha? Mimo, że zwykle nie czuł żadnego, choćby minimalnego ruchu, cieszył się na myśl o kolejnym potomku rodu Osmanów.

— Dam ci jeszcze wiele dzieci Sulejmanie. Obiecuje ci to... — wyszeptała mu to do ucha w taki sposób, że nawet gdyby nie chciał to i tak by uwierzył.

~*~

ʰᵃᵗⁱᶜᵉ

— Jak mogłeś do tego dopuścić?!

— Nie krzycz sułtanko... Jeszcze ktoś nas usłyszy.

Hatice od kilku dni była strzępkiem nerwów. Zresztą jak cały harem. Powód ciągłych złości był oczywisty. Hürrem. Nie dość, że urodziła syna, to znowu zaszła w ciążę, wywracając nie tylko hierarchię, ale również zasady i tradycje haremu do góry nogami. Dlaczego Padyszach pozwalał, aby pozycja jednej kobiety rosła w tak szybkim tempie? Czemu wciąż spędzał z nią czas? Już dawno powinien znaleźć kolejną...

— To się więcej nie powtórzy, pani. Zapewniam cię o tym. — kontynuował Ibrahim, choć sam nie był pewny swoich słów. — Jeśli szczęście nam dopisze, hatun urodzi dziewczynkę.

— To co się dzieje nie wróży nic dobrego Ibrahimie...

— Spokojnie moja sułtanko. Postarajmy się cieszyć tym co mamy. — wyszeptał szambelan niezauważalnie dotykając ziębionych dłoni osmanki.

— A cóż mamy Ibrahimie? Zakazaną miłość. — stwierdziła kobieta, rozglądając się wokół. Musiała się upewnić, że nikt ich nie obserwuje. — Oboje dobrze wiemy, że prędzej czy później sułtan wyda za mnie starego paşe i nigdy więcej się nie zobaczymy.

Imperium w Ogniu «Sułtanat Kobiet w Imperium Osmańskim»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz